wtorek, 24 stycznia 2012

ROZDZIAŁ 10

Otwierając powoli oczy ujrzałam białą salę, mnóstwo kabelków podłączonych do mnie... moje ciało bolało, nie mogłam się ruszyć, chciałam krzyczeć, ale nawet na to nie miałam siły, z trudnością otwierałam oczy, a co dopiero coś powiedzieć.
-O boże, Emily! W końcu! -powiedział ze łzami w oczach Harry podbiegając do łózka i łapiąc mnie za rękę.
-G-g-gdzie, gdzie ja jestem? -spytałam wymawiając każde słowo z wielką trudnością.
-Miałaś kochanie bardzo poważny wypadek samochodowy. Lekarze mówili, że masz szczęście, że... przeżyłaś... -z trudnością rzekł Harry.
-C-c-co, jak-k-kto?-wyjąkałam.
-Lepiej nic nie mów. Nie masz jeszcze wystarczająco siły. Byłaś 4 dni w śpiączce. Pójdę po twojego tatę i lekarza. -oznajmił Harry po czym pobiegł po lekarza.
Nie mogłam się ruszyć. Miałam połamaną lewą nogę, a prawda była mocno zmiażdżona... Jedyne na co mnie było stać to ruszać głową i palcami. Nagle w drzwiach przez mgłę ujrzałam trzy postacie. Po dokładniejszym przyjrzeniu się zauważyłam, że jest to lekarz, tata i Lauren.
-Córeczko, jak się cieszę, że się przebudziłaś. -powiedział tata podchodząc do łóżka.
Nie wiedziałam co się dzieję. Nagle lekarz powiedział, że powoli zaczynam wracać wśród żywych, ale jeszcze nie kontaktuję do końca... w końcu byłam w śpiączce kilka dni.
-Nawet nie wiesz jak się o ciebie bałem. To moja wina, nie powinien był cię wypuszczać wtedy... -mówił przez  łzy Hazza.
-U-u-spokój się. -powiedziałam kładąc moją rękę na jego.
-Nie wybaczę sobie tego do końca życia. -powtarzał.
Z trudnością wymawiałam każde słowo, ale to było normalne po kilkudniowej śpiączce... Co chwila niewyraźnie zauważyłam, że ktoś do mnie przychodzi... Nie chciałam tu leżeć, chciałam wyjść z tego szpitala. Ta cała atmosfera przyprawiała mnie tylko o jeszcze gorszy stan... Dwa dni później zaczęłam czuć się znacznie lepiej. Otwierałam już oczy i rozmawiałam. Z rana odwiedziła mnie Rachel. Opowiadała mi o tym jak w wiadomościach mówiono o wypadku, jak zareagowali na to koledzy i koleżanki ze szkoły i o ciepłych słowach i powrotu do zdrowia od fanów One Direction. Po południu natomiast z wizytą wpadli chłopcy z Harrym. Każdy z nich przejął się moim wypadkiem. Gdy tylko karetka wiozła mnie do szpitala zawiadomiono pierw do taty, a ten od razu dał znać Harremu. Cała piątka przyjechała na miejsce i nie umiała opanować smutku. Były szanse, że mogłam nie przeżyć... Lekarze mówili, że był to cud.
-Cześć Emily. Jak się czujesz? -podszedł do mnie Lou z wielkim bukietem kwiatów.
-Fatalnie... Ale jakoś daję radę. -powiedziałam wymuszając uśmiech.
-Jak dobrze, że już się obudziłaś! Te 4 dni trwały jak wieczność! -powiedział smutny Liam.
-Nawet nie wiesz co przeżywał Harry... -oznajmił Niall.
-Każdy z nas to przeżywał. W końcu jesteś naszą rodziną... -rzekł Zayn przytulając mnie.
-Myśl, że mogłem cię stracić... Jezu. Nawet nie chce o tym myśleć, co by wtedy było... -powiedział przybity Harry.
