środa, 29 lutego 2012

ROZDZIAŁ 32

Z rana obudził mnie ból głowy. Nie zważając na to zmierzyłam prosto do pokoju Niall'a. Biedaczek po wczorajszym feralnym wieczorem spał jak zabity. Jednak miałam potrzebę upewnienia się czy z moim przyjacielem wszystko dobrze. Zamknęłam po cichu drzwi. Nagle ze swojego pokoju wyszedł zaspany Louis.
- Dzień doberek. - uśmiechnął się swoim łobuzerskim uśmiechem.
- No cześć. - odpowiedziałam przyjacielowi.
- Co wczoraj się działo, że były takie hałasy? - zapytał zaciekawiony.
- Niall nam zaszalał. Wrócił około trzeciej w nocy pijany z jakiegoś baru, klubu, bóg wie gdzie się szlajał... - odgarnęłam swoje włosy z czoła.
- O boże. - złapał się za głowę Lou.  - Nie dobrze. - posmutniał nagle.
Wspólnie z Louisem zeszliśmy na dół, do kuchni. Przy porannej kawie opowiedziałam mu wszystko z wczorajszej nocy, dokładnie ze szczegółami. Chwilę później dołączył do nas Liam, który nie mógł opanować smutku na wieść o stanie swojego kumpla. Cała nasza trójka siedziała w kuchni rozmyślając nad tym jak możemy Niall'owi pomóc. Nikt nie był w stanie nic wymyślić. Lou z Liamem powtarzali, że musimy mu dać czas a sam się otrząśnie po stracie ukochanej osoby. Ja była innego zadania. Czas nie jest najlepszym lekarstwem na złamane serce. Idealnym środkiem są prawdziwi przyjaciele, którzy nie zostawiają porzuconą osobę samą ze swoimi zmartwieniami. Chwilę później do pokoju weszła Danielle z Carol, a za nią Anne z Harrym. Piętnaście minut później dołączył do nas Zayn. Brakowało tylko Niall'a. Po zakończonym posiłku zmierzyłam do pokoju mojego przyjaciela. Już na progu ujrzałam go z kołdrą na twarzy.
- Śpisz? - podeszłam do jego łóżka.
- Nie. - odpowiedział obojętnie.
- Jak się czujesz? - spytałam troskliwie siadając na brzegu łóżka.
- A jak myślisz? - wziął kołdrę z twarzy patrząc na mnie swoimi przemęczonymi oczami.
- Domyślam się. - uśmiechnęłam się niepewnie, lecz nerwowo zagryzając wargę. - Chcesz coś do jedzenia, picia? - zaproponowałam.
- Nie. - odrzekł wpatrując się w jedno miejsce.
- Niall... - zaczęłam błagalnie. - Nie możesz całe dnie siedzieć w łóżku, chodź do nas na dół. - zaoferowałam.
- Nie chcę. - odrzekł oburzony.
- Proszę. - poprosiłam słodkim głosem.
- Em, wybacz. - usiadł na łóżku. - Czuję się fatalnie. Głowa mnie boli, jestem śpiący, a na domiar tego czuję tutaj pustkę. - wskazał na miejsce serca.
- Domyślam się co czujesz, byłam w podobnej sytuacji, pamiętasz? - puściłam oko do Niall'a.
- Owszem, ale wszystko zakończyło się happy end'em, pamiętasz? - popatrzył na mnie znacząco.
- Co nie oznacza, że w twoim przypadku tak nie będzie. - pocieszyłam go.
- Nie wydaję mi się. - westchnął z bezradności. - Chciała wyjechać, wyjechała... Nie mogłem nic na to poradzić. Jej decyzje, jej życie, ale nie rozumiem jednego... - zamyślił się nagle na kilka sekund. - Co z jej obietnicami o wspólnej przeszłością? - zasmucił się nagle.
- Uwierz mi, sama nie wiem co jej strzeliło do głowy. - spuściłam głowę w dół. - Mam nadzieję, że zatęskni i wróci. - powiedziałam do blondaska.
- Ale przeszłości nie da się zmienić, nie da się wymazać tego, że zostawiła mnie słowami "Muszę poszukać szczęście gdzieś indziej, ale zawsze będę cię kochać" - zacytował Niall ostatnie słowa mojej przyjaciółki do niego.
- Masz rację. - popatrzyłam się na przybitego blondaska. - Ale weź pod uwagę to, że los czasami daję nam kolejną szansę, żeby naprawić przeszłość i zmienić przyszłość. - pocieszyłam go.
- Co nie zmienia faktu, że mnie zraniła i zostawiła... - odrzekł zapatrzony w podłogę. - A co jak zrozumie swój błąd, wróci i będzie prosiła o wybaczenie? - spytał się, patrząc na mnie swoimi niebieskimi oczami.
- Nie wybaczył byś jej? - spojrzałam na mojego przyjaciela. - Każdy popełnia w swoim życiu błędy, by móc je zrozumieć i w przyszłości postąpić inaczej, to jest nieuniknione. - parsknęłam.
- Nie wiem już sam. - zakrył twarz rękoma. - Jakby mnie kochała, to by nie zostawiła. - rzekł przecierając oczy.
- Nie mów tak. - oznajmiłam z oburzeniem. - Rachel taka nie jest, znam ją całe życie. Musiała mieć jakiś powód. - zamyśliłam się.
- Ta, z pewnością. - odpowiedział chłodno. - Po prostu miała mnie dość. - oznajmił.
- A pożegnała by cię wtedy słowami "zawsze będę cię kochać"? - popatrzyłam na niego spode łba. - Bo mi się wydaję, że nie.
- Już sam nie wiem co myśleć. - powiedział zeszklonymi oczami.
- Przestań o niej myśleć! - rzekłam stanowczo.
- Trudno jest zapomnieć o osobie, która dała ci tyle szczęścia. - powiedział kładąc się na brzuchu.
- Niall! - krzyknęłam do niego wstając. - Weź się chłopie w garść, nie chcę na ciebie patrzeć w takim stanie.
- Em, przepraszam. - wstał z łóżka, po czym podszedł do mnie.
- Nie przepraszaj, tylko zrób coś z sobą. - przytuliłam go. - Wiesz jak ciężko Harremu i Zaynowi było wczoraj na ciebie patrzeć? Byłeś pijany w trupa... - rzekłam przypominając sobie wczorajszy wieczór.
- Przepraszam. - przytulił mnie z całe siły. - Musiałem jakoś się odstresować. Alkohol sprawił, że zapomniałem. - tłumaczył się.
- O nie, nie, alkohol nie jest dobry rozwiązaniem. - ostrzegłam mojego przyjaciela.
- Wiem. Wybacz. - popatrzył na mnie. - Dziękuje ci. - uśmiechnął się wymuszonym uśmiechem.
- Nie dziękuj. - puściłam oko do niego. - Zawsze do usług. - przytuliłam go ponownie.
- Jest za co. Rozmowy z tobą zawsze dodają każdemu z nas siły. - odrzekł zmierzając do łóżka.
- Oj tam, oj tam. - machnęłam ręką. - Nie przeleż całego dnia tylko w łóżku. - powiedziałam idąc w stronę drzwi.
- Nie spędzę. - zarzucił na siebie kołdrę. - Prześpię się jeszcze tylko godzinę, kac nadal męczy. - uśmiechnął się.
- No dobra, to nie przeszkadzam. - otworzyłam drzwi po czym zamknąwszy je zmierzyłam na dół.
Schodząc na dół byłam dumna z siebie. Miałam choć trochę nadziei, że ta rozmowa mu pomoże. W jakimś stopniu doradziłam mu, więc powinien moje słowa wziąć do siebie i zastanowić się nad swoją postawą. Nie chciałam by skończył jak ja - alkohol, imprezy i sensacja za sensacją. Nie życzyłam mu tego, więc moim zadaniem było uchronić go przed tym. Schodząc na dół każdy z przyjaciół zaczął wypytać mnie o to co mi mówił. Streściłam im naszą rozmowę, po czym zabroniłam każdemu wspominać o Rachel. Musiał nauczyć się żyć bez niej. Z ciągłym wspominaniem jej i mówieniem o niej było by ciężko. Całe szczęście każdy obiecał trzymać buzię na kłódkę.
    Po południe postanowiliśmy spędzić w piżamach, nadrabiając zaległości w filmach. Podczas gdy Zayn, Liam, Harry i Lou sprzeczali się co mamy oglądać ja wraz z dziewczynami zmierzyłyśmy do kuchni, by zrobić zapas popcornu. Rozdzieliłyśmy go na pięć misiek po czym poszłyśmy z powtorem do salonu. Wybór padł na same komedie. Podczas seansów nie obyło się bez zbędnych komentarzy chłopaków.
- Spodobały mi się konie. - odrzekł Lou przegryzając popcorn. - Harry, kupisz mi konia? - zwrócił się do swojego przyjaciela.
- Oczywiście kochanie. - poklepał go po ramieniu Hazza.
- Ale chcę takiego jak w filmie. - powiedział Louis jak małe dziecko, któremu mama nie chce kupić zabawki.
- To nie koń, tylko kucyk debile. - zaśmiał się Zayn.
- Znawca się znalazł. - rzucił w niego popcornem Lou.
- Cicho bądźcie! - uciszyłam ich.
- Jestem Zayn, jestem piękny, potrzebuję więcej lakieru na włosy. - zaczął przedrzeźniać swojego przyjaciela Louis.
- Udam, że tego nie słyszę. - uśmiechnął się Zayn nie spuszczając wzorku z telewizora.
- Z wami to nie da się oglądać w spokoju filmu. - pokręciła głową Danielle.
- Nie wkurzajcie kobiet w ciąży. - zwróciłam się do ich dwójki pokazując język.
- Przepraszamy. - uśmiechnął się do mnie Lou, który siedział na podłodze.
Resztę filmu obejrzeliśmy w spokoju. Moje słowa najwyraźniej podziałały. Podczas włączania się drugiego filmu szybko skoczyłam do kuchni po kolejną porcję popcornu i coli. Kładąc zapasy na stole powróciłam na swoje miejsce obok Harrego. Nagle po schodach zszedł Niall.
- No popatrz, kogo mu tu widzimy. - uśmiechnął się na widok przyjaciela Liam.
- Przyłączysz się do nas? - zaproponowała Anne.
- Z chęcią. - uśmiechnął się do mnie Niall siadając obok Zayn'a.
Okazało się, że kolejnym wyborem jest "Zmierzch" - jeden z ulubionych filmów Louisa.
- Błagam cię, żartujesz czy naprawdę lubisz ten film? - zaśmiałam się widząc menu filmu.
- Śmiej się dalej. - walnął focha Lou.
- Szalony fan Zmierzchu z niego. - zaśmiała się Carol.
- Kolejna... - popatrzył na swoją dziewczynę spode łba.
- Lou, błagam cię, po raz setny to samo? - odrzekł rozczarowany Liam.
- Wszyscy wiemy jaki Edward jest cudowny.... - odrzekł obojętnie Zayn.
- Ale co wy gadacie? - zaśmiała się Carol. - Miłość Edwarda i Belli jest kwintesencją prawdziwej miłości. Panuje w niej namiętność, ale i ciepło. - wybuchnęła śmiechem Carol cytując swojego chłopaka.
- Nie chcecie, nie musicie oglądać. - odrzekł włączając "Play" na pilocie.
Nie przepadałam za "Zmierzechem" i pozostałymi częściami filmu, ale nie mieliśmy innego wyboru. Te dwie godziny trzeba było się przemęczyć. Co chwila z ust Louisa słychać było cytaty, które akurat wypowiadał aktor bądź aktorka.
- No proszę, jeszcze cytuje wszystko perfekcyjnie. - wybuchnęłam śmiechem.
- Hoho, jakie to zabawne. - odrzekł oburzony Louis.
- Już nic nie mówię. - zakryłam usta rękoma nie przestając śmiać się.
Co chwila każdy naśmiewał się z Louisa i jego "manii" na Zmierzch. Film zakończył mówiąc słowami " Kocham cię bardziej niż inne rzeczy na świecie razem wzięte. Czy to ci nie wystarcza?"
- Mogę już iść nie wyrzygać? - zapytał Niall swojego przyjaciela po zakończonym cytacie.
- Owszem. - zwrócił się do kumpla z uśmiechem Lou.
Maraton filmów został zakończony. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że na dzisiejszą kolację zrobimy grilla. Po uzgodnieniu wszyscy rozeszliśmy się do pokoi by przebrać się w schludniejsze ubrania niż piżama. Liam z Louisem zostali wysłani na zakupy, by kupić potrzebne produkty na dzisiejszego grilla, podczas gdy Harry z Zaynem i Niall'em sprzątali taras. Zadzwoniłam również by zaprosić tatę, Katie oraz Lauren na dzisiejszą kolację. Ucieszyli się z zaproszenia i obiecali, że się pojawią. Chwilę później pojawili się chłopcy z zakupami. Zamiast kupić więcej jedzenia, ci kupili zapas piwa. Anne jednak stwierdziła, że wystarcza na nas wszystkich. Przygotowania ruszyły. Podczas gdy chłopcy siłowali się ze stołem i krzesłami na tarasie, z dziewczynami przyprawiałyśmy kurczaki oraz kroiłyśmy warzywa na sałatkę. Anne była mistrzynią w kuchni. Dyrygowała nami i doradzała. Dzięki niej poznałam kilka nowych przepisów. Po godzinie zaczęłyśmy powoli wszystko znosić na taras. Cała piątka stała nad grillem próbując go rozpalić. Wyglądało to komicznie. Jeden polewał węgiel podpałką, drugi trzymał papier i zapaliczkę, jeszcze inny dmuchał, patrzył albo grzebał w węglu metalowym prętem. Wraz z Danielle stanęłyśmy z boku i śmiałyśmy się z ich starań. Spojrzałam na zegarek - była 17. Wzięłam Danielle za rękę i wspólnie zmierzyłyśmy do mojego pokoju by wyszykować się na dzisiejszy wieczór. Podczas układania włosów dołączyła do nas Carol.  Makijaż jak i włosy zostały wykonane przez Danielle. Co jak co, ale była mistrzynią w tych sprawach. Podczas wyboru ciuchów przeze mnie wzięła się za Carol. Tego wieczoru postawiłam na prostotę - czarne rurki, czarne baleriny, luźna szara bluzka, a na to ramoneska. Danielle wybrała beżowe koturny, dżinsy rurki i przewiewną brązową tunikę. Natomiast Carol tego wieczoru miała na sobie czerwone rurki, bluzkę w biało czarne paski oraz krótkie białe conversy. Gdy byłyśmy gotowe zeszłyśmy na dół. Chłopcy wraz z Anne siedzieli już na tarasie. Na nasz widok kopary opadły im do ziemi.
- No, no kochanie. - objął swoja dziewczynę w talii Lou. - Możesz być moim sobowtórem. - zaśmiał się.
Rzeczywiście, tego wieczoru zakochana para ubrała się identycznie. Oboje mieli na sobie czerwone rurki oraz bluzki w paski. Jedyną różnicą była marynarka, którą miał na sobie tego wieczoru Lou.
- Wyglądasz prześlicznie. - pocałował moją szyję Hazza.
- Ty też niczego sobie. - odparłam z odchyloną głową.
Lecąca muzyka w tle oraz rozpalone pochodnie dookoła ogrodu idealnie dopełniały całość. Nastrój tego wieczoru był wyjątkowy. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko pobiegłam by je otworzyć. Ujrzałam Lauren z talerzem ciasta oraz mojego tatę, który trzymał za rączkę moją siostrę. Zaprowadziłam ich na taras po czym zmierzyłam do kuchni by rozpakować przyniesiony wypiek przez Lauren. Nagle do pomieszczenia wszedł Zayn.
- Em, mam sprawę. - oparł się o blat.
- Wal śmiało. - uśmiechnęłam się do niego.
- Chodzi o Eleanor. - zawahał się mówiąc słowo "Eleanor".
- Eleanor? - spojrzałam na niego.
- Tak. - podrapał się po głowie. - Chodzi o to... czy mógłbym przyjść z nią na wesele twojego taty? - zapytał się mnie niepewnie.
- To coś poważnego? - zdziwiłam się układając kawałki ciasta na talerzu.
- Sam nie wiem. Spotykamy się na razie. - odrzekł z obojętnością.
- Skoro chcesz, to jasne - przyjdź z nią, nie mam nic przeciwko. - odrzekłam radośnie wycierając ręce o ścierkę.
- Na prawdę? - spytał podekscytowany.
- No jasne. - uśmiechnęłam się do niego.
- Dzięki. - przytulił mnie.
- Nie ma za co. - odwzajemniłam uścisk. - Ale... - zawahałam się. - Uważaj na nią, ok? - popatrzyłam na niego.
- Oczywiście. - oznajmił Zayn.
- Nie chcę mieć drugiego złamanego serca w domu. - ostrzegłam go palcem.
- Tak jest mamusiu. - zaśmiał się Zayn wyręczając mnie w zabraniu talerza.
Gdy przekroczyliśmy próg drzwi tarasowych zabawa kręciła się w najlepsze. Lou popisywał się przy grillu obracając jak zawodowy kucharz przysmaki, Carol stała obok niego śmiejąc się, Niall pogrywał na gitarze, podczas gdy Danielle była zajęta Liamem, a Harry moją siostrą. Natomiast tata z Lauren oraz Anne gawędzili. Gdy jedzenie na grillu wystarczająco się przypiekło, by móc je skonsumować wszyscy wspólnie zasiedliśmy do stołu. Muszę przyznać, że przyprawione przez Anne przysmaki smakowały niesamowicie. Nie tylko ja ją tego wieczoru wychwalałam. Usłyszała słowa pochwały od każdego z domowników, jak i gości. Gdy wszyscy już się najedli chłopcy skoczyli po zimne piwo z lodówki. Zaczęły się rozmowy, śpiewanie i zabawa. Katie tego wieczoru nie odstępowała Harrego na krok. Nie dawała mu spokoju nawet na sekundę. Prosiła go o wspólną zabawę. Harry łatwo ulegał. Nawet nie były potrzebne ładne oczka ze strony mojej młodszej siostry, więc na towarzystwo mojego chłopaka tego wieczoru nie mogłam liczyć. Dopiero późnym wieczorem gdy mała zaczęła ziewać i pokładać się w ramionach ojca mogliśmy spędzić trochę czasu razem. Zanieśliśmy, więc Katie do pokoju gościnnego by mogła spokojnie spać, po czym dołączyliśmy do rozbawionego towarzystwa. Weszliśmy w trakcie śpiewana przez chłopaków piosenki "More Than This". Harry dołączył do kumpli i zaczął śpiewać swoją zwrotkę patrząc się na mnie. Doskonale wiedział, że jest to moja ulubiona piosenka z całej ich płyty. Gwiazdy świeciły na niebie, pochodnie paliły się dookoła ogrodu, a chłopcy śpiewali swoje utwory - idealny, wręcz nastrój. Po zrobieniu romantycznego klimatu przyszedł czas na weselsze klimaty. Niall z Zaynem byli już w wesolutkich humorach, więc rozbawiali wszystkich swoimi tekstami, żartami lub wygłupianiem się. Około pierwszej w nocy, gdy Niall przysypiał już na siedząco na huśtawce poprosiłam Liam'a i Louisa by zanieśli przyjaciela do łóżka. Jego obecny stał nie pozwalał my by sam mógł znaleźć się w łóżku. Jednak Zayn nie dawał za wygraną. Cały czas bawił się w najlepsze. Miał mocną głowę. Wypił z osiem piw, a nadal trzymał się prosto na nogach. Kilka minut po drugiej towarzystwo zaczęło się rozchodzić. Carol z Louisem polegli pierwsi, za nimi Zayn. Reszta bawiła się do trzeciej. Tata wziął śpiąca Katie na ręce po czym z Lauren pożegnali się z nami. Podziękowali za wspólny wieczór i odjechali. Wraz z Anne posprzątałyśmy cały bałagan z tarasu, podczas gdy Danielle wkładała wszystko do zmywarki. Hazza z Liam'em troszkę się podpili, więc pozwoliłyśmy im iść do łóżka, żeby nie kręcili nam się w kółko. Wszystko poszło sprawnie. Po trzydziestu minutach nie było śladu po jakiej kolwiek imprezie. Pożegnałyśmy się po czym zmierzyłyśmy do swoich pokoi. Bez namysłu sięgnęłam po piżamę i wskoczyłam padnięta do łóżka. W nocy obudził mnie potworny ból brzucha. Nie wytrzymałam. Musiałam lecieć do łazienki. Pięć minut sterczałam nad sedesem, gdy w końcu cała moja kolacja została zwrócona... Domyśliłam się, że to ze względu na mój stan nie powinnam jeść tłustych rzeczy. Miałam chociaż nauczkę na przyszłość...