-Już uspokój się głuptasie. Jestem i żyję. Mam się nie najlepiej, ale najważniejsze, że jestem dzisiaj tutaj z wami. -powiedziałam.
Nagle do pokoju wszedł tata zobaczyć czy ze mną wszystko okej. Po czym poszedł porozmawiać z lekarzem.
-Wogóle... głupio mi o to pytać, ale możecie powiedzieć mi jak to się stało... z wypadkiem? Napewno wiecie. -powiedziałam spuszczając głowę w dół.
-Nic nie pamiętasz? -spytał niepewnie Zayn.
-Niestety nie... Jedyne co to... wtedy gdy kierowca za mną trąbił, żebym ruszyła, bo było zielone. Ja głupia się odwróciłam i nie zauważyłam nadjeżdzającego tira... I chwile z karetki. Pamiętam wszystko przez mgłę. -rzekłam smutnie.
-Pijany kierowca wjechał w ciebie od stronę kierowcy. Jechał jak szalony. Samochód nadaję się już tylko na złom. Nie da się go uratować. Miałaś przeogromne szczęście. Lekarze mówili, że są w szoku, że żyjesz...Najwyraźniej dostałaś drugą szansę. -oznajmił Harry podchodząc do mojego łóżka.
-Ciągle wydaję mi się, że był to tylko sen... Zły sen. -mówiłam oglądając swoje rany i siniaki.
-Masz całkowicie zmiażdzoną nogę... Czeka cię rehabilitacja po wyjściu ze szpitala. Dzięki bogu, że to się tak skończyło, a nie gorzej... -powiedział Liam.
-Dochodzi do tego połamana druga noga... liczne siniaki, zadrapania. No i złamana ręka... Wstrząs mózgu... -mówił załamany Harry.
-Harry, uspokój się w końcu! Żyję! Widzisz? Jestem tutaj. Za kilka miesięcy znów będę w stu procentach zdrowa i pełna życia. -mówiłam oburzona.
-Ale czeka cię kilka dobrych miesięcy rehabilitacji... -powiedział schowając głowę w rękach.
-Owszem, czeka mnie ciężka praca. Ale ten wypadek był spowodowany jedynie przez moją głupotę, gdybym się nie odwróciła, było by może inaczej! -mówiłam.
-Możliwe, ale było inaczej... -oznajmił Hazza.
-Stary, wyluzuj trochę. Nie obwiniaj się za to. -uspokajał go Lou.
-Właśnie! Uspokój się... -mówiłam przez łzy.
-Przepraszam. -powiedział Hazza po czym podszedł do mnie i mnie przytulił.
-Nie mów tak, to boli... -powiedziałam szepcząc do mu do ucha.
-Kocham cię. Nie chce cię stracić. -mówił do mnie.
-Nie straciłeś przecież. -oznajmiłam.
Cała piątka siedziała u mnie do wieczora. Nie obyło się również bez odwiedzin osób ze szkoły, znajomych z sąsiedztwa i osób których w ogóle nie kojarzyłam. Wyrazy współczucia i życzenia do zdrowia płynęły z całego świata. Każda fanka 1D, wiedziała, że miałam wypadek i pisała do mnie jak i do Harrego szybkiego powrotu to zdrowia. Potrzebowałam kilku tygodni, żeby być w pełni zdrowia. Ta myśl mnie przytłaczała, ale nie było innego wyboru.
-Emily, chcesz coś się ze stołówki? -zapytał Lou wstając.
-Nie dzięki. -odpowiedziałam z uśmiechem.
-Ej chłopaki, chodźcie pójdziemy coś zjeść i zostawimy Harrego i Emily samych na chwile. -powiedział do reszty Niall.
-Dobra myśl. -powiedział wstając Liam.
Po wyjściu chłopaków patrzyłam na Harrego... Nie nie mówił. Milczał.
-Nadal się przejmujesz? -spytałam.