****************
strasznie, strasznie podoba mi się ten rozdział, pomimo, że nic ciekawego się nie dzieje :)
widzę, że dobrze poradziliście sobie z komentarzami - 49 w jeden dzień <3
wnioskując po ankiecie kolejne opowiadanie chcecie ponownie z Harrym, ale ostatnio zastanawiałam się nad Louisem, jako głównym bohaterze, co o tym sądzicie? :D
http://www.youtube.com/watch?v=F3EG4olrFjY&ob=av2e - piosenka, która umilała mi dzisiejsze pisanie :)
jakieś pytania? piszcie na gadu - 40922686.
http://samemistakesstory.blogspot.com/2012/01/bohaterowie.html - WCHODŹCIE, WCHODŹCIE, WCHODŹCIE, EFEKT MOJEJ NUDY :)
dziękuje za pozytywne reakcje, komentarze itd, itd, bez kitu, kocham was. jesteście najlepszymi czytelnikami <3
ROZDZIAŁ W SOBOTĘ PO POŁUDNIU!
xoxo, one thing.
*****************




też was kocham <3


wtorek, 28 lutego 2012

ROZDZIAŁ 31

Kolejne dwa dni minęły szybko. Z rana spędzałyśmy je wraz z Anne i dziewczynami na organizowaniu wesela Lauren. Od przymiarek sukienek po wybieranie kwiatów i innych pierdół. Niby nic, ale ile z tym problemu. Gdy jest nas pięć ciężko jest dość do wspólnego, zgodnego zdania. Każdej podoba się co innego, ale tak czy tak ostateczne zdanie należy do Lauren. Martwiła mnie jedna rzecz, a mianowicie suknia druhny, którą miałam założyć na tą okazję. Wszyscy zapewniali mnie, że w trzynaście dni brzuch mi nie urośnie na tyle bym nie weszła w kreacje. Na dzisiejszej cale szczęście przymiarce wszystko pasowało idealnie...
- O... matko... - otworzyła buzię Danielle widząc mnie w sukni.
- Jest idealna. - zachwycała się wraz z Danielle Carol.
- Wyglądasz w niej zabójczo. - dołączyła się do nich Anne.
- Przestańcie, bo się zaraz zawstydzę. - weszłam na podest, który znajdował się na środku pomieszczenia.
- Też chcę zobaczyć. - wyłoniła głowę Lauren zza zasłony przebieralni. - Będziesz najpiękniejszą pierwszą druhną. - uśmiechnęła się do mnie.
- Dziękuje wam. - powiedziałam do nich przeglądając się w lustrze.
- Przepraszam. - zwróciłam się do jednej z pracownic. - Sukienki można przerabiać? - spytałam niepewnie niską, miłą kobietę.
- Niestety nie. - odpowiedziała z uśmiechem.
- Em, uspokój się. - rzekla Danielle, która popijała szampana. - Już ci coś o tym mówiłyśmy. - popatrzyła na mnie spode łba.
- Dobra, dobra. - wystawiłam język do przyjaciółki. - Lecę się przebrać. - zeszłam z podestu zmierzając w stronę przebieralni. - Teraz czekamy na pannę młodą. - krzyknęłam w stronę przebieralni Lauren.
- Już prawie, prawie. - odkrzyknęła z drugiej strony.
Po przebraniu się szybko dołączyłam  do reszty w oczekiwaniu na pannę młodą. Nagle zasłony od głównej przebieralni odsłoniły się. Z pomocą jednej z pracownic Lauren weszła na podest. Cała nasza czwórka nie mogła opanować zachwytu.
- Jaka piękna suknia. - podeszłam do Lauren by dokładniej się jej przyjrzeć. - Wygląda jeszcze lepiej niż na zdjęciu. - obejrzałam sukienkę dokładnie od góry do dołu.
- To prawda. - uśmiechała się od ucha do ucha moja przyszła macocha. - Jest idealna, dokładnie taka o jakiej marzyłam. - oglądała się dokładnie w lustrze naprzeciwko siebie.
- Zgadzam się. - dodała Anne, która zachwycała się kreacją z kanapy obok.
Lauren nagle stanęła w bez ruchu. Łzy zaczęły lecieć jej z policzków.
- Ej, tylko mi nie płacz. - podeszłam do niej by ją przytulić.
- To łzy szczęścia. - usprawiedliwiała się wycierając łzy ręką. - Dobra, już koniec. - odetchnęła. - Bo sukienkę ubrudzę. - zaśmiała się do nas.
Jedna z pracownic dolała nam szampana, a druga założyła Lauren welon. Gdy była w całości gotowa wygląda zabójczo - jak anioł, dosłownie. Po dziesięciominutowym zachwycaniu się nad panną młodą przyszedł czas na Carol, Danielle i Anne. Lauren zrobiła im niespodziankę. Do pokoju wjechały dwa wieszaki obładowane sukienkami od Very Wang.
- To żart, prawda?! - popatrzyła na wieszak, a potem na Lauren Danielle.
- Skądże. - zaśmiała się panna młoda. - Wybierajcie sobie jakie tylko chcecie. - parsknęła z uśmiechem.
- Aaaaa! - skakała z radości Carol wraz z Danielle.
Cała trójka latała jak szalona pomiędzy garderobami pokazując mi się w każdej z nich. Uśmiechy nie schodziły im z twarzy. Lauren z pewnością sprawiła im radość. Po wybraniu kreacji rzuciły się na Lauren całując ją i dziękując. Danielle postawiła na oryginalność, Carol na prostotę, a Anne na elegancję. Każda suknia była piękna. Po udanych zakupach, pełne toreb wróciłyśmy do domu.
- No wreszcie! - powiedział Hazza podczas przekroczenia przez nas progu domu. - Dłużej się nie dało? - założył ręce czekając na odpowiedź.
- Przepraszam kochanie. - objęłam jego szyję rękoma. - Babskie sprawy, więc wiesz. - zaśmiałam się do dziewczyn.
- Rozumiem, rozumiem, ale żeby cztery godziny wybierać jakieś duperele na wesele? - odgarnął moje włosy z czoła. - Nie jesteś zmęczona? - zapytał troskliwie.
- Troszeczkę, ale daję radę. - puściłam mu oko.
- Pochwalcie się co sobie kupiłyście. - krzyknął Louis, który leżał wygodnie na kanapie.
Dziewczyny bez namysłu poleciały do łazienek by założyć nowo zakupione sukienki. Podczas gdy Carol, Anne i Danielle przebierały się wygodnie usiadłam obok Louisa.
- Co tam moja dziewczyna sobie ładnego kupiła?  - uśmiechnął się słodko do mnie Lou.
- Sam ocenisz. - wystawiłam do niego język. - Na pewno będzie ci się podobać. - powiedziałam dumnie.
Po kilku minutach Danielle, Anne i Carol wyskoczyły w łazienki w nowo zakupionych sukienkach. Liam z Louisem nie mogli opanować zachwytu.
- Wyglądacie... - zaczął Louis otwierając szeroko oczy.
- Niesamowicie. - dokończył za niego Liam.
- Potwierdzam! - krzyknął Zayn, który siedział na fotelu z laptopem.
- Czyli podobają wam się? - podbiegła do swojego chłopaka Danielle.
- Nawet bardzo. - pocałował swoją dziewczynę w policzek.
- Ty mamo też wyglądasz cudownie. - podszedł do swojej rodzicielki Hazza.
- Dziękuje synku. - przytuliła się do niego.
- Em, załóż swoją! - przekonywał mnie Zayn.
- Z moją jest dużo roboty. - machnęłam ręką. - Zobaczycie na ślubie. - parsknęłam.
- To my ci pomożemy. - zaoferowała się Carol z Danielle.
- E, no nie wiem. - westchnęłam spoglądając na torbę.
- Nie gadaj, tylko chodź. - wzięła mnie za rękę przyjaciółka.
Danielle z Carol pomogły założyć mi moją sukienkę. Dużo ciężej zakładało się ją od ich sukienek.
- Jesteście gotowi? - spytała Carol wyłaniając się do zgromadzonych chłopaków w salonie.
- Tak, tak! - krzyczała zgodnie cała piątka z Anne.
- No to proszę. - zaprezentowała mnie Danielle.
Wszyscy na mój widok otworzyli buzię. Usłyszałam same słowa podziwu i zachwytu.
- Nie uważacie, że wyglądam w niej grubo? - zwróciłam się do wszystkich.
- Chyba żartujesz. Wyglądasz idealnie. - podszedł do mnie Hazza.
- Najpiękniejsza sukienka jaką kiedy kolwiek widziałem. - dodał Niall z uśmiechem.
- Oj, zgadzam się. Wyglądasz zjawiskowo. - dodał Louis nie mogąc oderwać ode mnie wzroku.
- Bo już miałam obawy. - odetchnęłam z ulgą.
- Nie potrzebnie. - pocieszył mnie Liam.
Wszystkie zdjęłyśmy sukienki po czym włożyłyśmy je do szafy, by się nie pogniotły. Anne zmierzyła do kuchni by ugotować nam coś dobrego na obiad, ja natomiast potrzebowałam czasu dla siebie, więc wzięłam książkę i poszłam na taras by odciąć się od całego zamieszania. Było ciepło wrześniowe po południe. Słońce przygrzewało, a wiaterek delikatnie wiał. Idealna pogoda by spędzić dzień na zewnątrz. Masa myśli przyszła mi do głowy gdy siedziałam tak sama, ze swoimi problemami. Dotknęłam swojego brzucha. Rozwijało się w nim nowe życie. Owoc mojej miłości z Harrym. Miałam przeczucia, że to dziewczynka... Miałam taką nadzieję, że będzie to własnie płeć żeńska, choć Hazza marzył o chłopcu. Tak czy tak będzie idealne, nie ważne jakiej płci by się urodziło. Za dziewięć miesięcy mieliśmy stać się z rodzicami. Czekały nas ciężkie miesiące. Przez ten czas musimy dojrzeć do rodzicielstwa. Czeka nas ciągłą krytyką i obowiązki. Nie czekało nas tylko zmienianie pieluch i karmienie, mieliśmy stworzyć też rodzinę, która nawzajem będzie się wpierać w ciężkich momentach. Hazza dojrzał do zostania ojcem, co nie zmieniało faktu, że widziałam w jego oczach strach. Za kilka miesięcy świat dowie się o mojej ciąży, i co wtedy? Nie chce aby kończył swojej kariery przeze mnie, nie pozwolę mu na niszczenie swoich marzeń. Niestety świat bywa srogi, w szczególności dla sławnych ludzi. Masa plotek, doniesień, zdjęć będzie krążyła po internecie i telewizji. Będziemy musieli psychicznie nastawić się na ostre słowa z różnych stron. Niestety sami się w to wpakowaliśmy. Moje rozmyślenia zakłóciło przybycie Hazzy.
- Co tak siedzisz sama? - usiadł obok mnie obejmując mnie.
- Potrzebowałam chwili spokoju. - usprawiedliwiałam się wtulając się w jego ramiona.
- O czym myślałaś? - pocałował mnie delikatnie w czoło.
- O nas... - westchnęłam dotykając brzucha. - O tym co będzie czekało nas za kilka miesięcy, gdy będzie widać, że jestem w ciąży. - zmartwiłam się chowając głowę w torsie Harrego.
- Kochanie, nie martw się, źle ci to robi. - głaskał mnie po głowie. - Damy radę, jestem tego pewien . -pocieszał mnie.
- Nie chcę abyś przeze mnie tracił fanów. - łzy zaczęły napływać mi do oczu.
- Nie stracę, jestem pewien, że fani ucieszą się na tą wiadomość... - uśmiechnął się do mnie swoich słodkim uśmieszkiem.
- Ale... - zaczęłam ze łzami w oczach.
- Żadne ale. - przyłożył mi swój palec do ust zanim co kolwiek chciałam powiedzieć.
Słońce powoli chowało się za horyzontem, robiło się coraz chłodniej, ale to się teraz nie liczyło. Byłam z osobą którą kocham, która była dla mnie najważniejsza, to było tylko ważne.
- Anne chyba skończyła już gotować, bo nikogo nie widzę w salonie. - uśmiechnęłam się do Hazzy.
- I co z tego? - popatrzył na mnie swoimi hipnotyzującym wzrokiem.
- To, że nie miło z naszej strony, że siedzimy tutaj we dwójkę. - wstałam biorąc go za rękę.
- Nikt nie zauważył, że nas nie ma. - pociągnął mnie w swoją stronę.
- Tak, tak. - zaśmiałam się siadając Harremu na kolanach.
- Wyglądałaś dzisiaj zjawiskowo w tej sukience. - pocałował mnie w wystające kości obojczykowe.
- Cieszę się, że ci się podoba. - objęłam jego twarz rękoma. - Ale naprawdę musimy już iść. - wzięłam go za rękę i wspólnie weszliśmy do środka.
Tak jak myśleliśmy - wszyscy siedzieli przy stole zajadając się lazanią wykonaną przez Anne. Nałożyliśmy sobie resztki, które zostały i wspólnie z przyjaciółmi zjedliśmy posiłek. Anne krzątała się wokół nas dolewając soku bądź zbierając brudne naczynia. Niall oczywiście zjadł za czterech brudząc koszulę przy okazji. Kolacje przerwał dźwięk do drzwi. Bez namysłu wstałam i zmierzyłam by otworzyć niespodziewanemu gościowi.
- Cześć Emily. - rzekła do mnie Rachel.
- Oo, co ty tu robisz? - zapytałam zdziwiona zamykając drzwi i wychodząc na zewnątrz.
- Przyjechałam się spakować. - uśmiechnęła się niepewnie.
- Czyli to postanowione? - spytałam smutnym głosem.
- Tak, dzisiaj w nocy wylatujemy. - tupała nerwowo nogą unikając mojego wzroku.
- Rachel, przemyśl to... - popatrzyłam na nią błagalnie.
- Nie mam nad czym Em. - spojrzała na mnie. - Nie chcę zostawiać mamy samej, ona mnie potrzebuję. - próbowała powstrzymać łzy w oczach.
- Nie wiem co mam powiedzieć... - opuściłam głowę w dół.
- Najlepiej nic nie mów. - obeszła mnie Rachel, po czym weszła do środka.
Wchodząc kilka sekund po przyjaciółce zauważyłam uśmiechy u każdego na widok Rachel. Niestety nikt nie wiedział co jest przyczyną jej przyjazdu. Po przywitaniu się z każdym wraz z Niall'em poszła na górę. Wyjaśniłam wszystkim zgromadzonym co się dzieje. Każdy posmutniał na tą wiadomość. Rachel należała do naszej paczki. Nikt nie chciał, żeby nas opuszczała. Bez niej nie będzie tak samo...
- Biedaczek się załamie. - oparła głowę o ramię Liama Danielle.
- Najbardziej właśnie boję się jego reakcji. - zaczęłam obgryzać paznokcie z nerwów.
- Dlaczego wcześniej nam o tym nie powiedziałaś? - zapytał Louis.
- Rachel nie chciała, żebym wam o tym mówiła. Kilka dni temu jeszcze nie była pewna swojego wyjazdu, ale najwyraźniej już postanowiła. - westchnęłam wtulając się w Harrego.
- Co jej odbiło? - pokręcił głową Zayn.
- Nie wiem, ale nie podoba mi się to. - wtrąciła się Carol.
Jak nigdy niby nic siedzieliśmy, czekając na rozwinięcie akcji. Długo musieliśmy czekać. Po godzinie Carol zeszła z dwoma walizkami w rękach, a za nim ani śladu Niall'a.
- Będę już lecieć. - uśmiechnęła się do nas stawiając walizki na ziemi.
- Rachel... - podeszłam do niej przytulając ją.
- Przepraszam was wszystkich. - rozejrzała się do zebranych wokół niej. - Nie chcę nikogo ranić, ale będzie lepiej gdy zniknę z waszego życia. - łkała cichutko.
- Nie mów tak. - powiedział oburzony Louis. - To, że wyjeżdżasz nie oznacza, że nie należysz do naszej rodziny dłużej. - uśmiechnął się do niej.
- Dokładnie! Masz tutaj wrócić. - przytuliła ją Danielle.
- Będziemy na ciebie czekać. - dodał Hazza.
Wyściskaliśmy się wszyscy po czym poszłam odprowadzić moją przyjaciółkę pod drzwi.
- Odzywaj się, okej? - przytuliłam jeszcze raz Rachel.
- Obiecuję. - wystawiła mały paluszek do mnie.
- Na naszą przyjaźń. - rzekłam po czym nasze małe paluszki splotły się.
- Będę na ślubie twojego taty. - uśmiechnęła się wyciągając rączkę z walizki. - Nie mogę tego przegapić. - zaśmiała się.
- Dobre chociaż tyle. - puściłam jej oko.
- To do zobaczenia. - pomachała mi zmierzając w stronę samochodu.
- No na razie. - odmachałam mojej przyjaciółce.
Na widok opuszczającej mnie przyjaciółki z walizkami rozpłakałam się. Moja kompanka, która towarzyszyła mi od piaskownicy właśnie wyjeżdża, daleko ode mnie. Przyglądałam się odjeżdżającemu samochodowi. Gdy pojazd zniknął mi z oczu powiedziałam po cichu "Będę tęsknić." po czym wróciłam do środka... W salonie przyuważyłam tylko zmartwioną Anne, Danielle i Carol.
- Gdzie reszta? - spytałam rozglądając się po salonie.
- Na górze, u Niall'a. - powiedziała smutnym głosem Carol.
- Co się dzieje? - popatrzyłam na nie badawczo.
- Źle z nim. - zakryła usta ręką Danielle.
Chciałam jakoś pomóc, pobiec tam, przytulić naszego blondaska i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale nie mogłam. Nic nie będzie dobrze. Rachel wyjechała, nie wróci. Postanowiłam nie wtrącać się w "męską" rozmowę. Może rozmowa z kumplami mu pomoże. Miałam cichą nadzieję, że własnie tak będzie. Niestety widząc miny rozczarowanych chłopaków schodzących po schodach moje wszelkie oczekiwania prysły.
- Jak z nim? - spytałam od razu Harrego.
- Fatalnie. - usiadł rozczarowany obok mnie. - Nie da się do niego przemówić. - dodał mierzwiąc swoje włosy.
- Co się w ogóle stało? - spytała Anne.
- Jak to co? - popatrzył na mamę Harry. - Zerwała z nim. - westchnął.
- Stwierdziła, że czegoś jej w życiu brakuje i musi zacząć żyć od nowa w Irlandii z nowym otoczeniem, ludźmi. - rozsiadł się w fotelu Louis.
- Tylko tyle mu powiedziała? - spytałam z niedowierzaniem.
- Nie wiem, pewnie nie. - powiedział obojętnie Zayn. - Nie powiedział nam pewnie wszystkiego.
- W ogóle mało mówił. - złapał się za głowę Liam. - Patrzył się w jeden punkt i ignorował nas. - zasmucił się na samą myśl.
- Niall ma wrażliwą duszę, łatwo go zranić, musimy go zrozumieć... - oznajmiłam wszystkim. - I wspierać. - dodałam patrząc się na każdego.
- Zero wspominania o Rachel. - dodała Danielle kiwając palcem.
- Uwierzcie mi, łatwo nie zapomni. - pokręcił głową Lou.
- No to musimy mu w tym pomóc. - popatrzyła na swojego chłopaka Carol.
Wszyscy w kiepskich humorach rozeszliśmy się do swoich pokoi. Podczas gdy Hazza brał prysznic po cichu  przemknęłam się do pokoju Niall'a, by zobaczyć jak się trzyma.
- Puk, puk. - wyłoniłam się zza drzwi. - Mogę? - spytałam blondaska, który leżał na łóżku ze słuchawkami w uszach.
- Ta. - powiedział nie spuszczając wzroku z laptopa.
- Jak tam się czujesz? - usiadłam na łóżku Niall'a.
- Zajebiście. - odpowiedział obojętnie.
- Niall... - popatrzyłam na przyjaciela... - Proszę, porozmawiaj ze mną.
- Nie ma o czym. - spojrzał na mnie na chwilę po czym znów na monitor laptopa
- Owszem, jest. - rzekłam oburzona, nie spuszczając z niego wzroku.
- Temat skończony. - parsknął. - Wybacz, ale chciałbym się położyć. - wstał nagle z łóżka.
- No dobrze, dobranoc. - zmierzyłam w stronę drzwi rozczarowana.
Wszystko było nie tak. Radość, która zawsze w nim żyła znikła, przepadła. Niby czas leczy rany, ale w jego przypadku to nie pomoże. Musieliśmy mu pomóc.. Nie możemy zostawić naszego przyjaciela samego z problemami. Pełna smutku położyłam i zasnęłam z bezsilności. W środku nocy obudziły mnie hałasy dochodzące z dołu. Z początku przestraszyłam się myśląc, że to może złodziej. Bez namysłu obudziłam Harrego i powiedziałam o hałasach dochodzących  z dołu. Wspólnie zeszliśmy powoli ze schodów. Pełni obaw rozejrzeliśmy się po salonie. Z kuchni padało światło, więc postanowiliśmy tam zajrzeć. To był Niall, pijany. Od razu do niego podbiegłam, żeby się nie wywrócił. Ledwo trzymał się na nogach. Cały czas bredził o Rachel. Z pomocą Harrego wnieśliśmy go na górę budząc przy tym Zayn'a, który pobiegł do Hazzy by wspólnie wnieść przyjaciela do pokoju. Z przerażeniem w oczach patrzyłam na pijanego przyjaciela. Po położeniu na łóżku nasz blondasek cały czas się kręcił. Postanowiłam, że zostanę z nim do momentu zaśnięcia. Usiadłam na fotelu obok łóżka. Próbowałam wypytać go gdzie był i jak doprowadził się do takiego stanu. Bredził z wielką trudnością, że wyszedł w nocy po czym pojechał do pierwszego lepszego baru. Nic więcej nie mówił. Ułożył się na prawym boku po czym zasnął jak niewinne dziecko. Wzięłam koc z jego szafy i przykryłam go. Zmierzając w stronę pokoju Harrego nie mogłam opanować emocji. Gotowała się we mnie złość na zmianę ze smutkiem. Całą noc nie mogłam spać. Martwiła mnie obecna sytuacja z Niall'em. Dopiero gdy zaczęło świtać oczy zaczęły mi się zamykać, gdy w końcu o 5 rano zasnęłam...