-Tak! Ciężko mi jest patrzeć na ciebie... w takim stanie... zawsze dla ciebie chciałem jak najlepiej i zawsze będe chciał, ale doskonale wiem, że to przeze mnie. - powiedział Hazza.
-Ale jestem szczęśliwa, pomijając fakt, że ledwo co się ruszam. Cieszę się, że żyję... że rozmawiam z tobą właśnie i mogę przytulić, pocałować! Nie cieszy cię ten fakt? -spytałam przybita.
-Cieszy, nawet bardzo. -oznajmił.
-No więc w czym problem? -spytałam.
-Już w niczym. -powiedział Harry po czym pocałował mnie w czoło.
-Błagam cię, nie obwiniaj się już więcej. Nie lubię widzieć cię jak udręczasz się nad sobą. To nie twoja wina. Było, minęło. Nie żyjmy przeszłością, okej? -rzekłam łapiąc go za ręke.
-No dobrze. Kocham cię. -powiedział kładąc się przy mnie.
Leżeliśmy razem. Brakowało mi tego... Nikt nie umiał mnie uszczęśliwić jak on. Nagle do pokoju szpitalnego wbiegł Liam mówiąc, że Lou podrywa jakąś dziewczynę na korytarzu.
-Widzę, że moją radę wziął sobie głęboko do serca. -zaśmiałam się cicho.
-No chyba tak. -potwierdził Harry.
-Szybko otrząsnął się po Eleanor. -rzekł Niall śmiejąc się z kolegi.
Nagle wraz z Louisem do pokoju weszła moja sąsiadka - Carol, z którą bawiłam się w dzieciństwie, ale niestety nasza znajomość się urywała, tak po prostu. Przyszła wraz z kwiatami. Pogadaliśmy wszyscy chwilę i Louis odprowadził ją. Widać było, że mu się spodobała. Lubił uśmiechnięte, szalone i w dodatku ładne dziewczyny. Dochodziła 20. Więc wszyscy zebrali się i obiecali, że jutro mnie odwiedzą.
-Dobranoc kochanie. Śpij dobrze. Będę tęsknił i pamiętaj, ze cię kocham. - powiedział Harry całując mnie w czoło.
-Ja ciebie też głuptasie. I nie chcę, żebyś się już więcej obwiniał. Ok? Obiecasz mi to? -spytałam spoglądając na niego.
-Obiecuje. -powiedział kładąc rękę na sercu.
-Idź już lepiej, bo zaraz pielęgniarka cię przegoni. -poradziłam pokazując drzwi.
-Wyganiasz mnie? -spytał Hazza z grymasem na twarzy.
-Oczywiście. -powiedziałam machając na pożegnanie.
Zdecydowanie nie lubiłam pożegnań. Samej, w pustym pokoju było mi smutno... Noce były męczące. Co chwila coś mnie zabolało. Tej nocy cierpiałam na bezsenność. Myślałam co by było gdybym nie przeżyła tego wypadku. Jak na ta wiadomość zareagował by Harry, tata, Katie... Louis i reszta. Czy by za mną tęsknili i czy by ktoś przyszedł na mój pogrzeb. Pomyślałam, też o Elisabeth... i rozmowie z nią. Może rzeczywiście dostałam drugą szansę na życie? Tego nie wiedziałam, ale cieszyłam się, że przeżyłam.
Dni w szpitalu były monotonne - przychodził Harry z chłopakami lub Rachel, tata z Katie i czasami z Lauren.  Gadaliśmy, śmieliśmy się i wychodzili. Tak zazwyczaj mijały mi dni. Nie za ciekawie, ale lepsze to niż nic.
W szpitalu spędziłam trzy tygodnie. Ze względu ma mocno zmiażdżoną nogę, lecz do tego czasu zdjęli mi już gips z ręki i nogi. Nie mogłam sama chodzić. Poruszałam się na kulach albo na wózku... Gdy przyszedł czas na wypisanie się ze szpitala byłam szczęśliwa, że mogłam wrócić do siebie. Przyjechał po mnie tata z Lauren. Podczas, gdy tata wypisywał mnie ze szpitala podpisując jakieś dokumenty i papierki w sprawie rehabilitacji Lauren pomogła mi się spakować, ponieważ sama nie mogłam chodzić.
-Przepraszam. -powiedziała do mnie pakując moje ubrania.
-Nie musisz przepraszać... -odpowiedziałam obojętnie.
-Muszę. Jest za co. Nie powinnam była rozgłaszać, że umawiasz się z Harrym. Myślałam, że ta miłość nie przetrwa... Że on jest kolejna gwiazdą, która zmienia dziewczyny co drugi dzień, ale pomyliłam się. Widzę jak na ciebie patrzy i jestem pod wrażeniem. Kocha cię bardziej niż kogo kolwiek... to widać -stwierdziła Lauren.
-Nie to nie jest chwilowa miłość... Jest wspaniały, to mogę potwierdzić i miło to od ciebie słyszeć. -uśmiechnęłam się.
-Mam nadzieję, że jakoś się dogadamy. Może od początku? Jestem Lauren, nie lubię knuć za plecami i przy bliższym poznaniu jestem naprawdę całkiem miła -rzekła wyciągając rękę na zgodę.
-Okej, Emily. Mi również. Najbardziej na świecie nienawidzę kłamstwa i też potrafię być miła... -wyciągnęłam rękę z uśmiechem.
-No dobra. Gotowa do wyjścia? -zapytała Lauren.
-Chyba tak. -odpowiedziałam.
Rozejrzałam się po sali. Postanowiłam zostawić tutaj przeszłość...i wszystkie kłótnie z Harrym, Lauren i tatą. Postanowiłam być nową osobą. Lepszą... Lauren przysunęła mi wózek po czym pomogła usiąść. Zmierzyłyśmy w stronę recepcji. Tata już tam na nas czekał.
-Wszystko zabrane? -zapytał z uśmiechem.
-Taaak. -odpowiedziałam.
Po dojechaniu na domu czekali na mnie dziadkowie z Katie. Harry i reszta mieli dojechać później. Gdy weszłam do środka wszyscy zbiegli się do mnie.
-Kochanie, witaj w domu. -powiedziała babcia.
-No cześć, cześć. Miło w końcu wrócić do domu... -oznajmiłam rozglądając się po domu, którego dawno nie widziałam.
Od ostatniej kłótni z tatą minął miesiąc, przez ten czas mieszkałam z Harrym, ale po wypadku stwierdziłam, że lepiej, gdy będę u siebie...
-Emily, tęskniłam! -krzyknęła Katie przytulając mnie jak najmocniej.
-Au, au... ostrożnie. Jeszcze trochę boli. -odpowiedziałam.
-Ojej, przepraszam. -powiedziała Katie.
-Nic się nie stało...
-Dobra, dobra... Dajcie wejść do domu Emily. -powiedział tata prowadząc wózek w stronę salonu.
Po przywitaniu się ze wszystkimi babcia przyrządziła pyszny, domowy obiad, którego mi brakowało... W szpitalu schudłam 6 kilo. Szpitalne jedzenie nie jest za dobre... zazwyczaj były to ohydne papki, których nawet nie ruszałam. Po skończonym obiedzie siedzieliśmy wszyscy przy stole i rozmawialiśmy. Miło spędziliśmy czas... Około 15 zadzwoniła do drzwi Rachel. Poprosiłam tatę, żeby wniósł mnie na górę. Głupio mi było o to prosić, ale sama nie dałam rady.
-Jaka ty leciutka! Jak piórko! -zdziwił się tata.
-Ważę teraz coś około 50 kg, może mniej... -powiedziałam.
-Więc trzeba się przytuczyć! -rzekł w żartach tata.