******************
jak podoba się 31 rozdział? czekam na komentarze :*
wczoraj walnęło 50 000 wyświetleń, jestem cholernie dumna i szczęśliwa, dzięki wam !
zrobiłam nową ankietę, tym razem dotyczącą kolejnego opowiadania - jak na razie wygrywa Harry. ankieta zakończy się wraz z końcem opowiadania.
56 pozytywnych reakcji - tyle było w poprzednim rozdziale :)
dziękuje za miłe komentarze, które sprawiają, że cały czas chce mi się pisać tego bloga jak i za reakcje.
mam jedną prośbę - anonimowi czytelnicy, podpisujcie się :)
http://samemistakesstory.blogspot.com/2012/02/rozdzia-22.html - na samym końcu przypominam jak wyglądają sukienki lauren i emily :)
KOLEJNY ROZDZIAŁ DODAM GDY BĘDZIE 40 KOMENTARZY, A CO TAM, MAM TAKI KAPRYS :D
w razie pytań piszcie na gadu - 40922686 <3
+ zapraszam serdecznie na tego bloga - http://carolstorywith1d.blogspot.com/ <3
xoxo, one thing.
******************


1. Danielle.
2. Carol.
3. Anne.
( mam nadzieję, że się podobają :* )

poniedziałek, 27 lutego 2012

ROZDZIAŁ 30

Codzienne przeglądanie się w lustrze - od tego zaczynałam teraz każdy dzień. Od wczoraj nic się nie zmieniło. Było tak jak jest. Założyłam, więc z powrotem piżamę i zeszłam na dół zakładając bluzę Harrego, którą ukradłam mu z szafy. Związując włosy w kucyka zeszłam po schodach. Moją uwagę przykuła pewna rzecz, a mianowicie walizki przy drzwiach. Czyżbyśmy kogoś się spodziewali bądź ktoś wyjeżdża? Nie miałam zielonego pojęcia. Nagle wchodząc do kuchni ujrzałam dziewczynę w bujnych lokach. To oznaczało jedno - Danielle!
- Danielle? - stanęłam wryta w drzwiach.
- Emily! - odwróciła się Danielle podbiegając do mnie i przytulając.
- Co ty tu robisz? - przywitałam ją z uśmiechem.
- Odwołano nam występ, więc postanowiłam przylecieć do was na cztery dni. Stęskniłam się za moimi wariatami. - zaśmiała się odgarniając swoje włosy.
- To dobrze, bo już za tobą tęskniłam. - puściłam oko do mojej przyjaciółki. - A na ciebie Liam -zwróciłam się do niego. - Chyba się obrażę. - wystawiłam do niego język.
- Oj przepraszam. - uśmiechnął się do mnie słodko. - Dostałem sms-a od niej o 3 w nocy, że przylatuję. Napisała, że mam być na lotnisku i już. -zaczął się tłumaczyć.
- No dobra, dobra. - pokiwałam głową. - Dzisiaj poproszę ponownie kołysankę. - zaśmiałam się do Liama.
- Jaką kołysankę? -spytała zdezorientowana Danielle.
- To twój chłopak ci się nie chwalił jaką kołysankę skomponowali z zespołem? - uśmiechnęłam się do chłopaka parząc kawę przy okazji.
- No chyba własnie nie. - popatrzyła na niego spode łba.
- Uwierz mi... Jak zostaniecie rodzicami, śpiewanie kołysanek masz już zapewnione. - usiadłam obok mojej przyjaciółki z kubkiem kawy.
-No to czekam dzisiaj na koncert. - zaśmiała się Danielle. - A tak poza tym to Emily gratuluję. -wstała po czym mnie przytuliła. - Liam już mi się pochwalił wspaniałą nowinką. - wstała po czym zmierzyła w stronę swojej torby.
- Dzięki wielkie. - podziękowałam jej.
- Czekaj, czekaj. - szperała w swojej torbie. - O mam! -krzyknęła wyciągając małe pudełeczko.
- Co to takiego? - popatrzyłam na nią badawczo.
- Otwórz to się przekonasz! - podeszła do Liama i objęła go.
- Danielle... -powiedziałam wyciągając niespodziankę z pudełeczka.
- Podoba się? Pierwszy smoczek od cioci Danielle. - powiedziała dumnie.
- Jest uroczy. Dziękuje. - podeszłam do niej przytulając.
- Nigdy nie jest za wcześnie na kupno rzeczy dla dziecka. - zaśmiała się do mnie.
- To ty chyba nie widziałaś co wujek Lou wczoraj sobie kupił. - wybuchnęłam śmiechem.
- Niestety nie miałam tego przywileju. - zrobiła smutną minę Danielle.
- Jak go dzisiaj poprosisz to może zaprezentuję ci się. - doradziłam mojej przyjaciółce oglądając niespodziankę.
- Chyba cię posłucham. -puściła mi oko.  -A teraz wybaczcie. - pocałowała Liam'a w policzek. - Pójdę odświeżyć się po podróży. - sięgnęła po torbę po czym wyszła z kuchni.
Liam dopił kawę i poszedł obejrzeć wiadomości poranne w salonie. Siedziałam samotnie w kuchni zajadając płatki. Popatrzyłam na zegarek. Była 9. Po południu mieli wpaść do nas tata z Lauren by wręczyć reszcie zaproszenia. Mijając Zayn'a i Niall'a na schodach powiedziałam im o wizycie. Ucieszyli się. Wchodząc do pokoju Harry już nie spał. Stał z telefonem przy oknie.
- Kto to był? - zapytałam po odłożeniu komórki na szafkę przez Harrego.
- Moja mama. - spuścił głowę w dół. - Zmiana planów... Będzie dzisiaj około 17. - spoważniał nagle.
- Jak to dzisiaj wieczorem? - podeszłam do niego.
- Stwierdziła, że się za nami stęskniła i przybędzie wcześniej. - uśmiechnął się do mnie łapiąc mnie w talii.
- Cóż... -westchnęłam. - Będzie dobrze. - pocałowałam go delikatnie w usta.
- Na pewno. - odgarnął kosmyk moich włosów.
- A właśnie! - krzyknęłam nagle. - Mamy gościa. - uśmiechnęłam się do niego.
- Kogo takiego? - spytał zdezorientowany Hazza.
- Danielle przyleciała do nas na cztery dni. - oznajmiłam radośnie.
- O to świetnie! -powiedział po czym złapał mnie za rękę i wspólnie zeszliśmy na dół.
Schodząc na dół cała nasza paczka siedziała przed telewizorem. Oczywiście wkroczyliśmy do salonu podczas kłótni o pilot. Walka rozstrzygała się pomiędzy Niall'em, a Louisem. Wyszło na to, że zostaliśmy zmuszeni do oglądania 101 dalmatyńczyków. Po zakończonym seansie wszyscy poszliśmy przebrać się w wygodne dresy i wziąć się za przygotowania na dzisiejszą wizytę moich rodziców oraz Anne. Wypadło na to, że chłopcy gotują, a dziewczyny sprzątają. Ze względu na mój stan wszyscy mnie w czymś wyręczali. Jak nie w noszeniu wiader, to w podnoszeniu czegoś. Żyć nie umierać. Krzątałam się w kuchni pomagając Liam'owi i Harremu w gotowaniu. Co jak co, ale ich dwójka nie ma talentu do gotowania. Wspólnie w trójkę udało zrobić się nam pieczeń z sosem, a do tego zapiekane ziemniaki. Podczas gdy obiad piekł się w piekarniku wszyscy zmierzyli do swoich pokoi, by przebrać się w schludniejsze stroje. Dochodziła 16. Za godzinę miała pojawić się Anne, a o 18 mój tata z Lauren. To będzie pierwsze spotkanie naszych rodziców, w końcu osobiście się poznają. Przerażała mnie ta myśl. Miałam na szczęście Harrego, który dodawał mi wsparcia w tej chwili. Zeszłam na dół by sprawdzić czy jedzenie nie jest gotowe, gdy nagle rozdzwonił się dzwonek do drzwi.  Bez namysłu pobiegłam by otworzyć. Ujrzałam w nich obładowaną Anne.
- O, Emily! Jak ja cię dawno nie widziałam. - rzekła Anne, która siłowała się z torbami.
- No witam. - uśmiechnęłam się do niej. - Daj, pomogę ci. - zaoferowałam się.
- O, dziękuje. - powiedziała podając mi dwie torby.
Po wejściu do środka rzuciłyśmy wszystko na podłogę po czym mama Harrego wyściskała mnie. Gdy reszta usłyszała głos Anne, zbiegła się do nas. Każdy uwielbiał Anne za jej ciepłą i troskę. Była matką dla nich wszystkich.
- A gdzie mój ukochany syn? - spytała się Anne po przywitaniu się z każdym.
- Jestem, jestem! - krzyczał zbiegając ze schodów.
- Harry! - podbiegła do syna Anne. - Nic się nie zmieniłeś. - zaśmiała się przytulając syna.
- Nic dziwnego mamo. - odwzajemnił uścisk.
Podczas gdy wszyscy poszli do salonu ja zmierzyłam do kuchni zobaczyć co z naszą kolacją. Wyjęłam tace z pieczenią i spróbowałam kawałeczek. Stwierdzając, że jest gotowa wyjęłam ją z piekarnika po czym pokroiłam w równe kawałeczki. Nagle przyuważyłam Niall'a, który krzątał się po kuchni. Od razu zauważyłam, że coś go gryzie.
- Mów o co chodzi. - walnęłam prosto z mostu wyjmując zapiekane ziemniaki.
- Wiesz co się dzieje z Rachel? - podszedł do mnie i popatrzył na mnie swoimi przygnębionymi oczami.
- Nial... - spoważniałam nagle. - Rachel ma problemy. - popatrzyłam na niego niepewnie.
- Jak to problemy? - spytał zdenerwowany. - Dlaczego nic o tym nie wiem? - posmutniał nagle.
- Obiecałam jej, że nie pisnę nikomu ani słówka. - zaczęłam układać pieczeń na talerz. - Błagam cię... - złożyłam ręce błagalnie. - Nie mów jej nic, że ci powiedziała, ok? - spojrzałam na niego.
- Przyrzekam! - położył  rękę na sercu.
- A więc... - wzięłam głęboki wdech. - Jak doskonale wiesz Rachel miała problemy rodzinne... Jej mama nie dogadywała się ostatnimi czasami z jej tatą. Zaczął pić, bić je i wyzywać. Jej matka tego nie potrafiła tego znieść, więc wyprowadziła się do jej dziadków, ale teraz zapragnęła żyć od nowa, na własną kieszeń w Irlandii. - spuściłam głowę w dół.
- Z Rachel? - spytał niepewnie czekając na negatywną odpowiedź.
- Niestety tak. - spojrzałam na Niall'a, któremu oczu zeszkliły się.
- Nic mi o tym nie mówiła... - schował twarz w ręce.
- Nie chciała cię mieszać w te sprawy. - przytuliłam mojego przyjaciela. - Wiesz jaka ona jest, wiecznie samodzielna. - dodałam.
- Rozumiem ją, ale żeby mi nie powiedzieć? W końcu chyba jej na mnie zależy, więc... - nie dokończył blondasek.
- Więc powinna ci o tym powiedzieć. Zgadzam się. - dokończyłam za niego pocieszając go.
- Ostatnia jakaś inna jest. - westchnął opierając się o blat.
- Zrozum ją. - uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
Nie wiedziałam czy mówić mu o Andym, nie chciałam go jeszcze bardziej zranić. Rachel źle robiła, a ja nie miałam zamiaru naprawiać jej błędów, więc postanowiłam, że tą sprawę zostawię dla niej.
- Gadałaś z nią ostatnio? - zapytał się podjadając jednego ziemniaka.
- No więc... - zawahałam się. - Pokłóciłyśmy się ostatnio. - powiedziałam rozglądając się po kuchni.
- A wiesz chociaż gdzie jest? - spytał się.
- Z tego co wiem u dziadków, ale ma niedługo wrócić. - rzekłam przekonująco.
- No dobra. Teraz bierz ten talerz i połóż go na stole. - wręczyłam mu tace z pieczenią.
Przystawiłam stół po czym dołączyłam do Anne i moich przyjaciół. Wszyscy śmiali się i bawili w najlepsze. Usiadłam na kolanach Harrego. Ten pocałował mnie w policzek po czym szepnął do ucha.
- Trzeba powiedzieć to w końcu mojej mamie, bo zaraz któryś z tych wariatów palnie coś głupiego i będzie afera, że jej o tym nie powiedzieliśmy. - szepnął w zagłębienie pod moim gardłem.
- Masz rację. - odpowiedziałam mu.
Popatrzyliśmy się na siebie. Gdy zapanowała chwilowa cisza zaczęłam mówić.
- Anne... - popatrzyłam radośnie na rodzicielkę Harrego. - Zaprosiliśmy cię tutaj z jednego powodu. - rozejrzałam się na tłum zgromadzony dookoła.
- Słucham. - założyła nogę na nogę.
- Mamo. - zaczął niepewnie Hazza. - Błagam cię, tylko nie bądź zła. - poprosił błagalnie.
- No coś ty synku, nie będę. - parsknęła zamachując ręką.
- Nie był bym tego taki pewien - dodał nagle Louis, który dostał w ramię za to od Carol.
- No dobra. - popatrzył się na mnie Harry uśmiechając się. - Zostaniesz babcią! - rozłożył ręce.
- Babcią? - uśmiechnęłam się na to słowo Anne od ucha do ucha.
- Tak, babcią. - popatrzyłam się na przyszłą babcię, która najwyraźniej ucieszyła się na tą wiadomość.
- Synku! - wstała z miejsca Anne. - Tak się cieszę. - przytuliła syna rzucając się na niego.
- Nie jesteś zła?! - spytał zdezorientowany Hazza.
- Skądże. - popatrzyła na syna po czym podbiegła do mnie. - Dlaczego mam cię złościć? -przytuliła mnie. - To wspaniała wiadomość, że waszą miłość potwierdził dziecko. - uśmiechnęła się do mnie szczerze.
- Na prawdę nie masz zamiaru na nas krzyczeć? - zapytałam zszokowana.
- Już przestańcie! - zaśmiała się do nas. - Taka straszna aż nie jestem. - przytuliła nagle naszą dwójkę na raz.
Po chwili zmartwień, ucieszyliśmy się z Hazzą na reakcję Anne. Wszyscy ponownie zasiedliśmy na kanapach po czym zaczęliśmy opowiadać o Bali i ciąży. Mama Harrego zaoferowała się w razie potrzeby. Była zdecydowanie najlepszą matką jaką kolwiek widziałam. O 18.10 zapukali do drzwi Lauren z moim tatą.
Od razu na wejściu przypadli sobie do gustu z Anne. W salonie rozdali zaproszenia Liam'owi z Danielle, Carol z Louisowi oraz Niall'owi i Rachel, której z nami nie było. Obiecali również wysłać zaproszenia Anne. Kobieta bardzo ucieszyła się na zaproszenia. Wyściskała Lauren i mojego tatę po czym wspólnie wszyscy zasiedliśmy do stołu by skonsumować przyrządzona przeze mnie kolację. Nie obyło się bez zachwytu. Wszyscy wychwalali moją pieczeń. Sama Anne chciała przepis. Od razu miło na sercu mi się zrobiło. Wieczór przebiegał na prawdę wspaniale. Anne z Lauren znalazły wspólny język. Ekscytowały się dzieckiem, zabawą z maluszkiem i nadchodzącym ślubem. Mama Harrego wypytała moją przyszłą macochę o wszystkie szczegóły. Jedyny Niall siedział cichą, rozgrzebując jedzenie. Było mi go żal. Rachel go raniła, nie wiedząc jak on to przeżywa. Cały wieczór mało się odzywał. Jak ktoś go o coś zapytał bądź zaśmiał do niego wymuszał uśmiech na swojej twarzy. Nikt nie wiedział co przeżywa. Nie wiedziałam jak mu pomóc. Jedyne co mogłam to porozmawiać z Rachel. Niestety nasze kontakty po ostatniej rozmowie nie były za dobre, ale byłam gotowa poświęcić się dla przyjaciela. Po sycącej kolacji z kieliszkami wina usiedliśmy wspólnie w salonie.
- Liam. - zwróciła się do swojego chłopaka Danielle nagle robiąc słodkie oczka.
- Tak kochanie? - popatrzył się na swoją dziewczynę jeden z członków One Direction.
- Obiecałeś mi coś dzisiaj z rana. - zaśmiała się do mnie Danielle.
- No rzeczywiście! - krzyknęłam z objęć Harrego.
- No dobra. - westchnął Liam uśmiechając się do Louisa.
Ten wystartował jak szalony. Pogonił Niall'a po gitarę i ponownie zaśpiewali kołysankę tym razem dla więcej publiczności. Z pewnością zyskali nowych fanów. Anne nie mogła opanować radości. Klaskała i cieszyła się słysząc kołysankę z ust jej chłopców. Po zakończeniu piosenki Danielle ucałowała swojego chłopaka po czym wybuchła śmiechem.
- Muszę przyznać, że wyglądacie komicznie śpiewając tą kołysankę. - płakała ze śmiechu Danielle.
- To samo ja mówiłam. - dołączyłam się do niej.
- Ranisz moje uczucia. -  walnął focha Liam.
- Kochanie, wyglądasz uroczo śpiewając to. - podleciała do niego Danielle i uściskała.
Resztę wieczoru spędziliśmy przy winie i dźwiękach gitary. Niall grając zapominał o otaczającym go świecie. Mógł odciąć się od problemów. Zayn, Harry, Liam i Louis nam śpiewali, podczas gdy reszta nie mogła opanować wzruszenia oraz podziwu. Mieli talent - to było pewne. Ich głosy były czyste, a zaraz męskie. Wsłuchując się w nim nie można było odlecieć w inny świat. Występ zakończyły nasze głośne oklaski. Chłopcy ukłonili się i podziękowali. Dochodziła 23. Liam z Danielle ulotnili się do swojego pokoju, a za nimi zaraz Carol z Lou. Tata wraz z Lauren podziękowali za gościnność, pożegnali się z Anne oraz z nami po czym obiecali odwiedzić nasz jeszcze na dniach. Wraz z Anne posprzątałyśmy stół oraz salon.
- Emily, na prawdę cieszę się z twojej ciąży. - uśmiechnęła się do mnie Anne zbierając brudne talerze.
- Cieszę się w takim razie, myślałam, że moi rodzice, jak i ty zaczniecie się na nas wydzierać. - zaśmiałam się.
- Coś ty. - parsknęła. - Cieszę się właśnie, że to z tobą będzie miał dziecko. Jesteś na prawdę wyjątkowa. Harry cię kocha jak nikogo innego. - oznajmiła mi Anne.
- Przerażała mnie ta myśl dziecka, ale teraz jestem pewna, że z Harrym i waszą pomocą damy radę wychować nowego członka rodzinki Directioner. - zaśmiałam się do niej.
- Oczywiście! - krzyknęła dumnie. - Będzie miał najlepszą rodzinę o jakiej można marzyć.
Teraz była pewna - wszystko będzie dobrze. Ze wsparciem Anne, Lauren oraz taty i reszty damy radę wychować nasze dziecko. Była wdzięczna losowi za takie szczęście...

************
krótko i nudno.. przepraszam! brak weny.
dziękuje za 80 pozytywnych reakcji do poprzedniego rozdziału, jestem normalnie w szoku!
NADAL NIE POMAGACIE MI CO DALEJ Z CIĄŻA EMI :< głosy są po równo...
aaaa, 50 000 wyświetleń prawie, dobijemy dzisiaj, hmm? :D
dzisiaj późnym wieczorem dodam kolejny rozdział, zrekompensuję się za ten :)
przepraszam też, że nie pisałam cały weekend, ale chciałam odpocząć i całe dnie spędzałam poza domem.
jak zawsze dziękuje za komentarze i reakcje, kocham was!
xoxo, one thing.
************



one direction <3

piątek, 24 lutego 2012

ROZDZIAŁ 29

Wakacje dobiegały końca, a ślub Lauren i taty miał odbyć się już za trzy tygodnie. Wstałam z rana w miarę wypoczęta, założyłam szlafrok i zeszłam na dół ślamazarnym krokiem.
-Cześć Emily. -krzyknął Niall. -Robię naleśniki, chcesz? -uśmiechnął się do mnie blondas, który przerzucał naleśnika na drugą stronę.
-O, tak. Umieram z głodu. -zaśmiałam się związując włosy z koczka.
-A jak się czujesz? -zapytał mój przyjaciel kontrolnie.
-Muszę przyznać, że świetnie. -zabrałam jednego naleśnika po czym sięgnęłam po Nutelle.
-Jakie dzisiaj plany? -gawędził ze mną przygotowując stertę naleśników dla reszty.
-Jadę do Lauren i taty... z Harrym. -powiedziałam niepewnie.
-Powiedzieć im o tym? -zapytał ciekawski Niall.
-Tak... -westchnęłam przegryzając naleśnika.
-Będzie dobrze. -puscił mi oko.
Przez dobrą godzinę wspólnie rozmawialiśmy robiąc na zmianę naleśniki, śmiejąc się i rozmawiając. Gotowanie z Niallem to była przyjemność. Zero marudzenia, jęczenia bądź narzekania - tak jak to jest z Harrym.
-Jak myślisz, jak zareaguje tatuś na twoją ciąże? -zapytał Niall rozlewając ciasto po patelni.
-A jak myślisz? -popatrzyłam na niego. -Jestem pewna, że powie "A nie mówiłem...". -oznajmiłam parodiując mojego tatę.
-Ostrzegaliśmy was. -zaśmiał się.
-Przeszłości niestety nie da się cofnąć. -westchnęłam.
Kilka minut później wszyscy zaczęli powoli schodzić się do kuchni.
-Mm, coś mi tu ładnie pachnie. -powiedział na wejściu Lou.
-Nasze naleśniki. -rzekłam dumnie pokazując na mnie i na Niall'a.
-Chwała wam. -złożył ręce Louis.
Zaraz po nim pojawiła się Rachel z Carol oraz Liam. Wystarczało kilka minut by sterta naleśników została pochłonięta.
-Cóż... -popatrzył się Niall na zajadających się przyjaciół. -Zayn z Harrym nie zdążyli. -zaśmiał się do mnie.
-Pójdę zobaczyć co u Harrego. -uśmiechnęłam się do niego.
Sprawnym krokiem zmierzyłam do pokoju Harrego. Tak jak myślałam jeszcze spał. Ułożyłam się wygodnie obok niego.
-Dzień dobry śpioszku. -pocałowałam go w policzek.
-K-która godzina? -zapytał zaspany Hazza.
-11... -zaśmiałam się wstając i podchodząc do okna.
-A to jeszcze pięć minut. -położył się z powrotem.
-O nie, nie, nie. -zaśmiałam się odsłaniając żaluzje.
-Kochanie! -krzyknął zasłaniając oczy z przerażenia.
-Czas wstawać. -wyszczerzyłam się do niego.
Poszłam do łazienki ,przygotować się na dzisiejszą konfrontację z tatą. Cholernie bałam się tej rozmowy. Nie wiedziałam jak zareaguje. Czy się ucieszy czy zacznie wrzeszczeć? U niego nigdy nic nie było wiadomo... Stanęłam przed lustrem w samej bieliźnie. Obejrzałam się bokiem oglądając mój brzuch. Urósł czy nie? Ciężko było powiedzieć. Na szczęście żadnej zmiany nie widziałam, na razie... Przerażała mnie myśl rozstępów, obwisłej skóry i przytycia. Obawiałam się, tego iż Harry przez to przestanie mnie kochać. Przede mną cholernych dziewięć miesięcy humorków, nudności oraz różnego typu zachciewanek. Nagle do łazienki wszedł Harry.
-A co ty robisz przed lustrem w samej bieliźnie? -wytrzeszczył oczy zarzucając ręcznik na ramię.
-Harry... -zaczęłam niepewnie. -Przytyłam? -dotknęłam mojego brzucha.
-Słoneczko. -podszedł do mnie zamykając przy tym drzwi od łazienki. -To dopiero pierwsze dni... -objął moją twarz.
-Ale, pomyśl... -łzy zaczęły napływać mi do oczu. -Jak będę wyglądać za 9 miesięcy. -spuściłam głowę w dół.
-Nadal tak pięknie jak wyglądasz. -pocałował mnie delikatnie w usta.
-Chyba wręcz przeciwnie. -schowałam twarz w rękach.
-Nawet tak nie mów głuptasie. -zabrał ręce z mojej twarzy i przytulił.
Uwielbiałam to w Harrym - nie ważne co powiedział, zawsze dodawał mi otuchy, a zarazem potrafił uspokoić. Nie potrafiłam zrozumieć tego jak on to wszystko znosi. Jego dziewczyna jest w ciąży, w dodatku przez przypadek, a na domiar tego w końcu będzie trzeba ogłosić to światu i wszystkim fankom. Właśnie, fankom - tego bałam się najbardziej. Wiedziałam, że po umieszczeniu tej informacji w mediach rozpęta się wokół nas jedna wielka sensacja. W końcu zespół jest teraz na szycie. Masa plotek i doniesień będzie krążyła po internecie. Będę musiała liczyć się z ostrą krytyką, komentarzami ze strony fanów, dziennikarzy oraz papparazich.
-Damy radę, prawda? -popatrzył mi głęboko w oczy.
-Oczywiście. -wymusiłam uśmiech na twarzy.
-Ty, ja.. -pokazał na siebie palcem, potem na mnie. -I ten mały brzdąc który siedzi w twoim brzuszku. -dotknął mojego brzucha ręką.
-Zgadza się. -objęłam jego szyję rękoma, po czym pocałowałam.
-Kocham cię, ale... -popatrzył na mnie śmiejąc się.
-Ale... ? -spojrzałam na niego niepewnie.
-Ale daj mi się teraz wykąpać. -zaczął się śmiać.
-Ależ ty kochany. -walnęłam go ręcznikiem wystawiając język.
-Ty też. -puścił mi oko.
-Masz 30 minut. -powiedziałam do niego zmierzając w stronę drzwi.
Założyłam z powrotem szlafrok, zmierzając do pokoju. Na korytarzu zatrzymała mnie Rachel. Wyglądała na zdenerwowaną. Chciała o czymś ze mną porozmawiać. Wbiegłam do pokoju jak szalona. Szybko założyłam letnią, sukienkę w kwiatki i baleriny po czym poszłam do pokoju Niall'a.
-Mogę? -zapukałam wychylając się zza drzwi.
-Jasne. Wchodź. -opierała się o parapet moja przyjaciółka.
-Co się dzieje? -podeszłam do niej uśmiechając się.
-Nie wiem jak ci to powiedzieć... -wyglądała przez okno oglądając uliczny ruch.
-Co się stało? -spoważniałam nagle oczekując na odpowiedź.
-Moja mama chcę się stąd wyprowadzić. -opuściła głowę w dół Rachel.
-Jak to?! Gdzie? Dlaczego? -zaczęłam nerwowo pytać.
-Ma dość tego miejsca, mojego ojca, wszystkie jej wspomnienia stąd wywołują płacz... Chcę zacząć życie na nowo w Irlandii, znaleźć sobie kogoś w kim się zakocha i znów zaczął żyć normalnie. -rzuciła mi się w ramiona płacząc.
-Z tobą chcę się wyprowadzić? -spytałam niepewnie uspokajając ją.
-Tak, chcę abym jechała z nią.. -mówiła przez płacz.
-Możesz się jej sprzeciwić. Nie musisz wcale wyjeżdżać. -głaskałam po głowie moją przyjaciółkę nie wypuszczając ją z ramion. -Co z twoim tatą? Dziadkami? Niall'em i nami? -spytałam podając chusteczkę z szafki.
-Nie wiem Em, nic nie wiem. -powiedziała bezradnie wycierając oczy.
-Nie rób nam tego. -posmutniałam nagle siadając na łóżku.
-Źle się czujesz? -podbiegła do mnie z troską.
-Nie! Spokojnie! -uśmiechnęłam się do niej. -Już usiąść sobie nawet nie można? -uspokoiłam ją.
-Tata jeszcze o niczym nie wiem, ale mama chcę wnieść papiery rozwodowe. Pomimo, że 'niby' się zmienił nie potrafi go na nowo pokochać i mu zaufać. Zranił ją, a takich rzeczy jak on jej robił nie zapomina się. Dziadkowie w sumie optymistycznie zareagowali na ten pomysł. -powiedziała siadając obok mnie, opierając głowę na ramieniu. -Mama ma tam siostrę, która ma duży dom i dobre warunki do mieszkania. Miałybyśmy godne życie... -dodała zamyślając się.
-Chcesz jechać? -spytałam się jej.
-W sumie... czemu nie? Myślałam o tym już sporo. -wzruszyła ramionami. -Może chociaż tam nam się poszczęści. -uśmiechnęła się do mnie.
-Rachel, pomyśl. -popatrzyłam na nią. -Tutaj masz mnie, swoją najlepszą przyjaciółkę, z którą spędziłaś połowę życia, Niall'a, którego kochasz, wspaniałych przyjaciół... -powiedziałam próbując zniechęcić ją do przeprowadzki.
-Właśnie... Niall. -spuściła głowę w dół.
-Co jest z Niallem? -spytałam nerwowo.
-Pamiętasz Andiego? -wstała z łóżka zmierzając ponownie do okna.
-Oczywiście, że pamiętam. Trudno go zapomnieć... -zrobiłam odrzucającą minę na samą myśl o tym kolesiu.
-Spotkaliśmy się ostatnio. -powiedziała zawstydzona.
-Że co? Oszalałaś? -wstałam ze zdziwienia z miejsca.
-Emily, on wrócił i... się zmienił. -popatrzyła na mnie.
-Tacy ludzie nigdy się nie zmieniają. Nie pamiętasz jak zdradził cię z połową szkoły i publicznie ośmieszył mówiąc, że byłaś dziewicą? -spojrzałam na nią zszokowana.
-Oj tam, to były dziecinne czasy. -parsknęła zamachując ręką.
-To było trzy lata temu... -popatrzyłam na nią spode łba. -Rzucił cię pod koniec pierwszej, wyjechał, znów wrócił, i co? Oczekuję, że przyjmiesz go z otwartymi ramionami? -zaśmiałam się na samą myśl o tym.
-Przez te trzy lata w Ameryce naprawdę się zmienił. -zaczęła go bronić.
-Nie bądź głupia, Rachel... -zezłościłam się na nią. -Myślisz, że w tej Ameryce nie przeleciał każdej cheerleaderki, która chodziła gołą dupą i machała pomponami? -podeszłam do niej.
-Nie wiem, nie było mnie tam. -odpowiedziała chamsko. -Nie chcesz, nie musisz mi wierzyć, ale nie ja teraz jestem w ciąży. -rzekła zakładając ręce.
-To było już przesada... Zastanów się nad sobą dziewczyno. -otworzyłam usta ze zdziwienia po czym bez zastanowienia odwróciłam się zmierzając do wyjścia.
-Em... -powiedziała próbując mnie zatrzymując.
Słysząc te słowa od własnej przyjaciółki zabolało mnie serce. Trzasnęłam drzwiami i zszokowana stałam dłuższą chwilę przy drzwiach. Co jej strzeliło do łba? Nigdy taka nie była. Może to nagłe przybycie flirciarza Andiego z czasów początku liceum. Nie poznawałam jej. Kochała Londyn na zabój i nigdy nie myślała o przeprowadzce, a tym bardziej o opuszczeniu osób, które kocha. Nagle uświadomiłam sobie, że mówiąc o Andym chciała dać mi do zrozumienia, że to koniec związku z Niallem. Nie mogłam jej na to pozwolić. Nasz blondasek był wyjątkowy, uroczy, kochany, a zarazem słodki - przeciwieństwo Andiego, który na każdym kroku ogląda się za innym dziewczynami, w dodatku nie ukrywając tego. Miliony myśli zasuwały mi się na głowę. Miałam kolejne zmartwienie na głowię, dzień na prawdę zapowiadał się miło. Weszłam do pokoju po torbę po czym zeszłam na dół.
-Co tak długo? -popatrzył na zegarek Hazza.
-Coś mi się przedłużyło. Możemy iść. -powiedziałam przygnębiona zmierzając do drzwi.
-Dobra, dobra. To jedziemy. -wziął kluczyki z blatu dołączając do mnie.
Podczas drogi Hazza zauważył, że coś jest nie tak. Doskonale wiedział gdy coś mnie gryzło. Bez namysłu opowiedziałam mu o dzisiejszej rozmowie z Rachel. Tak jak ja nie mógł opanować zdziwienia. Moja przyjaciółka taka nigdy tak się nie zachowywała, w czym jeszcze bardziej uświadomił mnie Harry popierając mnie. Nie chcieliśmy mieszać się w nasze sprawy, ale sumienie podpowiadało mi, że muszę. Cała ta przeprowadzka i Andy nie wróżyły nic dobrego. Tę sprawę postanowiliśmy odstawić na później. Pierw czekała nas rozmowa z moim tatą i uświadomienie go o dziecku, które jest w drodze. Miałam nadzieję, że ucieszy go nowina o wnuczku bądź wnuczce.
-Nie tylko ja mam rodziców, którzy zostaną dziadkami. -zwróciłam się patrząc na Harrego.
-To kiedy zapraszamy moją mamę do nas? -westchnął Harry prowadząc samochód.
-Im szybciej tym lepiej. -uśmiechnęłam się delikatnie.
-No to dzisiaj wieczorem do niej zadzwonimy. -złapał mnie za kolano.
Gdy byliśmy coraz bliżej mojego domu serce zaczęło walić mi jak oszalałe. Wizyta była niezapowiedziana. Nie mieliśmy, więc pewności czy będą w domu, ale w końcu jest sobota, po południe...
-Gotowa? -złapał mnie za rękę otwierając drzwi od samochodu.
-Teraz albo nigdy. -wymusiłam uśmiech na swojej twarzy. -Musimy być dobrych myśli. -dodałam.
Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi je Lauren, która na nasz widok rzuciła mi się na ramiona.
-Nie dzwoniliście, nie pisaliście, nawet nie odwiedziliście nas po pobycie na Bali. -pokiwała głową Lauren przytulając naszą dwójkę.
-Przepraszamy, ale po powrocie zebrało się trochę spraw do załatwienia. -usprawiedliwiłam nas. -Tata jest? -spytałam rozglądając się po domu.
-Jakieś dziesięć minut temu pojechał odwieść Katie do koleżanki. Zaraz powinien być. -uśmiechała się do nas. -Siadajcie. -wskazała na kanapę. -Chcecie coś do picia? -zaproponowała wymieniając różne napoje.
-Ja poproszę kawę. -odpowiedział z uśmiechem Hazza.
-Już się robi. Poczekajcie chwilkę. -pobiegła do kuchni Lauren.
Poczekaliśmy dosłownie trzy minuty, gdy Lauren ponownie dołączyła do nas.
-No to opowiadajcie co u was! -weszła do salonu z dwoma filiżankami kawy.
-Nudno. -zaśmiałam się. -Wyjazd był naprawdę niesamowity. Nigdy nie widziałam takiego pięknego miejsca jak Bali, naprawdę. -zachwycałam się nie przestając wychwalając Indonezji.
-Hm, to może namówię twojego tatulka na podroż poślubną. -zaśmiała się popijając kawę.
-A u was jak tam? Jak przygotowania? -wypytałam moją przyszła macochę.
-Przez tydzień twojej nieobecności rozdawałam z tatą zaproszenia gościom. Jeszcze dzisiaj pod wieczór jedziemy do mojej ciotki i do waszych dziadków. -wstała nagle z miejsca. -Właśnie, właśnie. -szperała w szafce. -Proszę bardzo. -wręczyła nam śliczną kopertę na której widniał napis Harry Styles & Emily Croft.
-Czyżby to o czym myślę? -otworzyłam wspólnie z Harrym czytając zawartość koperty.
-Owszem. -puściła mi oko siadając obok nas.
-Dziękujemy. -przytuliłam się do niej.
-Na pewno będziemy. -podziękował Hazza przytulając Lauren.
-Ty się szykuj na dwa tygodnie męczarni ze mną. -zachichotała Lauren. -Mamy przed sobą jeszcze przymiarki sukienek, załatwienie kwiatów, zespołu oraz wystroju. Całe szczęście catering, kelnerów, miejsce i księdza mamy za sobą. -pocieszyła mnie.
-Och, to świetnie. -odetchnęłam z ulgą.
-Zapowiada się piękny ślub. -dodał Hazza.
-Taki będzie. -powiedziała dumnie Lauren.
Nagle do domu wrócił mój tata. Na nasz widok tak jak Lauren nie mógł opanować radości. Wyściskał nas jak nigdy. Nalał sobie wody po czym dołączył do nas.
-No to co tam u was dzieciaki słychać? -objął Lauren ramieniem uśmiechając się do nas.
-No... ciekawie. -uśmiechnęłam się do niego.
-Jacy wy opaleni. -przyglądał się nam. -Jak było na Bali? -zapytał czekając na monolog.
-Cudownie. Na prawdę warto odwiedzić Indonezję. Jest wyjątkowa. -oznajmił Hazza łapiąc mnie za rękę.
-Oho, a się rozgadałeś. -zaśmiał się mój tata.
-Dobra. -wzięłam głęboki wdech. -Przyjechaliśmy tutaj z wami o czymś pogadać. -popatrzyłam się na Harrego.
-Mamy się bać? -popatrzyła na mnie Lauren śmiejąc się.
-Nie wiem. -wzruszyłam ramionami.
-No mów już, nie trzymaj nas w niepewności. -pospieszał mnie tata przyglądając się mi.
-Tato, tylko błagam... Zanim coś powiesz wysłuchaj mnie do końca. -poprosiłam go składając ręce.
-Obiecuję! -położył rękę na sercu.
-Liczę też na wasze zrozumienie i wsparcie. -dodałam nerwowo.
-Dobra, dobra. Mów już. -odrzekła nerwowo Lauren.
To już... Nadszedł czas by oznajmić im o mojej ciąży. Wzięłam kilka głębokich wdechów przed tym...
-Sprawy trochę się pokomplikowały... -spuściłam głowę w dół.
-Mam to zrobić za ciebie? -spytał się Hazza podnosząc mój podbródek.
-Nie, nie dam radę. -uśmiechnęłam się do Harrego. -Jestem w ciąży. -popatrzyłam na Lauren i tatę.
Tak jak myślałam - milczeli. Z pewnością ta wiadomość zszokowała ich na tyle by przez kilka sekund nie mogli wydusić z siebie ani słowa.
-Halo? Żyjecie? -pomachałam im przed oczami rękoma.
-W ciąży!? -popatrzyła na mój brzuch Lauren.
-Wiedziałem, że tak będzie... -wstał łapiąc się za głowę tata.
-Jakoś tak wyszło, nie planowaliśmy tego. -zaczęłam znów usprawiedliwiać naszą dwójkę.
-Jakoś tak wyszło? Tylko tyle powiesz? -krążył nerwowo po pokoju mój tata.
-David, uspokój się. -wstała do niego Lauren uspokajając go.
-Nie Lauren, moja osiemnastoletnia córka jest w ciąży! To jest poważne! -oddychał z trudnością.
-Tato... -podeszłam do niego przytulając. -Błagam cię. -rozpłakałam się.
-Em, kochanie. -przytulił mnie głaskając po głowię.
-Nie znienawidź mnie ani Harrego przez to, proszę cię. -wytarłam łzy z moich policzków.
-Nie mam zamiaru. -oznajmił nie wypuszczając z ramion.
-Nawaliliśmy, wiemy o tym doskonale. Niestety przeszłości nie umiem cofnąć, a bardzo bym chciała... Całe życie przed naszą dwójką jest, a tu nagle za dziewięć miesięcy dołączy do nas dziecko. Przepraszam, że cię zawiodłam. -zaczęłam płakać jak małe dziecko.
-Emily. -objął moją twarz rękoma. -Nie gadaj głupot. Ani ty, ani Harry nie zawiedliście mnie. Chciałem dla ciebie jak najlepiej, ale nie mam zamiaru przez ciąże zrywać z tobą kontaktów. Jesteś moją córką i kocham cię. -pocałował mnie w czoło.
-Bałam się tobie o tym powiedzieć. -wtuliłam się w mojego ojca ponownie.
-Cóż, nic na to nie poradzimy. Owszem - jest to dla mnie szok, ale z jednej strony cieszy mnie myśl zostania dziadkiem. -wytarł mi łzy, które spływały mi po policzku.
-Przepraszam. -powtarzałam ciągle.
-Przestań przepraszać głuptasku. Przynajmniej idąc z wózkiem będę młodo wyglądał. -powiedział by mnie rozbawić. -Możecie liczyć na moje wsparcie. -zwrócił się do Harrego i do mnie.
-Dziękujemy za to. -podszedł do niego Harry i przytulił się.
Po stresującej rozmowie wszyscy ponownie zasiedliśmy w salonie ekscytując się zbliżającym ślubem i... moja ciążą. Myślałam, że będzie gorzej. Mój tata jednak był najlepszy ojcem ze wszystkich. Na moment zabrał Harrego na rozmowę. Lauren przez ten czas mi pogratulowała i zaczęła o wszystko wypytywać. Opowiedziałam jej o zamieszaniu z testami oraz reakcją Harrego na ciąże. Przytuliła mnie po czym oznajmiła, że zawsze mogę liczyć na jej pomoc. Miałam wspaniałą rodzinę i przyjaciół. Lepiej nie mogłam trafić. Po trzygodzinnej obecności u mnie w domu stwierdziliśmy, że czas na powrót.
-Dbaj o siebie teraz kochanie. -doradził mi tata na wyjściu.
-Oczywiście, że będę. -przytuliłam go najmocniej jak się da.
-Ja o to zadbam. -pożegnał się moim tatą Harry.
-No ja mam nadzieję. -poklepał go po ramieniu.
-W razie jakiej kolwiek pomocy, pytania pamiętaj, że masz dzwonić do mnie. -uśmiechnęła do mnie Lauren całując na pożegnanie.
-Oczywiście, że będę. -pocałowałam mojego przyszłą macochę na pożegnanie.
-Teraz macie odwiedzać nas częściej. -pomachał mi tata.
-Na pewno będziemy, obiecuję. -odmachnęłam.
-A właśnie! -krzyknęła z daleka Lauren. -Na dniach do was przyjedziemy rozdać reszcie zaproszenia. -krzyknęła do nas z werandy.
-Dobra, dobra. To do zobaczenia! -pomachałam wsiadając do samochodu.
Gdy zasiadłam wygodnie w samochodzie uśmiechnęłam się sama do siebie. Mój tata był już zaliczony. Teraz czekała nas już tylko mama Harrego. Pocieszał mnie fakt iż ona to lepiej przyjmie niż mój tata.
-I co? Jakoś przeżyliśmy. -wyszczerzył się do mnie Hazza odpalając samochód.
-Nie zostałeś rozszarpany przez mojego taty na tej tajemniczej rozmowie? -zaśmiałam się do mojego chłopaka.
-Skądże. Jak zawsze miło sobie pogadaliśmy. -puścił mi oko Hazza kręcąc kierownicą.
Przez całą drogę powrotną do rezydencji One Direction próbowałam wypytać Harrego o czym rozmawiał z moim tatą. Jak zawsze wykręcał się gadką "Mamy swoje tajemnice"... Na marne poszły moje prośby i ładne oczka. Nawet to nie zadziałało. A dziwne, bo zawsze przełamuje się, ale nie tym razem. Podjeżdżając na podjazd przypomniałam sobie o dzisiejszej kłótni z Rachel. Nie miałam ochoty jej aktualnie widzieć, ale nie miałam innego wyboru. Żyłyśmy pod jednym dachem, jakoś musiałam znieść jej obecność. Na wejściu od razu zaatakował mnie Lou.
-Em, Em, Em! -ciągnął mnie za rękę w stronę salonu. -Muszę coś ci pokazać! -mówił skacząc z radości.
-Daj mi wejść do domu. -zaśmiałam się.
-No choooodź! -podskakiwał z radości.
-Co mu jest? -spytałam się Carol, która siedziała przed telewizorem.
-Ja bym na niego uważała. -zachichotała przełączając programy.
-Ja to słyszę. -popatrzył na swoją dziewczynę przymrużając oczy.
-No co chcesz mi powiedzieć? -usiadłam po turecku na kanapie.
-Na pewno ci się spodoba! -pobiegł prędko do kuchni wracając chwilę potem z torbą w ręku.
-Co tam masz? -zapytałam przyglądając się tajemniczej torbie.
-Tadaaaaaaam! -wyciągnął machinalnie bluzkę z napisem "THE BEST UNCLE EVER!"
-Mówiłam. -zaśmiała się Carol. -Dzisiaj na zakupach nie mógł opanować zachwytu. -pokiwała głową uśmiechając się do niego.
-O matko, Lou... -zasłoniłam usta rękoma. -Jest cudowna! -podeszłam do niego oglądając bluzkę.
-To nie wszystko. -wyszczerzył się. -Niall! Liam, Zayn, chodźcie. -krzyknął do przyjaciół, którzy byli aktualnie w kuchniach.
-A po co ci oni? -zapytałam badawczo.
-Zaraz się przekonasz. -powiedział wołając kolegów.
Niall przyszedł z gitarą. Wszyscy zasiedli na jednej kanapie. Nagle blondasek zaczął grać, a chłopcy zaczęli śpiewać kołysankę "Twinkle Twinkle Little Star" w ich własnej wersji. Zaczął Liam, potem wszedł Zayn, za nim zaraz Lou, a na końcu Niall. Muszę powiedzieć, że wyszło idealnie. Zero fałszu, ani jednej pomyłki. Ze wzruszenia aż łezka spłynęła mi po policzku. Nie chciałam płakać. Dzisiaj i tak uroniłam za dużo łez. Po skończonej kołysance podbiegłam do ich czwórki i wyściskałam najmocniej jak się da.
-Mały Styles będzie miał kołysanki na żywo. -uśmiechnął się do mnie Zayn.
-Będzie miał czterech najlepszych wujków na świecie. -przytulił mnie Liam.
-Codziennie będziemy mu śpiewać. -odrzekł Niall odkładając gitarę.
-To był mój pomysł. -powiedział dumnie Lou wskazując na siebie.
-Liczysz na brawa? -zaśmiała się Carol przyglądając się wszystkiemu.
-Owszem. -podbiegł do swojej dziewczyny całując ją w policzek.
-Nie, no przyznaję. Nie mogę uwierzyć, że stać cię na coś takiego. -odwzajemniła pocałunek Carol.
-Potwierdzam. -podniosłam rękę. -Cudownie wam to wyszło. -oznajmiłam nie przestając się uśmiechać.
-Czyli się podoba? -spytał Lou oczekując na moją odpowiedź.
-Oczywiście. -rzuciłam się mojemu przyjacielowi w ramiona.
-Wiedziałem! -odwzajemnił uścisk. -Jesteśmy najlepsi! -podleciał do swoich przyjaciół przybijając z nimi piątki.
-W waszym wykonaniu wyglądało to komicznie. -zaśmiał się Hazza wyłaniając się zza drzwi kuchni.
-Ty już się na odzywaj tatulku. -wystawił do niego język Lou.
Po spędzeniu miło wieczoru powędrowaliśmy na górę z Harrym by wykonać telefon do mamy Harrego. Denerwowaliśmy się - tak jak przed rozmową z moim tatą, ale wiedzieliśmy, że musimy zadzwonić do Anne. Harry nerwowo trzymał słuchawkę powtarzając "Nie odbieraj, nie odbieraj, nie odbieraj". Gdy nagle krzyknął  "Halo?". Wziął na głośno mówiący po czym kontynuował rozmowę ze swoją rodzicielką. Anne wypytywała co u nas słychać. Stęskniła się za nami. Na zaproszenie do nas, aż krzyknęła z radości. Miała przyjechać za dwa dni, więc mieliśmy 48 godzin na przemyślenie jak jej to powiedzieć. Po skończonej rozmowie wzięłam piżamę po czym poszłam wykąpać się do łazienki. Na korytarzu zaczepiłam Carol.
-Jest Rachel? -spytałam Carol wchodzącą po schodach na górę.
-Wiesz co? Chyba nie. -zastanowiła się chwilę. -Z tego co wiem to musiała jechać do mamy dzisiaj. -uśmiechnęła się do mnie.
-Ach, no tak. Mówiła coś dzisiaj. -skłamałam związując włosy.
-No i ma wrócić za dwa dni chyba, ale nie jestem pewna. -podrapała się po głowie Carol.
-No dobra, dzięki. -oznajmiłam zmierzając do łazienki.
A więc chce od nas odpocząć. Miło. Chociaż mogła powiedzieć, że potrzebuję odpoczynku, a nie zostawia mnie bez słowa. Zmartwiło mnie to. Miałam cichą nadzieję, że to chwilowy kryzys u mojej przyjaciółki, bo nie chciałam tracić jednej z najważniejszych osób w moim życiu...



*************
udało napisać mi się ten rozdział w dwie godziny i strasznie mi się podoba :) przepraszam was, że musieliście tak długo czekać, ale miałam ciężki tydzień za sobą, który już minął całe szczęście i obiecuję wam to wynagrodzić przez najbliższe dni.
wyobraźcie sobie chłopców śpiewających tą piosenkę - http://www.youtube.com/watch?v=yCjJyiqpAuU&feature=fvwrel , komedia normalnie, hahahaha <3
z tego co widzę macie mieszane uczucia co do ciąży Emily. zrobiłam ankietę aby pomogła mi co mam dalej z tym faktem robić, ale lipa, bo głosy są można powiedzieć, po równo. proszę was o jedno - zaufajcie mi, wszystko będzie dobrze w tej kwestii.
co do pytań od wielu osób - NA RAZIE NIE KOŃCZĘ OPOWIADANIA! owszem, mam takie plany, bo w końcu każda historia ma swój początek i koniec, więc proszę nie błagajcie mnie abym kontynuowała to opowiadanie, bo chciała bym zacząć nowe, z nową historią i bohaterami.
JEST WAS SETKA! OJEEJ, OJEJ! NIE MOGĘ PRZESTAĆ SIĘ UŚMIECHAĆ!
60 pozytywnych reakcji do 28 rozdziału, dziękuje, dziękuje, dziękuje!
jak zawsze dziękuje wam, jesteście najlepszymi czytelnikami jakimi mogę mieć, kocham was!
następny rozdział jutro z rana bądź dopiero w niedziele!
jakieś pytania? 40922686 - gadu, piszcie <3
xoxo, one thing.
************




wtorek, 21 lutego 2012

ONE DIRECTION - WINNERS !




notka na szybko :)
a więc jestem po obejrzeniu gali Brit Awards i nie umiem opanować swojej radości z wygranej naszych chłopców! płakałam i skakałam ze szczęścia - w końcu wygrali najlepsi!
aktualnie mam na twarzy wieeeeeeeeeeelki uśmiech, co zawdzięczam wspaniałej piątce : harremu, louisowi, liamowi, niallowi i zaynowi <3 JESTEŚCIE NAJLEPSI!
kurcze, nie wiem co mam jeszcze napisać : jaram się cholernie i jestem zajebiście z nich dumna!
kocham ich, są najlepsi i w ogóle dzisiejszy wieczór zaliczam do udanych!
dobranoc, kocham was!



POLAND IS PROUD OF ONE DIRECTION!















niedziela, 19 lutego 2012

ROZDZIAŁ 28

{ EMILY }

Gdy Carol prowadziła mnie do pokoju Louisa byłam pełna obaw. Co takiego ważnego chciała mi powiedzieć? Wchodząc do pomieszczenia zamknęłyśmy drzwi i usiadłyśmy wygodnie na kanapie, która znajdowała się tuż przy łożu Lou'iego. Widząc przerażoną minę Carol postanowiłam zacząć tą konwersację.
-Co się stało? -popatrzyłam na Carol, która spuściła głowę w dół.
-Nie wiem jak ci to powiedzieć... -zawahała się odgarniając włosy za ucho.
-Moją metodą - wal prosto z mostu. -zaśmiałam się by rozluźnić trochę atmosferę.
-Tylko to nie jest byle co... -zaczęła drgać nerwowo nogą.
-Ej, nie denerwuj się. Mi możesz zaufać. -objęłam ramieniem moją przyjaciółkę.
-No dobra... -wzięła głęboki wdech. -Mam obawy... że jestem w ciąży. -powiedziała nerwowo.
-Czekaj, czekaj... -powiedziałam zdezorientowana. -W ciąży powiedziałaś? -wytrzeszczyłam oczy.
-No... tak. -schowała głowę w kolanach.
-Ale skąd w ogóle ten pomysł? -popatrzyłam na moją przyjaciółkę.
-Źle się przez jakieś ostanie trzy dni czuję, dużo jem, mało śpię... -zaczęła opowiadać.
-Nie robiłaś testu ciążowego? -zapytałam poważnie.
-No właśnie nie. -powiedziała przygnębiona. -Chciałam z tym poczekać na ciebie. -przytuliła mnie.
-No dobrze. W takim razie jutro jedziemy z rana na zakupy i kupujemy nawet kilka testów. -przytuliłam moją przyjaciółkę.
-A co jeśli na prawdę jestem w ciąży? -powiedziała ze łzami w oczach.
-Carol. -popatrzyłam jej prosto w oczy. -Nic nie poradzisz na to, że będziecie mieli dziecko... Lou'is na pewno się ucieszy. Wiem doskonale, że kocha dzieci, więc dlaczego nie miał by pokochać własnego? -pocieszyłam Carol.
-No, ale co jeśli będzie na odwrót? -zobaczyłam smutek w jej oczach.
-Dlaczego zawsze przewidujesz najgorsze? -westchnęłam. -Na pewno tak nie będzie, zaufaj mi. -powiedziałam, po czym moja przyjaciółka oparła swoją głowę na moje ramię.
-Mam nadzieję, że będzie tak jak mówisz. -otarła łzę z policzka.
-A może wcale nie będziesz w ciąży? Przecież to jeszcze nic pewnego... -dodałam z uśmiechem.
-Nie wiem, przekonamy się jutro. -oznajmiła Carol.
-A więc z rana nie ma spania, wstajemy z rana i jedziemy do apteki. -przytuliłam moją przyjaciółkę.
-Dziękuje ci za wszystko. -odwzajemniła uścisk. -Mam jeszcze jedną prośbę... Nie mów nic nikomu. -dodała błagalnie.
-Nie ma za co. Możesz być spokojna, nikomu nie powiem. -powiedziałam wstając z kanapy.
-No dobra. -wymusiła uśmiech na twarzy. -Idź spać, bo jesteś już pewnie zmęczona. -dodała.
-No tak zrobię, dobranoc. -pomachałam zmierzając w stronę drzwi.
-Do jutra. -machnęła ręka.
Wychodząc z pokoju zmierzyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w piżamę. Do głowy przychodziło mi milion różnych myśli. Co jeśli Carol będzie w ciąży? Modliłam się tylko o to by Louis jej nie zostawił samej... Ale pocieszał mnie fakt iż doskonale wiem jaki on jest - kochany i oddany. Jutro kontrolnie miałyśmy przekonać się czy rzeczywiście obawy Carol są prawdziwe. Pełna pozytywnych myśli zmierzyłam do pokoju Harrego. Otwierając drzwi ujrzałam chrapiącego Hazzę. Po cichutku, na paluszkach zgasiłam światło i ułożyłam się wygodnie na łóżku. Oczy same mi się zamykały. Byłam padnięta po podróży. Wystarczała dosłownie chwila bym zasnęła. Z rana obudziłam się o 9. Przeciągnęłam się na łóżku po czym wstałam i powędrowałam do kuchni. Nikt najwyraźniej jeszcze nie wstał, prócz Carol, która siedziała przy stole jedząc kanapki z dżemem, przegryzając na zmianę z kabanosem.
-Ciekawe połączenie. -zaśmiałam się wchodząc do kuchni.
-Teraz już wiesz, dlaczego mam obawy. -uśmiechnęła się.
-Jem śniadanie, przebiorę się i możemy jechać. -powiedziałam włączając expresso.
-Już dłużej nie wytrzymam siedząc w niepewności. -oznajmiła wstawiając brudne naczynia do zmywarki.
-No to idź się ubieraj już. Mi są potrzebne dosłownie dwadzieścia minut na wyszykowanie się. -pogoniłam ją.
-Już lecę. -zmierzyła w stronę schodów.
Jak najszybciej wypiłam kawę i zjadłam kanapki, które sobie zrobiłam. W pokoju wygrzebałam jakieś krótkie spodenki, koszulę w kratę i białe conversy po czym związałam włosy w koczek i zeszłam na dół.
-Gdzie lecicie? -zapytał Niall, który właśnie oglądał poranne bajki dla dzieci.
-Do sklepu. Carol mówiła mi, że przez moją nieobecność zaczęły się wyprzedaże. -skłamałam.
-Ach, no tak. -zaśmiał się.
-Co się tak bawi? -wystawiłam język
-Nic, nic. -uśmiechnął się do mnie.
-No ja myślę. -popatrzyłam na niego spode łba.
-Udanych zakupów. -powiedział z pełną buzią płatków.
-Dziękuję, smacznego głodomorze. -uśmiechnęłam się po czym wraz z Carol zmierzyłyśmy w stronę mojego samochodu.
Jadąc w samochodzie panowała krępująca cisza... Widziałam strach w oczach Carol. Dzisiaj miała się dowiedzieć czy rzeczywiście będzie miała dziecko.
-Skłamałam, że jedziemy na zakupy. -oznajmiłam moje przyjaciółce, która wyglądała przez okno samochodu.
-Okej. -powiedziała zamyślona.
Wstąpiłyśmy do apteki w centrum Londynu. Bez jakiego kolwiek zastanowienia poszłyśmy do półki z testami ciążowymi. Była ich cała masa. Najróżniejsze firmy i ceny. Dla pewności wybrałyśmy sześć różnych po czym podeszłyśmy do kasy.
-Chcę wracać. -oznajmiła mi Carol chowając testy do torebki.
-Chłopcy trochę się zdziwią, że tak szybko wróciłyśmy z zakupów. -podrapałam się po głowie.
-Powiemy im najwyżej, że nic ciekawego nie było. -powiedziała nerwowo. -Wybacz, ale czym prędzej zrobię ten test, tym będę spokojniejsza. -rzekła Carol.
-No dobrze. To chodźmy. -wyjęłam kluczyki do samochodu z torebki.
-Przepraszam, że cię w to wciągnęłam. -przepraszała mnie Carol gdy wsiadłyśmy do samochodu.
-Nie gadaj głupot. -uśmiechnęłam się do niej odpalając samochód.
-Nie gadam głupot. Nie wiem co bym zrobiła gdybym nie powiedziała temu nikomu. -spuściła głowę w dół.
-Ale powiedziałaś mi i jest dobrze. -pocieszyłam przyjaciółkę.
Gdy dotarłyśmy do domu po godzinie nieobecności wszyscy zdziwili się, że tak szybko wróciłyśmy. Usprawiedliwiłam nas brakiem chęci na zakupy i pustkami w sklepach. Wszyscy całe szczęście uwierzyli.
-Nie ładnie jest wychodzić bez pożegnania. -objął mnie Hazza.
-Przepraszam bardzo, ale spałeś i nie chciałam cię budzić. -uśmiechnęłam się do niego słodko.
-Jakoś ci to wybaczę. -pocałował mnie w policzek.
-Wybacz, pójdę się przebrać w wygodniejsze ubrania. -uwolniłam się z jego objęć po czym poleciałam za Carol, która bez słowa poszła do pokoju.
-A moja Carol gdzie się schowała? -spytał się mnie Lou, który oglądał jakiś teleturniej.
-Chyba też poszła się przebrać. -znowu skłamałam.
Wbiegłam szybko do pokoju Harrego po czym założyłam krótkie, dresowe spodenki i biały podkoszulek. Udałam się od razu do pokoju Carol. Zapukałam.
-Wchodź, wchodź. -krzyknęła Carol.
-Gotowa? -zapytałam moją przyjaciółkę podchodząc do niej.
-Emily, boję się... -powiedziałam z przerażeniem czytając instrukcję jednego z testów.
-Jak nie zrobisz, nigdy się nie dowiesz. -pocieszyłam ją.
-No wiem, wiem. -westchnęła wyciągając test.
-Mam zrobić z tobą, żebyś poczuła się bardziej komfortowo? -zaśmiałam się.
-Chyba ty nie jesteś w ciąży... -popatrzyła na mnie spode łba.
-No coś ty. -wybuchnęłam śmiechem.
-Jeśli byś mogła... Przynajmniej czułabym się lepiej. -uśmiechnęła się delikatnie.
-No dobra, to idź pierwsza. -wręczyłam jej małe, niebieskie pudełeczko.
Zamknąwszy się w łazience czekałam na relacje. Prawdopodobnie to było najgorsze minuty w moim życiu. Nie mogłam usiedzieć w miejscu. Gdy wyszła, czekałam na relacje...
-I co, i co? -podleciałam do niej.
-Nic jeszcze nie wiadomo, będzie wiadomo za kilka minut. Idź przez ten czas ty. -wręczyła mi różowe pudełeczko innej firmy z testem.
Weszłam, wyjęłam test i zrobiłam to co miałam zrobić. Dziwnie czułam się robiąc ten test ciążowy... Doskonale wiedziałam, że będzie negatywny, ale skoro to miało dodać jej otuchy postanowiłam się poświęcić. Gdy skończyłam położyłam mój test obok testu Carol. Wyszłam z łazienki uśmiechnięta.
-Gotowa by się przekonać? -uśmiechnęłam się do niej.
-Nie. -stała pełna obaw. -Zróbmy dla pewności od razu drugi. -powiedziała sięgając po kolejny test.
-No dobrze. -westchnęłam. -Skoro tak uważasz. -przepuściłam ją w drzwiach do łazienki.
Usiadłam sobie wygodnie na łóżku czekając na Carol. Rozglądałam się po pokoju rozmyślając co by było gdyby do naszej rodziny Directioner dołączył taki mały, słodziutki brzdąc. Na pewno było by wesoło.
-Emily, po której stronie kładłaś swój test? -spytała się mnie Carol, która trzymała w ręku cztery zrobione testy.
-Hm, nie pamiętam. -zamyśliłam się. -Chyba od prawej. -odpowiedziałam niepewnie.
-Od prawej? -popatrzyła na jeden z czterech testów.
-Carol... -podeszłam do niej niepewnie. -Co się stało? -spytałam zdenerwowana.
-Trzy z nich są negatywne... -powiedziała zszokowana. -Jeden... jest... pozytywny. -pokazała mi na jeden.
-Poczekaj... -przypatrzyłam się mu z niedowierzaniem.
-To twój? -spytała się mnie.
-No coś ty. Ja nie jestem w ciąży. -parsknęłam.
-To w takim razie mój?! -jęknęła przerażona Carol.
-Boże, sama już nie wiem. -złapałam się za głowę.
-Dobra, zostały nam jeszcze dwa... -poszłam w stronę siatki z testami.
-Ten jest twój. -wręczyłam jej. -Ten mój. -wzięłam dla siebie.
-Idź pierwsza. -rzekła moja przerażona przyjaciółka.
-Nie, ty idź. -popchnęłam ją w stronę łazienki.
Usiadłam nerwowo na łóżku. Jeden z testów był pozytywny! Jak to było możliwe? Czekając na Carol poczułam w kieszeni dźwięk sms-a.
"Witam Emily, piszę z agencji modelek NEXT. Twoja aplikacja została pozytywnie rozpatrzona. Zostałaś przyjęta do grona naszych modelek i modeli! Bardzo się z tego powodu cieszymy i pragniemy zaprosić cię na pierwszą, profesjonalną sesję! Oczekuj telefonu na dniach. Do zobaczenia!"
Ucieszyłam się na tę wiadomość, ale nadal w środku byłam zdenerwowana... Gdy Carol wyszła pokazałam jej tego sms-a, obie zaczęłyśmy się cieszyć, gdy nagle przypomniałyśmy sobie co mnie jeszcze czeka...
-Dla pewności położyłam mój test na szafce. -powiedziała Carol. -Teraz twoja kolej. -przytuliła mnie Carol.
-No dobra... -zmierzyłam niepewnym krokiem do łazienki.
Wyjęłam test i zrobiłam to co powinnam. Nerwowo odłożyłam go na rogu wanny po czym poszłam z powrotem do łazienki. Obie bezradnie usiadłyśmy na łóżku czekając na efekt.
-To nie możliwe... -powiedziałam zapatrzona w ścianę.
-Co nie możliwe? -spytała mnie ciekawa Carol.
-Że to może ja jestem w ciąży. -oznajmiłam zdezorientowana.
-Sama powiedziałaś, że zrobiliście to na Bali, więc... -nie dokończyła Carol.
-Ale, ale... -schowałam twarz w rękach. -Nie, nie. To na pewno nie ja. -powtarzałam.
-No dobra, chyba czas iść się przekonać. -stanęła nade mną moja przyjaciółka.
-No chodźmy. -wstałyśmy i za ręce zmierzyłyśmy do łazienki.
Każda z nas sięgnęła po swój test nie patrząc na wynik. Miałyśmy to zrobić razem.
-Carol, nie chcę... -popatrzyłam na test.
-Damy radę. -wspierała mnie.
Na trzy, cztery obie odwróciłyśmy nasze testy...
-Co masz? -spytałam.
-Jedną kreskę... -powiedziała zdezorientowana sięgając po pudełko.
-Co to oznacza? -zapytałam patrząc na mój.
-Że... że nie jestem w ciąży. -wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.
-O matko... -odłożyłam mój z powrotem.
-Em, co się stało? -podeszła do mnie.
-Carol... -zaczęłam niepewnie. -Jestem w ciąży. -podałam jej test, który wskazywał dwie, poziome kreski.
-Poczekaj, poczekaj. -szukała nerwowo mojego pudełeczka. -O jest. -wzięła go i zaczęła doszukiwać się co oznaczają te kreski.
-Co ja zrobię? -rozpłakałam się.
-O matko, rzeczywiście. -odłożyła pudełeczko z otwartą buzią.
-Carol. -rzuciłam się jej na szyję rozpłakując się.
-Skarbie, dasz radę. -przytuliła mnie.
-Nie, nie dam... Co na to Harry? Tata, Lauren? Co z moją karierą modelki, która miała właśnie się zacząć? Co ze studiami, które zaczynają się za kilka dni? -zaczęłam rozpaczać.
-Pierw pogadaj z Harrym. Potem będziecie się martwić. -wytarła mi łzy z oczu.
Dłuższą chwilę posiedziałyśmy jeszcze w łazience. Musiałam się wypłakać. Byłam zdezorientowana. Nic przez te wszystkie dni nie wskazywało na to, że jestem w ciąży. Nie miałam nudności, nic mnie nie bolało, nie chciało mi się spać. Carol zaczęła mi tłumaczyć, że przed moim przyjazdem trochę czytała informacji z internecie i niektóre kobiety początki ciąży przechodzą bardzo dobrze. Bez jakich kolwiek komplikacji. Po chwili załamki schowałyśmy wszystkie testy z powrotem do torebki i ukryłyśmy w bezpiecznie miejsce. Jedyne co mi się chciało to płakać. Bałam się reakcji wszystkich na temat mojej ciąży. Wiedziałam jedno - wpadłam. Nawet nie chciałam myśleć co będą gadać - "A nie mówiłam!", "Mieliście się zabezpieczyć!". Tragedia... Załamana poszłam do pokoju Harrego i rzuciłam się na łóżko, płacząc w poduszkę. Nagle usłyszałam, że ktoś wchodzi, to był Harry.
-Emily. -podbiegł do mnie. -Carol mi powiedziała, że jesteś w pokoju. -przytulił mnie.
-Harry... -zaczęłam niepewnie.
-Co się dzieje moje słoneczko? -wytarł łzy z mojej buzi.
-Błagam cię, nigdy mnie nie zostawisz, prawda? -spytałam przez łzy.
-Nigdy. -położył rękę na sercu.
-Nawet jeśli będziemy mieli dziecko? -popatrzyła na niego czekając na jego reakcje.
-Dziecko? -popatrzył na mnie.
-Tak...-schowałam twarz z poduszce.
-O czym ty mówisz? -wziął poduszkę i czekał na wyjaśnienia.
-No bo... -wzięłam głęboki wdech. -Carol dzwoniła do mnie by powiedzieć mi o tym, że ma obawy, że jest w ciąży. Pojechałyśmy dzisiaj kupić testy. Zrobiłam jeden by czuła się bardziej komfortowo... Gdy jeden okazał się pozytywny nie wiedziałyśmy której to z nas. To zrobiłyśmy jeszcze raz... -zaczęły łzy spływać mi z oczu.
-Kochanie. -objął moją twarz.
-Harry. -rzuciłam mu się w ramiona.
-Nic na to nie poradzimy. Najwyraźniej twój sen na Bali był proroczy. -uśmiechnął się do mnie.
-Ale... to zrujnuje twoją karierę. Przecież mamy dopiero 18 lat... -rozpłakałam się.
-Nie zrujnuję. Będę miał motywację, żeby zarabiać na ciebie i nasze dzieciątko. -dotknął mojego brzucha.
-Kocham cię. -pocałowałam go czule.
-Ja ciebie też. -odwzajemnił pocałunek. -Błagam cię... Nie zamartwiaj się tym dłużej. To wspaniała wiadomość. -przytulił mnie.
-Zostaniesz tutaj ze mną chwilę? -poprosiłam go.
-Oczywiście. -położył się obok mnie po czym objął.
Leżeliśmy wspólnie, przytuleni. Cały czas nie mogłam powstrzymać płaczu. Całe szczęście miałam obok siebie Harrego, który mnie wspierał i powtarzał, że mnie kocha oraz nasze dziecko...
-Musimy o tym wszystkim powiedzieć. -głaskał mnie po brzuchu Hazza.
-Wiem. -westchnęłam wpatrując mu się w oczy.
-To całkowicie zmieni nasze życie. -odrzekł odgarniając mi kosmyk włosów.
-Z pewnością. -westchnęłam. -Dzisiaj dostałam pozytywna odpowiedź z agencji modelek... Będę musiała zadzwonić i powiedzieć im o zaistniałej sytuacji... a na studia pochodzę z cztery miesiące. -rozmyślałam.
-Damy radę. -przytulił mnie z całej siły.
Po poważnej rozmowie na temat naszej przyszłości ogarnęłam się i wspólnie zeszliśmy na dół. Postanowiliśmy powiedzieć naszym przyjaciołom o nowince...
-No wreszcie! Dłużej się nie dało? -odrzekł oburzony Lou.
-Poleżeliśmy trochę... -uśmiechnął się Hazza po czym spoważniał.
Stanęliśmy przed telewizorem zasłaniając Zayn'owi i Liamowi ich ulubiony serial.
-Ej nooo, czekałem na ten moment cały tydzień. -jęknął Liam.
-Jaaaaa też, zaraz Juan pocałuje się z Benitą. -dodał zrozpaczony Zayn.
-Cicho bądźcie! -uciszyła chłopaków Carol.
-A więc... -wziął mnie za rękę Hazza.
-Mam nadzieję, że to coś ważnego, że przerywacie mi mój ulubiony serial. -powiedział oburzony Zayn.
-Bardzo poważnego. -powiedziałam z wymuszonym uśmiechem.
-No to czekamy! -powiedział radośnie Niall, który jadł popcorn.
-Ale nagrajcie ten moment dla mnie. -błagał nas na kolanach Liam.
-Właśnie, bo powtórek nie ma. -dodał kolejny fan brazylijskich seriali - Zayn.
-Nie chcecie wiedzieć? -spytałam oburzona.
-Oczywiście, że chcemy, ale Niall - mógłbyś dać trochę popcornu. -krzyknął Lou do Niall'a.
-Sam se idź. -wystawił do niego język. -To jest moje. -wziął miskę i zasłonił ją rękoma.
-Ale ty jesteś. -wstał Louis zmierzając do kuchni. -Będziesz czegoś chciał... -zwrócił się do blondynka.
-Ekhem... -odkaszlnęłam.
-Zaraz wracam. -zwinnym krokiem poszedł do kuchni.
-Nie, czekaj! -krzyknęła do niego zła Carol.-Może posłuchałbyś co mają do powiedzenia twoi przyjaciele? -popatrzyła nie niego spode łba.
-Ale.. -zaczął się usprawiedliwiać stojąc przy drzwiach od kuchni.
-Żadne ale... -popatrzyła na niego jego dziewczyna.
-Kurde, Emily jest w ciąży! -powiedział prosto z mostu Harry. -O was coś poprosić to... -wziął mnie za rękę.
-Coo? -powiedział zszokowany Niall.
-Normalnie. -parsknął Hazza.
-Że co? -wstała z kanapy Rachel i podbiegła do mnie.
-No zrobiłam dzisiaj test i wyszło, że będziemy mieli dziecko.. -westchnęłam.
-Będę wujkiem! -podbiegł do naszej dwójki Lou i uściskał nas.
-Nie tak mocno, uważaj na Em. -poradził przyjacielowi Hazza.
-Oj, przepraszam.
-Nic się nie stało. -zaśmiałam się.
-To wspaniała wiadomość. Będziemy mieli małego bądź małą Styles'a. -pogratulował nam Liam.
-O nie, wyobraźcie sobie takiego drugiego Harrego. -podszedł do nas Zayn i nas uściskał.
-Dzięki. -zaśmiał się Hazza.
-To będzie dziewczynka. -wystawiła język do chłopaków Rachel.
-Zobaczymy... -zaśmiałam się.
-Teraz musisz odpoczywać, więc co chcesz do jedzenia? -zaproponował mi Niall.
-Ej, spokojnie. -uspokoiłam zebrany tłum.
Wspólnie wszyscy zasiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy cieszyć się z powiększania naszej rodzinki Directioner... Miałam wspaniałych przyjaciół - to było pewne... Nasze życie miało się zmienić całkowicie...


*************
mam nadzieję, że nie przestaniecie czytać mojego opowiadania z powodu ciąży Em, ale mam z tym powiązany koniec opowiadania i niestety tak musiało być, przepraszam <3
hoho, jaki długi udało mi się napisać.
rozdział nowy prawdopodobnie dopiero w piątek, mam przed sobą ciężki tydzień :(((
dziękuje Nali i Weronice, dzięki którym wykorzystałam pomysł na testy ciążowe <3
błagam was... nie znienawidzice mnie przez to :( chyba się załamie gdy stracę czytelników...
TAK DLA WYJAŚNIENIA - gdy skończę to opowiadanie możecie spodziewać się kolejnego, to pewne :))
AAA, DNIA 19.03 MÓJ BLOG ODWIEDZIŁO 2100 OSÓB!
dziękuje jak zawsze za reakcje i komentarze.
kocham was !
+W THE HITS RADIO JEST GODZINA Z HARRYM, JARAM SIĘ! <3
http://ukradioplayer.thehitsradio.com/console/
*************


mój słodziak !