Po wniesieniu mnie na górę, tata usadził mnie na łóżku po czym powiedział, że mam krzyczeć jak będę czegoś chciała. Brakowało mi towarzystwa Rachel. Jednak nie ma to jak przyjaciółka. Gadałyśmy, śmiałyśmy się... i przeczytałyśmy wszystkie wiadomości do mnie z życzeniami od fanów chłopaków. Naprawdę wszyscy byli mili i kochani. One Direction ma najwspanialszych fanów ze wszystkich gwiazd. To pewne. O 16 ktoś zapukał do drzwi. Drzwi powoli się otworzyły... i wyłoniła się tylko głowa Louisa.
-Jeeeeeeeeesteśmy! -krzyknął na cały głos.
-Nie tak głośno! Lou, błagam! -odpowiedziałam zatykając uszy.
-Wiem, że się cieszysz na mój widok. -rzekł zadowolony.
-Jak zawsze. -powiedziałam uśmiechając się.
-No wiem, wiem. Jestem wspaniały i kochany. -oznajmił Louis.
-Oczywiście. A gdzie reszta? -zapytałam wychylając się.
-Zaraz wszyscy przyjdą. -powiedział rozglądając się po pokoju.
-No dobra... -odpowiedziałam niecierpliwie.
-Kurde! Fajny pokój. Czemu nigdy nas nie zaprosiłaś? -zapytał.
-Nie było okazji, ale teraz będziecie zdecydowanie częściej tutaj, bo jak na razie ja daruję sobie wizyty u was.
-No niestety... Ale u ciebie też jakoś fajnie zorganizujemy sobie czas. -powiedział z entuzjazmem Louis.
Nagle w drzwiach ujrzałam resztę...
-Cześć kochanie. Jak tam się czujesz po wyjściu ze szpitala? -zapytał Harry witając się ze mną.
-Wspaniale. Cieszę się, że go w końcu opuściłam. -odparłam.
-Cześć Emily! -krzyknął Zayn machając mi.
-No hej. A gdzie macie Niall'a? -zapytałam.
-Blondyn chyba znalazł nową miłość. Tak, Rachel - bądź zazdrosna. Twoja babcia Emily zauroczyła Niall'a. A on jeszcze bardziej pokochał jej jedzenie... -rzekł Liam wchodząc do pokoju. -A tak poza tym to cześć.
-Jestem zazdrosna. -stwierdziła Rachel.
-Wariat. -zaśmiałam się.
Po 20 minutach ujrzałam szczęśliwego Niall'a wchodzącego do pokoju.
-Przepraszam, ale zatrzymał mnie ten wspaniały zapach... I nie mogłem opanować się aby coś zjeść. -wybełkotał Niall.
-Nic się nie stało. Mam nadzieję, że zasmakowało. -rzekłam.
-Byłem w niebie! Nic nie równa się z domowym obiadem. -odpowiedział.
-Zgadza się... A w szczególności gdy przyrządzi go moja babcia. -stwierdziłam dumnie.
Całe południe nasza paczka spędziła na oglądaniu filmów. Wprawdzie na niewielkim telewizorze, ale zawsze coś... Zaczynając od bajek Disneya, kończąc na horrorze. Nie obyło się bez głupich komentarzy ze strony chłopaków przez co musieliśmy przewijać filmy, bo śmieliśmy się tak długo, że nikt nie wiedział co potem się działo...Co chwila Lauren uzupełniała zapasy popcornów i napojów.
-Dzięki wielkie. -powiedziałam po cichu, gdy wychodziła z pustymi miskami z pokoju.
-Nie ma za co. -szepnęła puszczając oko. -Zaraz doniosę zapasy.
-Pogodzona ze złą Lauren? -zapytał Harry szepcząc mi do ucha.
-Tak. -odpowiedziałam z uśmiechem.
Jako, że byłam poszkodowana Harry skorzystał z przywileju i leżał ze mną na łóżku. Obok niego podczas horroru położył się Lou. Twierdząc, że będzie się wtulał w Hazze podczas strasznych momentów. Reszta siedziała na kanapie albo leżała na podłodze. Po zakończonych seansach posiedzieliśmy jeszcze wszyscy chwilę i pogadaliśmy. Rachel z Niall'em siedzieli i gadali. Zayn przeglądał mój zbiór książek, a Liam z Louisem przeglądali Twittera.
-Wiesz co? Nie mamy ani jednego wspólnego zdjęcia. -stwierdził Harry.
-Hm, no to prawda. -odpowiedziałam.
-Co powiesz na to, żebyśmy sobie zrobili teraz? -zapytał robiąc smutne oczy.
-Niech ci będzie, ale wyglądał strasznie. -oznajmiłam.
-Jak zawsze pięknie. -rzekł. -Ej Zayn, zrobisz nam zdjęcie? -zapytał kolegę Hazza.
-No jasne. Uśmiech poproszę! -krzyknął Zayn.
-Mam nadzieję, że nigdzie się ono nie pojawi. -powiedziałam patrząc na Harrego.
-Wyszłaś ślicznie, ale niczego nie obiecuję -zaśmiał się.
Była 22, więc wszyscy zebrali się i rozeszli. Obiecali, że odwiedzą mnie jutro, po południu żebym się nie nudziła... Z rana miałam jechać na konsultację w sprawie rehabilitacji. Przebrałam się w piżamę, wzięłam laptopa i chwilę posiedziałam jeszcze. Weszłam na TT i myślałam, że zabiję Harrego. Wstawił nasze zdjęcie z podpisem "Dziękuje wszystkim za ciepłe słowa przez ostatnie tygodnie, które były naprawdę ciężkie, ale dzięki waszym życzeniom dawały nam one tylko siły. Emily jak widać ma się coraz lepiej. Obiecuję zająć się nią jak najlepiej. Dziękuje wam jeszcze raz. Jesteście najlepszymi fanami o jakiś można marzyć!"  
Nie umiałam się na niego złościć, pomijając fakt, że cały świat zobaczy to zdjęcie. Zamknęłam laptopa, ułożyłam się w łóżku, w którym nie leżałam od długiego czasu i zamknęłam oczy, bo od jutra czekała mnie ciężka praca...


**********************
jakoś poszło, ale było ciężko. ostatnio cierpię na brak weny, mam nadzieję, że chwilowo :<
dziękuje za miłe komentarze i reakcje, jesteście wspaniali, pomimo, że ostatnie rozdziały są do bani.
kolejny rozdział już jutro!
**********************

14 komentarzy:

  1. e tam brak weny..
    ważne ze jest i jest fajniee ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział !Xx

    OdpowiedzUsuń
  3. nie mów że bez weny jest świetny czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  4. aaaaaaaa zajebisty!!!! harry w tym opowiadaniu jest taki troskliwy i kochany <3 chce wiecej rozdziałow!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział!;D
    Czekam na NN! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, że dodałaś ten rozdział~~ jest wspaniały! xD
    Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem uzalezniona od twojego bloga! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Ola zrobię Ci krzywdę, jak jeszcze raz napiszesz, że Twoje rozdziały są do bani XDDD a i bardzo przepraszam, że "nasz kontakt z dzieciństwa " się urwał XDDD Naprawię to prawda.? < 3333333333333333

    OdpowiedzUsuń
  9. nie wiem co widzisz złego w tych rozdziałach, przecież są super :)

    proszę o kolejny i to szybko! :D

    pozdrawiam Sylwia :)

    OdpowiedzUsuń
  10. bardzo fajnie piszesz, ciekawy rozdział :)
    czekam na następny i zapraszam do siebie :
    http://livingdreamwith1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Lubię jak piszesz, w sensie, ze przyjemnie się czyta i ogólnie podoba mi się fabuła twojego opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń