wtorek, 31 stycznia 2012

ROZDZIAŁ 18

Po śniadaniu zawiozłam od razu Rachel do domu. Całe szczęście Louis nie wstał. Zjadłyśmy szybko to co miałyśmy pod ręką i poleciałyśmy do samochodu. Moja przyjaciółka bała się stanąć z nim twarzą w twarz. Nie była gotowa na rozmowę z nim... Podczas jazdy siedziała zapatrzona w szybę. Nic nie mówiła... Szkoda mi jej było. Zrobiła coś czego nie chciała, ale czasu niestety nie dało się cofnąć.
-Rachel... -zaczęłam rozmowę.
-Em, błagam cię, nie chcę o tym dłużej rozmawiać. -przerwała mi zapatrzona przez szybę.
-No dobrze... Skoro nie chcesz to nie będę cię zmuszać. -zrezygnowałam.
Podjechałyśmy pod mój dom. Rachel bez słów weszła do domu i zamknęła się w łazience. Postanowiłam ją zostawić... Niech ochłonie, przemyśli i zastanowi się nad sobą. Przebrałam się w jakieś schludniejsze ubrania i pojechałam do Carol. Zeszłej nocy obiecałam, że do niej zajrzę. Podjeżdżając na podjazd powtarzałam sobie w myśli, żeby przez przypadek nie powiedzieć o Rachel i Lou'im... Zapukałam do drzwi. Otworzyła je przesympatyczna mama mojej sąsiadki po czym wskazała pokój w którym znajduję się Carol. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam do pokoju.
-Hej hej. Jak się masz? -wyłoniłam się zza drzwi.
-O Emily, nie wiedziałam, że jesteś. -uśmiechnęła się na mój widok dziewczyna.
-Twoja mama mnie wpuściła.
-No dobrze. Pytasz jak u mnie... Nie wiem co mam powiedzieć. Na pewno lepiej niż wczoraj... ale jakoś wspaniale też nie jest. Pogodziłam się już z faktem, że Lou wybrał Eleanor. Ja byłam tylko na pocieszenie, ale tak zawsze jest. -wymuszała uśmiech Carol.
-Uspokój się. Po odwiezieniu ciebie gadałam z nim... pierwsze co to zapytał o ciebie... Gdzie jesteś. Daj mu czas, on też ma uczucia. Musi to przemyśleć. Jego była go zaskoczyła i nie wiedział co przy tobie zrobić. Z tego co wiem Eleanor była do niego kimś wyjątkowym, ale ludzie się zmieniają. -pocieszałam ją.
-Chyba sobie go daruję... On mógłby mieć każdą. Dlaczego miałby wybrać taką mnie... Zwykłą, skromną dziewczynę. -użalała się nad sobą.
-Wcale jesteś niezwykła! Szalona, uśmiechnięta, ładna, a do tego mądra - to cechy które idealnie opisują twoją osobowość. -uśmiechałam się.
-Jesteś kochana. -przytuliła się do mnie Carol.
-Więc nie płacz ani nie użalaj się nad sobą powodu jakiegoś chłopaka! Żaden nie jest wart twoich łez.
-Masz rację. -otarła łzy Carol.
-No to co powiesz na odwiedziny? -zapytałam niepewnie.
-Nie... Nie obraź się, ale nie mam ochoty jeszcze widzieć Louisa. Za szybko... Kiedy indziej.
-Eh, no dobrze. -wzdychnęłam.
-Przepraszam.
-Nie przepraszaj! Szkoda, że nie masz ochoty jechać ze mną. Najwyraźniej jestem zmuszona jechać sama. -zasmuciłam się.
-A Rachel? -zapytała Carol.
Rachel... Ach tak. Zrobiłam się nerwowa gdy o nią zapytała. Zdecydowanie nie lubiłam kłamać, ani nie wychodziło mi to za dobrze, ale w tej sprawie niestety musiałam. Wyszłam z tego cała... Nic nie podejrzewała całe szczęście. Pogadałyśmy jeszcze chwilę i około 13 zebrałam się. Gdy opuściłam dom mojej sąsiadki nerwy opadły... Nic nie wygadałam. Wiedziałam, że Rachel musi z tym coś jak najszybciej zrobić. Prędzej przy później to się wyda, a gdy Carol dowie się o tym od kogoś będzie sto razy gorzej gdy ona sama jej to oznajmi. Wsiadłam do samochodu i pojechałam z powrotem do posiadłości One Direction. Gdy byłam pod bramą zauważyłam na podjeździe ekipie sprzątająca. Leniom nie chciało się nawet posprzątać. Cali oni...
-Już jestem. -krzyknęłam wchodząc do domu.
-Cześć Emily! -odpowiedział Niall schodzący po schodach pełny radości.
-O Niall! -powiedziałam przerażona.
-Coś się stało? -zapytał niepewnie.
-Nie, nie... Po prostu... jaki tu bałagan. -zaśmiałam się nerwowo.
-Sprzątaczki wzięły się pierw za górę. -powiedział zamierzając do kuchni.
Nagle zza ściany wyłonił się Hazza przytulając mnie.
-Nie umiesz kłamać. -szepnął mi do ucha.
-Niestety... -uśmiechnęłam się. -Wszyscy już wstali?
-Nie. Chyba tylko Lou śpi jeszcze... -odpowiedział Zayn.
-O, cześć. Nie zauważyłam cię, -przywitałam się.
Wraz z Harrym przeszliśmy do kuchni. Cała trójka prócz Louisa siedziała w kuchni popijając kawę.
-Gdzie zgubiłaś Rachel? -zapytał się ciekawski Liam.
-Eee... no... Rachel... musiała... yyy... -jąkałam się.
-Musiała jechać wcześniej. Mamie miała w czymś pomóc. -dokończył za mnie.
-Właśnie! Musiała jechać do dziadków! -krzyknęłam.
-Do dziadków? Harry powiedział, że mamie miała w czymś pomóc... -powiedział zdziwiony Zayn.
-No musi jechać z mamą do dziadków by w czymś im pomóc. -uśmiechnął się Hazza.
-Będą malować salon! -wyrwałam się.
-Salon? -spytał Niall.
-Tak, salon. Na niebiesko. -powiedział Harry patrząc na mnie.
-Lubię niebieski. -uśmiechnął się Niall.
-Chodź kochanie, pójdziemy do pokoju... Chyba czas na nas. -wziął mnie za rękę Hazza.
Idąc po schodach czułam się jak ostatnia idiotka. Nie umiałam kłamać, wszystko komplikowałam. Przeze mnie wszystko mogło wyjść na jaw, na szczęście Harry wszystko uratował.
-Nie umiesz kłamać. Źle ci to wychodzi. Następnym razem pozwól, że ja będe mówił. -zaczął śmiać się.
-Wiem, wiem. Nawaliłam. -rzekłam uśmiechając się.
-Co ci odwaliło z tymi dziadkami i salonem? -wybuchnął śmiechem.
-Pod wpływem nerwów i emocji zdarza mi się gadać głupoty.
-Zauważyłem. -objął mnie Hazza.
Nagle do pokoju, bez pukania wszedł Louis... Zdecydowanie coś go gryzło.
-O, przeszkadzam? -zapytał zawstydzony.
-Nie, nie. Wchodź.
-Możecie mi powiedzieć co zrobiłem wczorajszej nocy? -zapytał Lou zamykając drzwi.
-Na pewno chcesz wiedzieć...? -spojrzałam się na Harrego niepewnie.
-Tak.
-Ja mam mówić czy ty? -spytał się Hazza.
-Po rozmowie na dolę lepiej będzie jak ty mu o tym powiesz. -odpowiedziałam.
-Co się stało? Co przede mną ukrywacie? -denerwował się Lou.
-Stary... Przespałeś się z Rachel. -walnął prosto z mostu Harry.
-Mogłeś trochę delikatniej... -doradziłam.
-Z Rachel?! Z twoją Rachel?! -zapytał mnie zszokowany.
-Taaa.
-Matko święta. -wstał z wrażenia Lou.
-Spokojnie. -uspokajał go Harry.
-Jak mam być spokojny?! Nie rozumiesz... Kilka godzin przed 'tym' rozmawiałem z moją eks, a przed jej przybyciem byłem z Carol. -schował głowę w rękach.
-To przecież nic nie znaczy... -pocieszałam go.
-A... Carol o tym wie? -zapytał niepewnie Lou.
-Nie, tylko ja i Harry.
-A Rachel coś pamięta z zeszłej nocy? -zapytał przygnębiony chłopak.
-Nie za wiele... Pamięta jedynie, że jej się zwierzałeś, ona cię pocieszała i jakoś tak wyszło, że zaczęliście się całować. -powiedziałam niepewnie.
-Nawaliliście. -zaśmiał się Hazza.
-Co jak co, ale ty pocieszać nie umiesz. -rzekłam do niego.
-A ty kłamać. -wystawił język.
-Dobra, dobra... Już wszystko wiem, dzięki. Jedyne co mi zostało to pogadać z Rachel. -wymusił uśmiech Louis.
-Dajcie sobie trochę czasu. -poradziłam.
-Niech zostanie to między naszą czwórką na razie, ok? -upewnił się nasz przyjaciel.
-Nie ma sprawy. -dodał Hazza.
Po opuszczeniu pokoju przez Louisa rozmawialiśmy z Harrym o zaistniałej sytuacji.  Martwiliśmy się nawzajem o naszych przyjaciół. Nie chcieliśmy aby byli wszyscy w konflikcie. A co się stanie gdy Niall nie wybaczy Rachel, albo Carol nie wybaczy Louisowi? Milion pytań nasuwało mi się teraz na myśl...
-O czym myślisz? -zapytał Harry odgarniając kosmyk moich włosów.
-O tym jak mogłabym im pomóc...-rozmyślałam.
-Em, kochanie, nie mieszaj się, to ich sprawa, nie nasza. Są dorośli i sami powinni to załatwić.
-Wiem, wiem, ale ciężko mi się patrzy na smutną Carol, przybitego Louisa i zmartwioną Rachel.
-Nic nie poradzisz. -pocałował mnie w czoło mój chłopak.
Nasza dwójka po wczorajszej imprezie była zmęczona, więc zasnęliśmy na dobre dwie godziny. Obudziliśmy się w sam raz gdy dom był posprzątany. Niall z Liamem zdążyli zrobić zakupy, więc po drzemce przygotowałam wyborną kolacje. Każdy smacznie się zajadał, oprócz Louisa. Nie zjadł ani kęsa. Podziękował po czym poszedł do swojego pokoju.
-A jemu co? -zapytał zmieszany Liam.
-Chyba nadal kac go męczy. -zaśmiałam się nerwowo.
-Ostro wczoraj zabalował. -uśmiechnął się Niall.
-Ty nie byłeś lepszy. -dodał Zayn.
-Każdy z nas wczoraj przesadził. -rzekł Harry popijając herbatę.
Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Jako, że skończyłam już zjeść byłam zmuszona otworzyć drzwi... A w nich zobaczyłam Rachel.
-A co ty tu robisz? -spytałam zszokowana.
-Postanowiłam, że nie będę tego dłużej przeciągać i przy prędzej pogadam z Louisem tym lepiej.
-Jest na górze, u siebie... Wiesz jak trafić.
Moja przyjaciółka przywitała się z każdym z nich, po czym zmierzyła do sypialni Louisa. Niall zdziwił się, że Rachel nie przyszła do niego, tylko do jego przyjaciela... Popatrzyłam niepewnie na Harrego... Wiedziałam co oznacza ta rozmowa. Drzwi były zamknięte, więc nie dało się nawet podsłuchać. Jedyne co pozostawało to czekać cierpliwie. Po godzinnej rozmowie, nagle ich dwójka, uśmiechnięta wyszła z pokoju. Zeszli na dół po czym usiedli na kanapie. Dziwiło mnie to... Nagle moja przyjaciółka poprosiła Nialla o rozmowę. Podczas gdy oni gadali przysiadłam się do Louisa.
-Rozmawialiście?
-Tak, wszystko sobie wyjaśniliśmy. -odrzekł.
-I?
-I nic... Było, minęło, przeszłości się nie rozpatruje. -odrzekł zamyślony Lou.
-A po co wzięła teraz Nialla na rozmowę? -spytałam.
-Pogadać z nim i powiedzieć o tym.
-A ty powiesz Carol?
-Emily, zadajesz zdecydowanie za dużo pytań. -zaśmiał się sztucznie Louis.
-Bo jestem ciekawa. -broniłam się.
Zdenerwowana siedziałam i czekałam na rozwój wydarzeń... Nagle z gościnnego pokoju wybiegł Niall, a za nim rozpłakana Rachel.
-O nie, chyba coś poszło nie po waszej myśli .-zwróciłam się do Louisa.
-Nie, zostaw ich! -zatrzymał mnie Harry.
-Ale oni... -siłowałam się z nim.
-Żadne ale. Mówiłem ci coś - nie nasza sprawa.
Robiło się późno. Dochodziła 22, a ich dalej nie było. Nagle do drzwi ktoś zadzwonił. Modliłam się o to by był to Niall z Rachel, ale przed oczyma ujrzałam Eleanor... Jeszcze jej tutaj brakowało.
-Eleanor? -wytrzeszczyłam oczy.
-Emily, miło cię znowu widzieć. -przytuliła się brunetka.
-Lou... Chyba ktoś do ciebie. -powiedziałam zszokowana.
-Kto taki? -zapytał siedząc na kanapie.
-Hej kochanie! -krzyknęła radości Eleanor.
-Co ty tu robisz?!
-Przyjechałam do ciebie... Myślałam, że po naszej ostatniej rozmowie wszystko będzie po staremu. -odrzekła zmieszana dziewczyna.
-Chyba źle ci się wydaję -powiedział do siebie Harry.
-Eleanor, sprawy ostatnio trochę się skomplikowały... -zaczął Lou.
-Co masz na myśli? -zapytała.
Ich dwójka zmierzyła do pokoju niedaleko salonu... Najwyraźniej chcieli porozmawiać na osobności.
-Możecie powiedzieć mi do cholery co tutaj się dzieje? -stanął zdziwiony Liam.
-Rachel przespała się z Louisem, Niall o tym się dowiedział i Rachel za nim pobiegła, teraz Louis najwyraźniej mówi o tym Eleanor. -walnął prosto z mostu Harry.
-Jak zwykle delikatnie... -uśmiechnęłam się do Hazzy.
-No to ładnie się dzieję. -zaśmiał się Zayn.
-To wcale nie jest śmieszne. -rzuciłam w niego poduszką.
Była po 23, a Rachel i Nialla nie było. Zaczęłam się denerwować o nich. Nie dawało mi to spokoju. Harry tłumaczył mi, że prawdopodobnie rozmawiają i się godzą, ale miałam złe przeczucia. Na własną rękę postanowiłam ich poszukać, gdy otwierając drzwi zauważyłam roztrzęsioną Rachel...
-Nie mogę znaleźć Nialla! -rzuciła mi się w ramiona.
-Spokojnie, spokojnie... -głaskałam ją po głowie.
-Wiem gdzie jest. -wziął kluczyki Zayn po czym wyszedł. -Spokojnie, wrócę z nim. -zwrócił się do Rachel.
-Jadę z tobą. -krzyknął Liam.
Zaprowadziłam moja przyjaciółkę do pokoju Harrego. Między czasie z pokoju obok salonu wyszła Eleanor z przytulonym Louisem. Nie rozumiałam już nic z tego...
-Wyjeżdżam na dwa dni. -oznajmił nam Lou.
-Że co? Jak to? -krzyczałam na niego.
-Musimy nacieszyć się sobą. -poinformowała mnie Eleanor.
-Lou, mogę prosić cię na chwilę? -spytałam biorąc go do kuchni.
Nie wiedziałam co mam robić. Wszystko się pokomplikowało.
-Co ty wyprawiasz? -zbulwersowałam się.
-Za dużo się dzieje z mojej winy... Muszę odpocząć.
-Z Eleanor? -zapytałam.
-Tak, z Eleanor. Widząc reakcje Nialla na tą wiadomość widać było, że nie zareagował dobrze. Carol nie zasługuje na mnie...
-Nie pieprz głupot! -krzyczałam na niego.
-Wrócę gdy sprawy trochę się wyprostują... -oznajmił odchodząc.
-A kto powie o tym Carol?
-Nie wiem... -wzruszył ramionami Lou.
-Żartujesz sobie? Chyba nie pojedziesz z Eleanor... -krzyczałam.
-Nie, nie żartuje. Nie mam innego wyboru.
-Owszem - masz! Możesz zostać, przyznać się do błędu i przeprosić.
-Do zobaczenia za dwa dni. -przytulił mnie Lou.
-Louis... proszę. -błagałam.
Nie mogłam go powstrzymać, podjął złą decyzję. Doskonale o tym wiedział, ale nie umiał przyznać się do błędu... Zabrał torbę i wraz z Eleanor wyszli z domu. Nie mogłam nic zrobić - to było najgorsze. Z bezsilności wtuliłam się w Harrego. Nagle przypomniałam sobie o Rachel... Jak najprędzej pobiegłam do pokoju, ale zastałam ją śpiącą. Postanowiłam jej nie budzić. Ostatnio sporo przeszła - kłótnia z ojcem, przeprowadzka matki do dziadków, a do tego kłótnia z Niallem... Zeszłam na dół. Wraz z Harrym zasiedliśmy przed telewizorem.
-Za pusto tu... -odrzekł Harry rozglądając się po domu.
-Nie martw się. Zawsze masz mnie. -przytuliłam się.
-Oby tylko przez te kłótnie nasz zespół się nie rozpadł... -westchnął przytulając mnie Hazza.
-Nie myśl tak... Nie ma takiej opcji. -pocieszałam go.
Po dwu godzinnej nieobecności Liama i Zayna chłopcy zjawili się z Niallem. Całe szczęście był cały i zdrowy. Bez słów pobiegł do Rachel...
-Jak z nim? -zapytał Harry Liama.
-Był tam gdzie zawsze. -puścił oko Liam.
-Wiedziałem!
-A gdzie Lou? -spytał rozglądając się Zayn.
-Z Eleanor wyjechali... -rzekłam smutnie.
-Zdecydowanie za dużo się dzieje... -odrzekł Liam kładąc się na kanapie.
-Dzień pełen emocji. -dodał Zayn.
Około 3 w nocy, wszyscy udaliśmy się do pokoi. Dyskretnie zajrzałam do pokoju Nialla. Zauważyłam jego i Rachel przytulonych. Odetchnęłam z ulgą. Miałam nadzieję, że przynajmniej oni się pogodzili... Po dniu pełnym wrażeń, rozczarowań, odejść i powrotów miałam nadzieję, że z czasem wszystko będzie po staremu. Martwiło mnie jeszcze tylko jedno - Carol... Biedna jako jedyna nic nie wiedziała. Liczyłam na to, że po powrocie Louisa wszystko sobie wyjaśnią...




******************
takie trochę flaki z olejem wyszły, ale pokomplikowało się i trzeba wszystko wyjaśnić. przepraszam <3 ale masa nauki + brak czasu nie pisanie = nie udany rozdział.
nadrobię w weekend, obiecuje.
niedługo rozwinę wątki innych bohaterów, więc bądźcie czujni! :D
jeej, 40 świetnych reakcji do poprzedniego rozdziału i 42 obserwatorów <3
smuci mnie fakt, ze nie mogę dodawać codziennie nowych rozdziałów :(
w przyszłym tygodniu obiecuje wszystko nadrobić!
uwielbiam was, jesteście najlepsi :))
******************


jaki słodziak, haha <3


niedziela, 29 stycznia 2012

ROZDZIAŁ 17

Kolejne dni mijały wspaniale... Całe dnie spędzaliśmy razem z chłopakami lub sami - we dwójkę. Było lepiej niż kiedy kolwiek. W weekend chłopcy mieli urządzić ogromną imprezę u siebie na cześć zakończenia trasy... Mieli być dziennikarze, papparazi i masa gwiazd. W sobotę z rana panowało jedno wielkie zamieszanie... Dekorowano dom, katering rozkładał jedzenie, a sprzątaczki sprzątały cały dom. Ruszyć było się nie można.
-Pojadę się wyszykować i przyjadę o 20. -pożegnałam się z Harrym dając mu buziaka.
-Przyjechać po ciebie? -spytał się mój chłopak spoglądając na mnie.
-No tak... Niestety nie mam samochodu i nie miałabym nawet jak przyjechać. -zawstydziłam się.
-To będę przed o 19.30, ok? -objął mnie Hazza.
-Idealnie. To do zobaczenia. -pożegnałam się.
Przyjechał po mnie tata. Ostatnio robił za mojego kierowcę. Pełna entuzjazmu weszłam do samochodu.
-Cześć. -przywitałam się radośnie.
-No hej. Jak było? -zapytał się tata uśmiechając się.
-Jedno wielkie zamieszanie w domu jest teraz... Przygotowują dom na dzisiejszą imprezę. Masa ludzi... Nie ma jak się ruszyć. -opowiadałam.
-Rozumiem, że jakaś większa impreza? -upewnił się.
-Tak, tak... Masa gwiazd i dziennikarzy. -skrzywiłam się.
-No to fajnie się zapowiada. Mam dla ciebie niespodziankę... -zaczął tata.
-Niespodziankę?! Jaką? -zapytałam zmieszana.
-Zobaczysz w domu...
Przez całą drogę zastanawiałam się co mógł mi kupić tata... Nie miałam zielonego pojęcia co to może być. Gdy podjechaliśmy na podjazd powiedział, że prezent znajduję się w garażu. Podeszliśmy pod garaż, tata otworzył drzwi, a przed sobą ujrzałam białego Range Rovera.
-Prezent z okazji dostania się na studia, na Oxford... -oznajmił tata.
-O... mój... boże... nie wierzę! Tato, jest idealny! Jesteś najlepszy. -krzyknęłam z radości wsiadając do mojego nowego samochodu.
-Rozumiem, że ci się podoba? -upewnił się.
-Jest najlepszy! Taki jak mi się podobał...  Idealny! -podskakiwałam z radości ściskając tatę za szyję.
-No już, już... bo mnie udusisz... w końcu czymś będziesz musiała na te studia jeździć. -zaśmiał się.
Dobre 10 minut spędziłam w samochodzie ciesząc się w nowej bryki. Oglądałam dokładnie jego zawartość. Cieszyłam się jak dziecko. Czas leciał, a ja musiałam szykować się na imprezę. Gdy otworzyłam szafę doznałam załamania. Nie miałam nic odpowiedniego na taką imprezę. Grzebałam w szafkach, ale nic nie mogłam dobrać. Nagle zza drzwi wyłoniła się Lauren ze sporym pudełkiem.
-Słyszałam o dzisiejszej imprezie u chłopaków i pomyślałam, że ci się przyda... -rzekła Lauren wręczając mi elegancko zapakowane pudło.
-Co to jest? -zapytałam zszokowana.
-W mojej pracy dziennikarki mogą brać sobie różne ciuchy, gdy przeczytałam o imprezie u One Direction pomyślałam, że będzie idealna. -uśmiechała się.
Delikatnie otworzyłam pudełko. Znalazłam w niej śliczną ,czarną, sukienkę z koronki.
-Przymierz! -krzyknęła z entuzjazmem.
-Dziękuje. Jest piękna. -zachwyciłam się.
-Nie dziękuj tylko idź przymierz. -pospieszała mnie Lauren.
Poszłam do łazienki. Leżała idealnie. W sam raz na dzisiejszy wieczór. Założyłam do niej czarne, proste szpilki i kolczyki perełki.
-Wow... -rzekła Lauren widząc mnie.
-Brakuje jeszcze makijażu i fryzury.
-Mogę ci pomogę? -zaoferowała się Lauren.
-Z wielką chęcią. -uśmiechnęłam się.
Wraz z pomocą Lauren byłam gotowa w 30 minut. Pokręciła mi delikatnie włosy i zrobiła wieczorowy makijaż, nie za mocny, ale wyszedł naprawdę fajnie. Całość dopełniła skromna bransoletka z perełek. Gdy byłam w pełni gotowa Lauren nie potrafiła ukryć zachwytu.
-Wyglądasz zjawiskowo... Przyćmisz największe gwiazdy na tej imprezie.
-Bez przesady. -zaśmiałam się.
Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Wiedziałam, że to mój Harry, więc zabrałam kopertówkę i popędziłam na dół.
-O... matko... -powiedział Harry na wejściu.
-Cześć. -przywitałam się dając mu całusa.
-...wyglądasz nieziemsko. -otworzył buzię Hazza.
-Zasługa Lauren. -rzekłam odwracając się do niej.
-Oj tam... Bawcie się dobrze! -krzyknęła.
-Dzięki. -odpowiedziałam.
Gdy szliśmy do samochodu Harry nie mógł oderwać ode mnie wzorku. Zarumieniłam się z tego powodu.
-Nie no... Będziesz dzisiaj najpiękniejsza. -komplementował mi.
-Już uspokój się.
Podczas jazdy opowiedziałam Harry o dzisiejszym prezencie od taty i miłym spędzeniu po południa z Lauren. Cieszył się, że moje stosunki z rodziną są coraz lepsze. Gdy podjechaliśmy pod dom nie mogłam uwierzyć ile samochodów już jest... a impreza dopiero się rozkręcała. Przekraczając próg domu byłam w szoku... W domu na suficie wisiały lampiony, a na półkach i szafkach były porozstawiane świeczki i kadzidełka. W tle grał dj-ej. Impreza była naprawdę urządzona ze smakiem. Na wejściu dostaliśmy szampana, a kelner życzył udanej zabawy...
-Jak wy to zrobiliście? -zapytałam mojego chłopaka rozglądając się dookoła.
-Chyba nie wierzysz, że sami to zorganizowaliśmy? -zaśmiał się Harry.
-Po was wszystkiego można się spodziewać.
-Ale nie czegoś takiego... Uwierz. Znajomości. -puścił oko mi Harry.
Nagle podszedł do nas Ed Sheeran - dobry przyjaciel chłopaków. Porozmawialiśmy całą trójką przez chwilę po czym podbiegła do nas Rachel porywając mnie na chwilę.
-Emily... Wyglądasz jak nie ty! Pięknie! -przywitała się moja przyjaciółka.
-Ty tez wyglądasz niczego sobie. Jesteś z... -zaczęłam mówić.
-Tak, jestem z Niallem. -powiedziała radosna Rachel.
-A gdzie on jest teraz? -zapytałam spoglądając na otaczający nas tłum.
-Rozmawia z jakimś nudziarzem. Przeprosiłam na chwilę i poszłam szukać ciebie. A wiesz może czy Carol będzie? -zapytała.
-Tego nie wiem... Może z Louisem jest? -zasugerowałam.
-Pójdę jej poszukać. Później się złapiemy jeszcze. Miłej zabawy. -przytuliła mnie moja przyjaciółka.
Po której wymianie zdań z Rachel dołączyłam ponownie do Harrego. Tym razem rozmawiał z jakimś szefem wytwórni. Nie wiedziałam o czym rozmawiają, więc udawałam, że słucham i kiwałam tylko głową. Co chwilę ktoś do nas podchodził i gratulował Harremu zakończenia trasy. Wszyscy mówili, że tworzymy idealną parę... Taka w sumie prawda. Nagle przed moimi oczyma ukazała się Naomi Campbell... we własnej osobie. Pogratulowała Harremu po czym się przedstawiła mi się. Rozmowę z nią głównie prowadziłam ja... Harry widząc małe zainteresowanie nim odszedł na chwilę. Top modelka zachwycała się moją urodą. Powtarzała, że mam idealne warunki na modelkę. Dała mi swój numer i obiecała, że umówi mnie na rozmowę z jedną z najlepszych agencji w Londynie. Nie mogłam uwierzyć. Ten dzień był wspaniały. Pełna radości podeszłam do baru i zamówiłam drinka. Słysząc głoś kogoś odwróciłam się. Za sobą ujrzałam znajomą mi z twarzy dziewczynę.
-Emily? Dziewczyna Harrego? -upewniła się brunetka.
-Zgadza się... A my się znamy? -zapytałam zmieszana.
-Nie, niestety nie, ale sporo o tobie teraz w mediach jest. Eleanor jestem. Kojarzysz mnie? -przedstawiła się.
Eleanor... była dziewczyna Louis'a. Nie miałam zielonego pojęcia po co tutaj przyszła. Nie chciałam być nie uprzejma, ale wiedziałam, że szykują się problemy.
-Eleanor? Ach, tak... Miło mi cię poznać. -przedstawiłam się.
Rozmawiałyśmy siedząc przy barze, popijając drinka. Była całkiem mila. Wypytywała co tam słychać u chłopaków... I jak trzyma się Louis. Przyjechała tutaj z nim pogadać. Nie wiem o czym, ale wiedziałam, że gdy Lou będzie z Carol to za miło nie będzie. Nagle pojawił się zdziwiony Liam.
-Eleanor?! -krzyknął ze zdziwiniem.
-Liaam! -przytuliła się do chłopaka Eleanor.
-Co ty... Co ty tutaj robisz?
-Przyjechałam do Louiego. Wiesz może gdzie jest? -zapytała wstając z miejsca dziewczyna.
-Nie wiem... Gdzieś pałęta się po domu.
-No dobra. Pójdę go poszukać. Miło było cię poznać Emily. Mam nadzieję, że to nie nasze ostatnie spotkanie. -pomachała dziewczyna.
-Szykuje się awantura... -oznajmił Liam wypijając szampana za jednym razem.
-Powiedź, że Carol dzisiaj tutaj nie ma. -odrzekłam.
-Jest... w dodatku z Louisem.
-O nie... -rzekłam rozczarowana.
Wiedziałam, że będzie kłótnia, a Carol będzie w niej uczestniczyć. Eleanor napewno coś jeszcze znaczyła dla Louiego, ale bałam się, że powrót byłej zrani Carol... Zaczęłam nerwowo szukać pary. Po drodze napotkałam się na Zayn'a i Niall'a. Pytali dlaczego jestem taka nerwowa... Powiedziałam im o powrocie eks Louisa. Przerazili się tak samo jak ja. Nagle ktoś złapał mnie od tyłu.
-Emily, co się dzieje? -zapytał nerwowo Hazza.
-Eleanor tutaj jest... Szuka Louisa, a on jest z Carol... -powiedziałam zdenerwowana.
-O nie... Eleanor jest zazdrosna i ... bardzo wybuchowa, choć na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie słodkiej dziewczyny. Koniecznie musimy ich poszukać...
Lataliśmy we dwójkę po całym domu szukając Carol. Nagle przy balustradzie na górze zauważyliśmy Eleanor podchodzącą do Louisa i mojej sąsiadki. Wyglądała nie na zadowoloną. Lou na widok swojej byłej nie mógł wydusić ze siebie słowa. Jak najszybciej pobiegliśmy na górę by powstrzymać sensację. W końcu roiło się tutaj od dziennikarzy i fotografów. Eleanor widząc szczęśliwego z inną dziewczyną wpadła w furie i zaczęła obrażać Carol. Ta nie umiałam sobie poradzić z presją, więc oderwała się od Louisa i ze łzami w oczach wybiegła z domu... Harry zaproponował swojemu przyjacielowi by porozmawiał ze swoją byłą w osobnym pokoju, a ja jak najszybciej pobiegłam do Carol... Siedziała w ogordzie. Pomiędzy krzakami. Tam gdzie nikt by jej nie znalazłam, całe szczęście znałam ten dom jak swój własny...
-Carol... -podeszłam do rozpłakanej dziewczyny.
-Błagam cię idź. Publicznie zostałam upokorzona... -mówiła przez łzy dziewczyna.
-Uspokój się. Była zazdrosna po prostu. -uspokajałam.
-Nawet Louis się tym nie przejął... Poszedł z Eleanor. Ma mnie gdzieś... Najwyraźniej byłam tylko na pocieszenie. -rozczarowała się Carol.
-Wcale nie! Lou taki nie jest. -zaprzeczałam.
-Zawieziesz mnie do domu? Mam dość tej imprezy... -poprosiła mnie.
-Okej. Poczekaj tutaj chwilę.
Pobiegłam do Harrego. Powiedziałam o zaistniałej sytuacji i poprosiłam o jego kluczyki do samochodu... Powiedziałam, że odwiozę Carol i wrócę... Dziewczyna nie umiała się uspokoić. Z jej polików przez całą drogę leciały łzy. Była bardzo wrażliwa i delikatna, choć sprawiała wrażenie rozrywkowej i szalonej. Przez jazdę pocieszałam ją, ale ona nie reagowała. Gdy znalazłyśmy się pod jej domem obiecałam, że jutro do niej wpadnę i pogadamy. Nie miałam nic do Eleanor, ale przesadziła dzisiejszego wieczoru... Nie dość, że przybyła bez zapowiedzi to jeszcze publicznie upokorzyła moją koleżankę. Na miejscu byłam po północy. Impreza nadal trwała w najlepsze. Wszyscy udawali, że nic się nie wydarzyło. Po wejściu od razu zaczęłam szukać Louisa, los chciał, że po drodze spotkałam Zayn'a.
-O Emily! Harry jest z Louisem i Liamem. Siedzą z nim na górze... u niego w pokoju.
-Ok, dzięki. -uśmiechnęłam się do Zayn'a.
Pobiegłam szybko na górę i weszłam do pokoju. Lou stał przy oknie wpatrując się w ulicę...
-Louis... -podeszłam do niego przytulając go.
-Gdzie Carol? -zapytał od razu.
-W domu... Nie chciała tutaj być. -oznajmiłam nie puszczając przyjaciela z ramion.
-Nawaliłem. Eleanor chcę do mnie wrócić. Zrozumiała swój błąd.. Nie wiem co mam robić. Kocham ją nadal, ale Carol jest wyjątkowa.
-W tym ci na pewno nie pomogę. Sam musisz sobie postawić pytanie z którą jest ci lepiej. -doradziłam.
-Popsułem wam wszystkim wieczór... -zwrócił się do naszej trójki.
-Nie popsułeś! -odrzekł Liam.
-Właśnie! Jeszcze musimy dać występ. Pamiętasz? -przypomniał Hazza.
-Występ... rzeczywiście. Dobra... Ogarnę się. Ten wieczór należy do nas... Zero zmartwień o Eleanor i Carol. -uśmiechnął się Lou.
-No i takiego cię lubię. -poklepał go po ramieniu Liam.
-Ja też skarbie. -uściskał go Hazza.
Nagle do pokoju wbiegł Niall z Zaynem dołączając się do wspólnego uścisku. Cała piątka się przytulała.
-Jesteśmy One Direction! -krzyczał radośnie Niall.
-I idziemy teraz dać wspaniały występ, który oczaruje publiczność. -potwierdził Zayn.
Przyglądałam się temu wszystkiemu z boku... Dobrze, że mieli siebie nawzajem. Tworzyli zgraną rodzinę. Po grupowym uścisku wszyscy zeszliśmy na dół. Na środku salonu była rozstawiona mała scena, na którą weszli chłopcy. Przemówienie zaczęli od podziękowań za przybycie i udanej dalszej zabawy do białego rana. Nagle muzyka zabrzmiała... A wraz z nią "More Than This". Harry wziął mikrofon i zaczął mówić : "Dedykuję to piosenkę pewnej osobie... Nie miałem okazji zadedykować jej nic podczas trasy, więc nadrabiam teraz... Kocham cię najbardziej na świecie. Jesteś wyjątkowa i dobrze o tym wiesz." rzekł patrząc na mnie ze sceny. Światła w salonie zgasły. Paliły się tylko świeczki. Idealna sceneria do piosenki. Po zakończonym utworze Harry uśmiechnął się do mnie. Przesłałam mu buziaka. Kochałam tego wariata jak nikogo innego. Resztę imprezy spędziliśmy wspaniale. Tańczyliśmy, piliśmy, śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Nasza szóstka po opuszczeniu imprezy przez gości bawiła się dalej... Zabawa skończyła się około 5. Nie zwracają uwagi na bałagan wszyscy udali się do swoich pokoi. Byłam troszkę podpita, więc ściągnęłam sukienkę i wskoczyłam do łóżka Harrego w samej bieliźnie.
-Jesteś śliczna. Kocham cię, kocham cię... -powtarzał Hazza.
-Ciiii. Doskonale o tym wiem. Dobranoc. -pocałowałam czule mojego chłopaka na dobranoc.
Z rana obudziłam z saharą w buzi. Męczył mnie olbrzymi kac... Po otworzeniu drzwi od pokoju zauważyłam jeden wielki burdel. Butelki od szampana, wina, piwa i innych alkoholi były porozrzucane po całym domu. Najwyraźniej końcówka imprezy musiała być na prawdę udana skoro jej nie pamiętałam. Po cichu weszłam do kuchni szukając czegoś do picia, lecz niczego nie znalazłam... Została mi jedynie woda z kranu. Dobre i to. Wzięłam szklankę i napełniłam, gdy za sobą ujrzałam skacowaną Rachel.
-Cześć alkoholiczko. -zaśmiałam się.
-Nie mam pytań... Pamiętasz coś z końca imprezy? -zapytała łapiąc się za głowę.
-Nie... Chyba jak każdy. Nieźle zabalowaliśmy. -podałam przyjaciółce wodę.
-Emily... -zaczęła Rachel.
-No co? -zapytałam się pomijając wodę.
-O mój boże... -złapała się za głowę moja przyjaciółka.
-Co się stało? -odwróciłam się nerwowo.
-Obudziłam się w łóżku Louisa... -mówiła zakrywając twarz.
-No i co z tego? -przewróciłam oczami.
-To z tego, że... przespałam się nim. -rzekła zawstydzona.
-Coooooo?! -otworzyłam buzię ze zdziwienia.
-Oboje byliśmy zalani w trupa. Do tego doszła kłótnia Louisa z Eleanor i Carol. Zwierzał mi się i żalił. Zaczęłam go pocieszać. On mnie przytulił i... -kontynuowała Rachel.
-Dobra, dobra, dobra... Tyle mi starczy. -powiedziałam zszokowana.
-Z Louisem?! -stanął wryty Harry w kuchni.
-No nie... Jeszcze ty. -odwróciła się Rachel.
-Spokojnie... Nikomu nie powiem. -uspokajał Harry Rachel.
-Błagam was... To zostanie między nami, prawda?
-No nie wiem Rachel... Carol to nasza przyjaciółka, a Niall... -westchnęłam.
-O nie... Niall... -przypomniała sobie Rachel.
-Właśnie - Niall... -powiedział Harry otwierając lodówkę.
-Harry! -walnęłam go w ramię.
-No co? Taka prawda. Niall jest dość... wrażliwy. Łatwo go można zranić.
-Nawaliłam... -powiedziała Rachel chowając głowę w rękach.
-Rachel... Jako twoja przyjaciółka obiecuję ci, że nikomu o tym nie wspomnę, ale nie możesz tego skrywać przed Carol  i Niallem... Z czasem będziesz musiała im powiedzieć. -doradziłam obejmując przyjaciółkę.
-Dobrze mówi... -wtrącił się Harry przegryzając płatki.
-Nie pomagasz... -uśmiechnęłam się do mojego chłopaka.
-Błagam, zostawcie do dla siebie na razie, do pewnego czasu... Pomyślę nad tym jak mam im to oznajmić i wtedy im to powiem...
Nie mogłam znieść myśli, że Rachel zdradziła swoja najlepszą przyjaciółkę i chłopaka na którym jej zależało. Rozumiem, że była pijana, ale, żeby doprowadzić się do takiego stanu, to już przesada. Modliłam się tylko o to by wszystko wyszło na prostą i nikt na tym nie ucierpiał...



*************
kolejny dramacik, hahaha :D uwielbiam pisać takie rozdziały, podobało się wam?
uwielbiam wasze komentarze, aż płakać mi się chce gdy to czytam, jesteście naj!
JEEEJ, 30 ŚWIETNYCH REAKCJI DO POPRZEDNIEGO ROZDZIAŁU, JARAM SIĘ!
a więc teraz smutny komunikat : postanowiłam się poświęcić i dodać dzisiaj jeszcze jeden z rozdział, ze znanych powodów - powrót do szkoły :( jutro poniedziałek... nie wiem kiedy dodam kolejny, postaram dodać się jak najszybciej. mam nadzieję, że przez to nie stracę czytelników, bo tego bym chyba nie przeżyła. będę tęsknić!
+zwracam się do karoliny - przepraszam. wiesz doskonale, za co, hahaha <3
do zobaczenia niedługo - mam nadzieję.
KOCHAM WAS!
xoxo, one thing.
****************

ROZDZIAŁ 16

-Nie wierzę... -szeptał Harry.
-Uwierz głuptasie. Jestem tutaj... Popatrz! Jestem, widzisz? -mówiłam przez łzy obejmując jego twarz.
-Tak bardzo tęskniłem. -mówił nie puszczając mnie z ramion.
-Może chodźmy do garderoby? Zaraz zrobimy tutaj sensację... -uśmiechnęłam się łapiąc go za rękę i prowadząc w stronę drzwi do garderoby chłopaków.
Znaleźliśmy się nagle sami, we dwójkę w jednym pokoju. Miałam ochotę go przytulić i wycałować, ale pierw musiałam wytłumaczyć się ze swoich błędów...
-Harry... Ja wiem, że zrobiłam źle. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Myślałam, że o mnie zapomniałeś. Chodziłeś na imprezy i balowałeś z innymi dziewczynami... Widząc twoje zdjęcia w internecie serce mnie bolało. Imprezowałeś, a wysłać jednego sms-a nie mogłeś. Carol i Rachel widziały, że coś jest nie tak, że cały czas się czymś przejmuje... Postanowiły, że zrobię tobie to co ty mi robisz. Nie podobał mi się ten pomysł, ale tylko w taki sposób mogłam uwolnić się od złych myśli... Upijałam się i zapominałam. Nie podobało się to, ale to była jedynie chwilowa ucieczka... Gdy już byłam trzeźwa wszystkie zmartwienia powracały. A co do tego zdjęcia z imprezy u Carolinie... -zawahałam się.
-Nie byłem lepszy... Też nawaliłem. -zaczął mówić Hazza.
-Daj mi skończyć. -zaprotestowałam.
-Na pierwszy rzut oka widać, że flirtowałam z tamtym kolesiem. Nie będę kłamać. To prawda, przyznaję się. Byłam pijana, nic nie pamiętałam tamtego wieczoru. Rachel opowiadała mi, że facet chciał mnie do łóżka zaciągnąć, całe szczęście przybyła w odpowiednim momencie i zabrała mnie do domu... Nic między nami nie było... Musisz mi uwierzyć. -mówiłam rozpłakując się.
-Wierzę ci. Kocham cię i nic ani nikt tego nie zmieni... Ale... ja nie byłem lepszy. Złamałem obietnice. Mieliśmy rozmawiać codziennie i nie dotrzymałem danego słowa. W Hiszpanii odwaliło nam z chłopakami. Codziennie imprezy, alkohol... Zapomniałem o najważniejszej osobie na świecie - mojej dziewczynie. Czułem się jak drań i skończony idiota. Miałem zadzwonić, ale potem widziałam ciebie szalejącą i bawiąca się w najlepsze. Pomyślałem, że... że nie będę psuł ci tej zabawy i pozwolę korzystać z wolnego czasu. Widać było na zdjęciach, że jesteś szczęśliwa...
-Nie byłam. To było tylko pozory... -usprawiedliwiłam się chowając głowę w rękach.
-Zamiast zadzwonić sprawdzałem twoje nowe zdjęcia z imprez... I nie mogłem powstrzymać łez... Stałem się jakimś wariatem. Siedziałem i z nikim nie rozmawiałem... Zamknąłem się w sobie. Całe dnie spędzałem odizolowany od reszty... Wszyscy próbowali ze mną rozmawiać, ale nikt nie mógł mi pomóc... -ciągnął przybity Harry.
-To wszystko przeze mnie. -powiedziałam zwijając się w głębęk na kanapie.
-Nie gadaj głupot... -wziął moje ręce Harry by ujrzeć moją twarz.
-Taka prawda... -powiedziałam spoglądając na jego smutne oczy.
-Oboje zawiniliśmy... -przytulił mnie Hazza.
-Ja bardziej... Stałam się inną osobą... Bez ciebie szaleje. -oznajmiłam wtulając się w jego tors.
Zdecydowanie brakowało mi jego głosu, zapachu, cudownego uśmiechu i oczu. Te dwa miesiące były męczarnią. Nie mogłam w to uwierzyć, że właśnie się przytulaliśmy... Myślałam, że na mój widok ucieknie albo powie, że nie chce mnie wiedzieć... Jednak było inaczej i cieszyłam się z tego powodu.
-Przepraszam -wymamrotałam.
-Ja też. -odpowiedział głaszcząc mnie po włosach.
-Nigdy więcej to się nie powtórzy, ale powiedź.. ze już nigdy na tak długo nie znikniesz... ani mnie nie zostawisz. Błagam obiecaj mi to. -płakałam.
-Rozstania źle nam robią. Mi jak i tobie... Nie ma opcji, że cię zostawię. Zostaję więc jedynie opcja... że będę zabierał cię ze sobą. -uśmiechnął się Hazza.
-Mi to pasuje. Nigdy więcej rozstań... -powiedziałam przytulając się do niego.
-Nigdy więcej... -potwierdził mój Harry.
Nie mogłam w to uwierzyć... Miałam przy sobie mojego Harrego. Wszystko było dobrze... Jedyne ci mi pozostawało to dziękować Bogu, że dał nam szansę... Usiedliśmy razem na kanapie. Wtuleni i zakochani... Nie zwracaliśmy uwagi, że za drzwiami wszyscy świętują zakończenie trasy i bawią się... W tej chwili liczyliśmy się tylko my.
-Brakowało mi ciebie... -odrzekł Harry bawiąc się moimi włosami.
-Mi ciebie również. -pocałowałam go delikatnie w policzek.
-Muszę przyznać, że się zmieniłaś... -oznajmił mój chłopak przyglądając mi się.
-Zrobiłam to tylko dla ciebie.
-Mi się zawsze podobasz. Nie ważne co zmienisz... -pocałował mnie w czoło Harry.
-Chciałabym, żeby ta chwila trwała wiecznie... Ale chyba przydałoby się, żebyśmy dołączyli do reszty.
-Będzie trwała... Na wakacjach na które wyjeżdżamy za tydzień. -rzekł skromnie Harry.
-Żartujesz?
-Nie. Obiecałem Ci, a ja obietnic dotrzymuję. Gorące Bali na nas czeka...
-Bali?! -krzyknęłam ze zdziwienia.
-Tak. Ty i ja... Tylko my. -rozmarzył się Hazza.
-Zapowiada się cudownie... Ale nie uważasz, że to za drogi prezent? Oddam ci pieniądze. -powiedziałam zmieszana.
-Głuptasie... Nie chce żadnych twoich pieniędzy. Robię to by udowodnić Ci moją miłość. Nie chce nic w zamian. Jedynie oczkuję, że będziesz mnie kochała...
-...do końca mojego życia... -dokończyłam.
Zdecydowaliśmy się dołączyć do reszty, ale jeszcze przed dłuższą chwilę całowaliśmy się namiętnie i czule i przytulaliśmy. Oboje tęskniliśmy za sobą i nie potrafiliśmy się od siebie oderwać. W końcu wzięłam Harrego za ręke i zmierzyliśmy w stronę drzwi.
-Czekaj chwilę. -zatrzymał mnie Hazza.
-Coś się stało? -zapytałam niepewnie.
-Nie wspominajmy o tym już... Wyjaśniliśmy sobie wszystko i koniec tematu, dobra? -zapytał się Hazza.
-Zgadzam się. Wspomnienia te nie należą do najmilszych. Więc koniec tematu. -odrzekłam.
-Kocham cię. -pocałował .mnie w usta Hazza.
-Ja ciebie też. Chodź już, bo pewnie się o nas niepokoją. -uśmiechnęłam się.
Nie było nas dobrą godzinę. Przez ten czas chłopaki zdążyli rozdać autografy, porobić sobie zdjęcia z fanami i przekąsić coś po koncercie. Wszyscy stali za kulisami. Widząc mnie i Harrego przytulonych zaczęli krzyczeć, piszczeć i bić brawa. Od razu z tłumu wyłonił się Louis podbiegając do nas i przytulając.
-No wiedziałem, że tak będzie! Moje mordeeeeeczki. -ściskał nas król marchewek.
-Au, au nie tak mocno Lou. -krzyknęłam z bólu.
-Haaaaaaarry! -przytulił się do mojego chłopaka Louis.
-Eee, Louis? -zapytał niepewnie Hazza.
-Co?
-Co ty robisz? -zaśmiał się mój chłopak.
-Przytulam cię. Korzystam z ostatnich chwil kiedy mogę to robić. -nie puszczał z objęć Harrego, Louis.
-Nie martw się, podzielę się nim z tobą. -zaśmiałam się.
-To jak? Może uczcimy to? W końcu jest co! Koniec trasy i nasza najsłodsza para znów jest razem. -krzyknął Niall z tłumu.
Wszyscy krzyknęli z entuzjazmem. Każdy poszedł zabrać swoje rzeczy i umówiliśmy się przy wejściu. Harry musiał iść,ale powiedział, że zaraz wróci. Wraz z Danielle zmierzyłyśmy w stronę wyjścia.
-Widzisz... Mówiłam, że będzie dobrze. -przytuliła mnie dziewczyna Liam'a.
-Całe szczęście... Jestem taka szczęśliwa. -mówiłam.
-Wiedziałam, że tak będzie... Harry by bez ciebie oszalał. Tak jak ty bez niego.
-Pewnie by tak było. -zachichotałam.
Minęło dobre 20 minut póki chłopaki pozbierali swoje klamoty. Nagle wszyscy z pełnymi torbami dołączyli do nas. Harry od razu podbiegł do mnie...
-Tęskniłem. -oznajmił obejmując mnie.
-Nie wiedzieliśmy się dwadzieścia minut wariacie. -odwzajemniłam uśmiech.
-Dobra, chodźcie! Wsiadamy wszyscy. -krzyknął Zayn wskazując na wielki autokar.
Póki wszyscy się wpakowali i usiedli minęło kilka dobrych minut. W zabawowych humorach postanowiliśmy wybrać się na starówkę, do pub'u i uczcić to wyborną kolacją i piwami. Kelnerka widząc tak liczną grupę wpadła w zamieszanie. Musieliśmy przesunąć kilka stołów, by pomieścić cały zespół, mnie z Danielle, mamę i siostrę Harrego oraz ekipę One Direction wliczając w to menadżera, makijażystę i resztę. Zabawa trwała w najlepsze. Wszyscy zamówili po kilka piw i kilka tutejszych potraw. Za rachunek zapłacił menadżer. Około 1 w nocy wyszliśmy zostawiając stos talerzy na stolę. Postanowiliśmy urządzić sobie spacer po sytej kolacji. Przeszliśmy cała starówkę i Nowy Świat. Z Harrym trzymaliśmy się na uboczu. Chcieliśmy nacieszyć się sobą.
-Spędzisz dzisiaj noc ze mną? -zapytał Harry.
-Tylko o tym marzę. Stęskniłam się za zasypianiem w twoich ramionach. -uśmiechnęłam się.
-A ja za pobudką obok najpiękniejszej dziewczyny na świecie. -pocałował mnie w czoło.
Zayn z Louisem delikatnie się podpili i wygłupiali się. Wariaci latali po całym Nowym Świecie zaczepiając pierwszych lepszych przechodniów. Nagle podjechał po nas autokar i zabrał wszystkich do hotelu. Liam musiał na siłę wciągąć do pojazdu Zayn'a z Louisem. Gdy podjechaliśmy pod luksusowy hotel wszyscy po dniu pełnym emocji... zmierzyli do swoich pokoi. Harry przez cały wieczór nie wypuszczał mnie z ramion.
-Nie przestrasz się gdy zobaczysz bałagan. -uśmiechnął się.
-Spokojnie. Nie martw się o to. -uspokoiłam go.
Zaczął szukać klucza do pokoju po czym otworzył  i przepuścił mnie w wejściu.
-Jak zawsze dżentelmen... -uśmiechnęłam się.
-Zgadza się. -potwierdził zamykając drzwi i łapiąc mnie w talii.
-Chodź tutaj. -przysunął mnie do siebie.
Od razu po zamknięciu drzwi zaczęliśmy się namiętnie całować i nie umieliśmy się od siebie oderwać...Całą noc rozmawialiśmy i nadrabialiśmy stracony czas leżąc na łóżku. Nie obyło się bez pocałunków i przytulania. Od dwóch miesięcy była to najlepsza noc... Lepsza od wieczorów spędzonych w klubach. Gdy zasypiałam sama brakowało mi zapachu i oddechu Harrego, tego wieczoru czułam się wyjątkowo. Zasnęłam w ramionach osoby którą kochałam... Jak za dawnych czasów. Rano zostałam obudzona przez Harrego... Zamówił dla nas śniadanie do łóżka. Karmiliśmy siebie nawzajem... popijaliśmy kawę i spędzaliśmy miło poranek. O 18 mieliśmy lot do Londynu. Musiałam jeszcze pojechać do swojego hotelu, spakować się i wymeldować... Po śniadaniu wyszykowaliśmy się i pojechaliśmy. Wrzuciłam wszystko do walizki i poszłam do recepcji. Okazało się, że mój rachunek został już zapłacony...
-Harry, to ty zapłaciłeś? -spojrzałam na niego.
-Tak.  Przeze mnie tu jesteś w końcu... -tłumaczył się.
-Wcale nie... Nie musisz wszystkiego za mnie płacić, kupować i obdarowywać. Głupio mi się robi. Nie wypłacę ci się do końca życia.
-Nie gadaj głupot. Taksówka czeka, a musisz mi pomóc się pakować, bo sam tego bałaganu nie ogarnę. -rzekł zakłopotany Hazza.
-Trzeba być zorganizowanym, a nie rozrzucać wszystko na podłogę. -popatrzyłam na niego uśmiechając się.
-Wiesz, że nie jestem pedantem jak ty. -zaśmiał się.
-Bawi cię moje układanie majtek pod kolor? -popatrzyłam na niego spode łba.
-Skądże. -pocałował mnie w czoło.
Przy recepcji spotkaliśmy Liam z Danielle. Znosili walizki.
-Wy już spakowani? -zapytał zdziwiony Harry spoglądając na zegarek.
-Tak. Za pół godziny wyjeżdżamy. -poinformował nas Liam.
-Za pół godziny!? -krzyknął Harry pociągając mnie w biegu do windy.
Wpadliśmy do pokoju jak szaleni. Ubrania i kosmetyki latały po całym pokoju. Z mojej nieuwagi kilka razy Harry dostał w głowę, ale w dwójkę wszystko udało się spakować w piętnaście minut. Na koniec musiałam usiąść na niej by ją dopiąć, lecz to nic nie dawało. Dopiero skakanie pomogło.
-Jesteśmy najlepsi. -przybił ze mną piątkę Harry.
-No pewnie. Nie ma lepszych od nas. -dałam buziaka Harremu.
Przejrzałam pokój czy nic nie zostało pod łóżkiem lub szafką. Gdy wszystko było spakowane zmierzyliśmy w stronę recepcji. Przybyliśmy jako ostatni.
-No wreszcie! Rozumiem, że się za sobą stęskniliście i w ogóle, ale no żebyście kazali nam na was czekać... -marudził Zayn.
-Już nie marudź, tylko wsiadaj do autokaru. -poradził Harry.
-Wszystko już spakowane... Czekamy już na was tylko. -uśmiechnął się Niall.
-No już idziemy. -powiedziałam do wszystkich.
Na lotnisku nie mogliśmy wejść głównym wejściem. Ze względu iż fanki nie dały nam wejść. Zaprowadzono nas na wejście od tyłu i tak oto beż jakich kolwiek problemów znaleźliśmy się na odprawie. W samolocie wtuliłam się w Harrego i całą podróż przespałam. Gdy znaleźliśmy się z powrotem w Anglii wiedziałam, że w domu czekają mnie problemy. Bez słowa wyjechałam na kilka dni do Polski... Musiałam mieć jakieś dobre argumenty, by usprawiedliwić swój nagły wyjazd. Wraz z Harrym pojechaliśmy jedną taksówką... Reszta miała pojechać busem do domu. Gdy podjechaliśmy pod dom czekało mnie jedno - miałam zmierzyć się tatą. Bałam się tej rozmowy, ale Hazza dodał mi pewności siebie. Pożegnałam się z nim i umówiłam jutro z rana. Wzięłam walizkę i poszłam w stronę werandy. Przed otwarciem drzwi wzięłam kilka głębszych oddechów i weszłam do środka... Tata już stał przed drzwiami, czekając na wyjaśnienia.
-Tato, przepraszam... -powiedziałam na wejściu.
-Czekam na jakieś dobre usprawiedliwienie. -powiedział obrażony tata.
-Musiałam wyjechać. Harry mnie potrzebował. Błagam cię, wybacz mi. Mam 18 lat, mogę już sama podejmować decyzję.
-Dobrze, rozumiem cię, ale mogłaś chociaż poczekać do naszego przyjazdu lub chociaż zostawić głupią wiadomość... -mówił tata.
-Przepraszam, to było nagłe... To już się więcej nie powtórzy. -przyrzekłam.
-No ja mam nadzieję. Idź już do pokoju. Rachel pewnie czeka na nowinki...
-Dobranoc. -pożegnałam się przytulając go.
Weszłam do pokoju. Moja przyjaciółka leżała na łóżku z laptopem. Na mój widok ucieszyła się i podbiegła do mnie ściskając mnie i mówiąc, że już o wszystkim wie od fanów z Twittera.
-Opowiadaj jak to było! -czekała na dalsze relacje moja przyjaciółka.
-Pogadaliśmy, wyjaśniliśmy sobie wszystko i przeprosiliśmy na wzajem... a potem spędziliśmy razem noc. -oznajmiłam z uśmiechem.
-Razem noc? -zapytała niepewnie.
-Tak, ale spokojnie... Było niewinnie. Skończyło się jedynie na pocałunkach, przytulaniu i rozmowie po godzinach. -uśmiechałam się.
-Ojej, jak się cieszę, że wszystko dobrze się skończyło.-skała z radości Rachel.
-Jestem padnięta. -rzekłam otwierając walizkę w poszukiwaniu w niej mojej kosmetyczki.
-Chcesz coś jeść? -zapytała mnie Rachel wstając z łóżka.
-Poproszę tylko herbatę.
-No dobra. To ty idź się wykapać, a ja idę zrobić nam herbatę. -uśmiechnęła się.
Byłam szczęśliwa, że wróciłam do Londynu z Harrym, nie sama... Wszystko wróciło do normy. Jutrzejszy dzień mieliśmy spędzić razem. Jak dwa miesiące temu. Trasa się zakończyła... a za tydzień mieliśmy jechać na wakacje we dwójkę o których marzyłam. Nic bardziej nie pragnęłam niż spędzenie z Harrym wakacji, w raju, bez papparazich, bez zamieszania, bez nikogo... Sami. Odliczałam dni do wyjazdu. Postanowiłam, że...  na Bali przeżyję z Harrym swój pierwszy raz. Tak, kochałam go i to było pewne, że chce z nim spędzić resztę życia. Nic bardziej nie pragnęłam niż przyszłość z nim. Gdy wykąpałam się Rachel przyniosła już ciepłą herbatę i podała telefon. Mówiła, że dostałam smsa. Na samą myśl uśmiechnęłam się sama do siebie. Od razu odczytałam.
"Dziwnie spać mi samemu. Brakuje mi ciebie. Jutro nie dam ci na chwilę odpocząć. Będę cię nękać. Śpij dobrze moja najpiękniejsza i najwspanialsza dziewczyno na świecie. Kocham cię najmocniej. "
-Harry? -spytała ciekawska Rachel.
-Tak. -wyszczerzyłam zęby.
-No a kto inny... -zaśmiała się.
"Mi również, ale nie martw się... Przed nami cała wieczność. Za kilka lat każdą noc będziemy spędzać razem, w jednym łóżku - ta myśl sprawia, że od razu się uśmiecham. Kocham cię kochanie, do jutra. "
-Jestem zmęczona. Nie pogniewasz się jak pójdziemy już spać? Jutro muszę wcześnie wstać... -powiedziałam do mojej przyjaciółki.
-Rozumiem cię. -powiedziała Rachel ścieląc łóżko.
Podczas gdy przebrałam się w piżamę łóżko było już pościelone.
-Dobranoc. Dziękuje ci. -powiedziałam do przyjaciółki.
-Za co? -zapytała zszokowana.
-Że przez ten okres, ciężki okres byłaś cały czas przy mnie i nie opuściłaś.
-Od tego są przyjaciele. Dobranoc. -przytuliła mnie.
-Dobranoc. -wtuliłam się w poduszkę.
Nie miałam żadnych zmartwień, więc nie było powodów, żebym tej nocy nie spała. Wszystko było dobrze... Miałam wspaniałego chłopaka, najlepszych przyjaciół i rodzinę przy sobie. Niczego więcej nie potrzebowałam...



****************
znów się jaram rozdziałem ! rozdział udany moim zdaniem, a waszym?
na waszą prośbę Harry jest z Emily, zadowolone? :)))
tym razem wena o 1 w nocy, hahaha.
chciałam wam podziękować za wspaniałe komentarze... motywujecie mnie do dalszego pisania... jesteście najlepsi, nie wiem jak mogę wam się odwdzięczyć... pozostaje mi chyba tylko dalsze pisanie, pisanie i pisanie. mogę jeszcze dodać, że was kocham, o <3
ajajaj, jeszcze tylko 200 odwiedzin i będzie 10 000 + 37 członków których wielbię, dziękuję!
dzisiaj niedziela, więc ostatni dzień wpisu. niestety nie wiem kiedy dodam kolejny. w poniedziałek wracam do szkoły... :< będę starała się dodawać jak najczęściej.
JAKO, ŻE TO OSTATNI DZIEŃ POSTARAM SIĘ O JESZCZE JEDEN ROZDZIAŁ!
xoxo, ONE THING <3
*****************

sobota, 28 stycznia 2012

ROZDZIAŁ 15

Podczas podróży mieliśmy międzylądowanie w Berlinie. O 2 w nocy wylądowaliśmy w stolicy Niemiec. Samolot do Warszawy był o 6 rano, więc czekały mnie 4 godziny spędzone na lotnisku. Większość sklepów i restauracji o tej porze jest zamkniętych... Przechodząc się po lotnisku ujrzałam otwartego fast food'a. Wzięłam jakiegoś hamburgera, zjadłam, po czym poszłam pod miejsce odprawy. Usiadłam w fotelu, założyłam słuchawki i zasnęłam... Obudziwszy się ujrzałam odprawiających się pasażerów, więc wzięłam torbę podręczną, wygrzebałam bilet i stanęłam w kolejce. Z samolotu wysłałam szybko sms-a Louis'owi :
"Uznasz mnie za wariatkę, ale jestem w Niemczech... Dzisiaj z rana będę w Warszawie. Zadzwonię, gdy wyląduję."
Wyłączyłam telefon i rozsiadłam się w fotelu. Podróż do Polski minęła mi jeszcze szybciej... O 6 rano samolot wyglądał na Okęciu. Czekając na bagaże włączyłam telefon, żeby zadzwonić do Louiego. Było wcześnie, ale znając ich pewnie mieli próby, przed jednym z najważniejszych koncertów... Czekałam długo aż ktoś podniesie. 
-No halo? -podniósł słuchawkę Louis.
-Nie obudziłam? Dostałeś mojego smsa? -zapytalam.
-Nie, a co napisałaś? Właśnie siedzimy w garderobie i jemy przed próbą śniadanie. Uciekłem do toalety, żeby Harry nic nie podejrzewał. -opowiadał Lou z pełną buzią.
-Jestem w Warszawie. -oznajmiła.
-Coooooooooooo?! -krzyknął Lou wypluwając prawdopodobnie zawartość, którą miał w buzi. 
-No normalnie. Mówiłam ci wczoraj, że mam plan i zdzwonimy się z rana. Wsiadłam w pierwszy samolot i przyleciałam. Teraz... możesz spotkać się wieczorem? I błagam nie mów nikomu, że przyleciałam... -prosiłam.
-Jestem w szoku... Nie wiem co mam powiedzieć. Tak, tak. Spotkajmy się w Hard Rock Cafe o 21, ok? -spytał się zadowolony Lou.
-Oczywiście. Dobra, kończę, bo bagaże puszczają. Do zobaczenia. -pożegnałam się.
-No na razie.
Po zabraniu mojej walizki zmierzyłam w stronę taksówek i poprosiłam miłego taksówkarza o zawiezienie do jakiegoś dobrego, ale nie za drogiego hotelu w centrum. Zawiózł mnie pod niewielki, ale najwyraźniej nowy i tani przy okazji, hotel. Zameldowałam się na 3 dni. Ostatniego dnia, miałam przeprosić Hazzę - taki był mój plan. Po wejściu do pokoju moim jedynym marzeniem był sen. Byłam padnięta. Z Louim umówiłam się dopiero pod wieczór, więc nie zaszkodziło mi kilka godzin się przespać. Spałam jak niemowlę. Żaden hałas, ani odgłos nie były w stanie mnie obudzić. Drzemka dobrze mi zrobiła, bo obudziłam się jak nowo narodzona. Do spotkania zostało 5 godzin, więc zamówiłam do pokoju obiad i poleżałam ,oglądając telewizję. Czas leciał, a ja nadal wylegiwałam się w łóżku... Wstałam, poszłam się wykąpać i wyszykować na spotkanie. Po podróży wyglądałam jak zombie. Włosy lekko pokręciłam, umalowałam się i ubrałam w wygodne dżinsy - rurki, białą bluzkę, beżową marynarkę i brązowe baleriny. Złapałam taksówkę i pojechałam na umówione miejsce... Spóźniłam się 15 minut. Weszłam do środka i wzrokiem zaczęłam szukać mojego przyjaciela. Siedział w rogu, nikomu nie rzucając się w oczy. Byłam szczęśliwa, że go widzę, po takiej długiej przerwie...
-Louuuuis! -podbiegłam rzucając mu się na szyję.
-Emily, wow. Zmieniałaś się... Wyglądasz...
-Inaczej? -zaśmiałam się.
-Niesamowicie. -odrzekł.
-Mała zmiana nie zaszkodzi. -powiedziałam uśmiechając się.
-Tęskniłem wariatko. -odrzekł Louis do mnie.
-Ja też... strasznie. -łza poleciała mi po oku.
-No to... co u ciebie?
-Jak widać... tragicznie. Od dwóch miesięcy nie jestem sobą. Z tęsknoty do was stałam się kimś, kim nie chciałam być i nie chcę. Spodobały mi się imprezy, ale przesadzałam z ich ilością i spożywaniem alkoholu na nich... Chciałam zapomnieć i dobrze się bawić, ale procenty dawały mi satysfakcję na krótki czas... Przez moją głupotę zraniłam osobę na której mi zależy i mam obawy, że nie da się już tego naprawić... -opowiadałam.
-Spokojnie. Uda ci się naprawić. Gdy pierwszy raz Harry zobaczył twoje zdjęcia z klubów nie przejął się, machnął ręką i się ucieszył... że dobrze się bawisz bez niego i nie siedzisz całymi dniami w pokoju płacząc z tęsknoty, ale gdy sprawa zaczęła wymykać się spod kontroli codziennie, co kilka godzin sprawdzał czy nie ma jakiś twoich nowych zdjęć... To już stało się jego obsesją... -mówił przerażony Lou.
-Boże, jestem idiotką... Co ja zrobiłam... Wiesz dlaczego doprowadziłam się do takiego stanu? Nie odzywaliście się, myślałam, że stałam się już dla was nikim... Przez pierwsze dwa tygodnie to ja widziałam wasze zdjęcia z klubów i imprez. Na Twitterze roiło się od zdjęć z dziewczynami... Bałam się. Strasznie się bałam. Dziewczyny więc zaproponowały, żebyśmy zrobiły to co wy robicie... Zapomnieć i dobrze się bawić. -mówiłam patrząc się w stół.
-Rozumiem, ale nie zapomnieliśmy o tobie.. Nie wiem co nam strzeliło do tych pustych głów. Mieliśmy się odzywać, wiem... Obiecaliśmy Ci to. Przepraszam w imieniu wszystkich... -mówił smutny Louis.
-Nie musisz przepraszać. To ja nawaliłam i muszę to naprawić. -powiedziałam.
-A jak masz zamiar to zrobić?
-Koncert macie za trzy dni, więc do tego czasu nie mów nikomu, że jestem w Warszawie... Do tego czasu pozwiedzam i pomyślę nad sobą. A w piątek po koncercie przeproszę Harrego... Nie wiem jak zareaguje, ale... ale mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
-W Warszawie jest też siostra i mama Harrego. Im też mam nie mówić że przy? -upewnił się Lou.
-Myślisz, że po tym co zrobiłam chcą mnie jeszcze znać?
-Tak... Mówiły, że nie wierzą w te plotki i te zdjęcia... Pocieszają cały czas Harrego. Dzięki nim jeszcze jakoś kontaktuję. -rzekł Louis popijając colę.
-Im możesz powiedzieć, ale nikomu innego, błagam, niech to się nie wyda, bo cały mój plan pójdzie na marne. -błagałam.
-Obiecuję. W końcu jesteśmy przyjaciółmi. -puścił oko Lou.
Pogadaliśmy jeszcze dobre dwie godziny... Louis opowiedział mi o ich trasie i przygodach jakie spotkały ich po drodzę. Tęskniłam za jego żartami i śmiechem, ale nie mogłam doczekać się spotkania z Harrym... Po wejściu do pokoju hotelowego wyszukałam numer Gemmy i napisałam sms-a :
"Możesz mnie nienawidzić i obrażać, wiem, że zrobiłam źle, ale chcę to wszystko naprawić. Pomożesz mi? Dzisiaj przyleciałam do Warszawy i jestem aż do czasu koncertu... Co powiesz na spotkanie jutro na starówce? Nie mów nic nikomu, błagam... W szczególności Harremu. Czekam na odp. "
Podczas, gdy zmywałam makijaż Gemma mi odpisała...
"Wcale cię nie nienawidzę. Nadal cię lubię i tak pozostanie, ale nie mogę patrzeć na mojego braciszka w takim stanie, więc musisz coś zrobić. Cieszę się, że tu jesteś. Spotkajmy się jutro o 13 na starówce."
Poszłam spać z nadzieją na lepsze jutro. Z rana obudziłam się wypoczęta i o dziwo z dobrym humorem. Zeszłam do stołówki zjeść śniadanie po czym popędziłam na spotkanie z Gemmą. Bałam się tego spotkania. Nie wiedziała czy siostra Harrego zacznie na mnie krzyczeć, czy pocieszać pocieszać, nic nie wiedziałam... Czekając na ławce nagle podeszła do mnie siostra Harrego.
-Hej Emily. Jak dawno się nie widziałyśmy! A jak się zmieniłaś... -przywitała się ze mną Gemma przytulając.
-Oj tam, nie aż tak bardzo. -zarumieniłam się.
-Wyładniałaś. -uśmiechnęła się.
-Może się przejdziemy? -zaproponowałam siostrze Hazzy.
Spacerowałyśmy, podziwiając uroki Warszawskiej starówki. Po długim spacerze i rozmowie usiadłyśmy w uroczej kawiarence na rogu starówki. Zamówiłyśmy po kawie i ciastku.
-Jak się trzymasz? -uśmiechnęła się do mnie Gemma.
-Nie najgorzej... Ale zawsze mogłoby być lepiej... -wymusiłam uśmiech na twarzy.
-To samo powtarza Harry. -pocieszyła mnie.
-Brakuje mi go. Nie zasługuje na niego... Zobacz, co ze mną się stało. -mówiłam powstrzymując płacz.
-Emily, nadal jesteś sobą, tą wspaniałą, kochaną i przemiłą dziewczyną, która była i jest zakochana po uszy w moim bracie.
-Boje się jutrzejszego dnia. -wyżaliłam się Gemmie.
-Jaki w ogóle masz plan? Jak to zrobisz? -wypytała mnie.
-Koncert zaczyna się o 18... A kończy o 20. Poprosiłam Louisa, żeby na scenie, gdy będzie już koniec koncertu... Powiedział przez mikrofon, na głos, przy wszystkich... Że pewna osoba, która zawaliła po całej linii jest dzisiaj z nami... I czeka na Harrego we wskazanym miejscu. Nie wiem czy się wypali, zobaczymy...
-Świetny pomysł, napewno wyjdzie świetnie. -pocieszyła mnie Gemma.
-Nie powiedziałaś Anne, że jestem w Warszawie?
-Nie, nie powiedziałam. Louis mi powiedział, że jesteś... Nie wierzyłam mu, póki nie dostałam od ciebie sms-a. Szczerze? To się ucieszyłam... Wiedziałam, że przyleciałaś tu naprawić błąd.
-Największy błąd jaki popełniłam w całym moim nudnym życiu...
Po wizycie w kawiarence poprosiłam Gemme o pójście ze mną do jakiegoś sklepu i kupienie jakieś kracji na jutrzejszy koncert. Z domu pakowałam się na szybko, więc nie zdążyłam zabrać ze sobą nic ładnego. Weszłyśmy do sklepu i zdecydowałam się skromną, przewiewną białą sukienkę przepasaną brązowym paskiem z kokardką.
-Wyglądasz w niej uroczo! -zachwycała się Gemma.
-Dziękuje. -podziękowałam.
-A właśnie... Wczoraj na próbach wypytywała się mnie o ciebie Danielle. Mówiła, że słyszała rozmowę Louisa z tobą... Chyba coś podejrzewa... -poinformowała mnie.
-Ach, Danielle... Odezwę się dzisiaj do niej. -uśmiechnęłam się na samą myśl o niej.
Po udanym zakupie pożegnałyśmy się. Miałyśmy zdzwonić się jutro. W hotelu byłam chwilę po 22. Przymierzyłam jeszcze raz sukienkę, którą zakupiłam. Postanowiłam założyć ją jutro z brązowymi baletkami.  Wyglądałam skromnie, ale w takim wydaniu lubiłam siebie najbardziej... Całą noc nie mogłam zasnąć. Miliony słów nasuwało mi się na głowę... Zastanawiałam się co powiem Harremu. Jak się zachowam gdy zobaczę i jak zareaguje, gdy nie będzie chciał mnie widzieć. O tym ostatnim nie chciałam nawet myśleć... Wtedy moje życie przestało by mieć sens. Bez Harrego byłam inną osobą, gorszą... Zasnęłam dopiero o 4, gdy słońce powoli zaczęło budzić się do życia. Ze względu iż późno się położyłam... dłużej pospałam. Musiałam być dzisiaj wypoczęta. Po wstaniu nie mogłam patrzeć na siebie w lustro... Podkrążone oczy, siano na włosach i blada cera. Ogarnięcie zajęło mi dłużej niż zwykle... Postanowiłam zabawić się w różne fryzury. U nasady włosów zaplotłam warkocza, a resztę włosów pokręciłam w fale. Wyszło naprawdę fajnie. Zrobiłam kreski eye-linerem, delikatny róż na policzkach i wytuszowałam rzęsy. O 17 umówiłam się z Danielle... Miała dotrzymywać mi towarzystwa na koncercie. Zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy do beżowej kopertówki i pojechałam na umówione miejsce. Dziewczyna Liam'a już na mnie czekała.
Gdy mnie zobaczyła rzuciła mi się na ramiona.
-Em, jak tęskniłam! -wyściskała mnie Danielle.
-Ja za tobą też. -odwzajemniłam uścisk.
-Przejedziemy się? Mamy dwie godziny do koncertu... -uśmiechała się dziewczyna Liam'a.
Spacerowałyśmy po parku, który znajdował się niedaleko miejsca koncertu One Direction. Pogoda dzisiaj była wyjątkowo ładna. Słońce świeciło i było z 30 stopni... Pełne słońce i zero chmur.
-Jak się cieszę, że tu jesteś. -cieszyła się Danielle.
-Ja dzisiaj przeżywam jeden wielkie stes. -poinformowałam.
-Domyślam się co czujesz...
-Powtórzę się trzeci raz : czuje się fatalnie. Zawaliłam. Gorzej być nie może...
-W takim razie ogarnij się i walcz o swoją miłość. Powiedz mu do cholery co czujesz i że zrobiłaś źle, chyba nie muszę ci tłumaczyć jak małemu dziecku. -zaśmiała się.
-Wczoraj w nocy nie spałam i myślałam co mu powiem... Jak zareaguję, gdy nie będzie chciał mnie wiedzieć... Boję się, cholernie się boję. -pożaliłam się koleżance.
-Nie gadaj głupot. Będziecie ze sobą. -pocieszała mnie.
Minęły dwie godziny i musiałyśmy się zbierać. Zamówiłyśmy taksówkę, która zawiozła nas na Torwar - miejsce koncertu chłopaków. Była 16. Takich tłumów jeszcze nigdy nie widziałam...Wraz z Danielle weszłyśmy wejściem od tyłu, dla VIP-ów. Miejsce miałyśmy daleko od sceny, ale wszystko idealnie widziałyśmy. Nie chciałam być za kulisami. Obawiałam się, że ktoś mnie zobaczy... Powie o tym Harremu i rozproszę go przed jednym z najważniejszych koncertów, a tego nie chciałam. Sala nie wypełniała. Z minuty na minutę wbiegły fanki z transparentami piszcząc na widok sceny, a ja z sekundy na sekunkę robiłam się coraz bardziej nerwowa. Napisałam do Louisa.
"Jak Harry czuję się przed koncertem? Pod koniec powiesz to co ustaliliśmy? Będę czekała za kulisami. "
Danielle widząc mnie nerwową co chwila mnie pocieszała. Robiono nam zdjęcia i proszono o autografy. Wszystkie fanki na mój widok szeptały... Dziwiły się, że po sensacji z imprezami jestem na koncercie chłopaków. Nagle dostałam sms-a.
"Denerwuje się. Jak każdy z nas, ale da radę. Tak, wiem wszystko co jak powiedzieć, nie martw się. Gdy zaczniemy śpiewać "One Thing" schodź z widowni. Ochroniarz będzie na ciebie czekał przed wejściem na halę i zaprowadzi na kulisy :) "
Pokazałam Danielle sms-a. Z tych nerwów mogłam zapomnieć, że w trakcie "One Thing" mamy wstać, więc poprosiłam ją aby pilnowała jaka piosenka teraz leci... Gdy sala wypełniła się do ostatniego miejsca zaczęły się okrzyki i piski. Fanki najwyraźniej domagały się rozpoczęcia koncertu... Wszystkie moje wspomnienia powróciły... Dzień w którym poznałam się z Harrego i ich koncert. Wiedziałam, że nie mogę go stracić. Atmosfera była niesamowita. Tłum zaczął śpiewać WTMB. Zdecydowanie Polskie fanki były najlepszymi jakimi widziałam. Nagle po kolei chłopcy zaczęli wychodzić na scenę... Pierwszy Lou, drugi Liam, trzeci Zayn, czwarty Niall, a piąty... Harry. Na jego widok moje serce zabiło szybciej. Tak dawno go nie widziałam... Wraz z Danielle wstałyśmy, aby wesprzeć ich. Łza poleciała mi po poliku. Nie zmienił się. Nadal miał swoje urocze loki i uśmiech, który zwalał każdą dziewczynę z nóg. Widziałam, że wymusza uśmiech i nie jest z nim za dobrze... Znałam go nie od dziś. Poświęcał się dla fanów, bo zawsze byli dla niego ważni. Często to mi powtarzał. Przed rozpoczęciem "More Than This" Liam wygłosił dedykacje dla Danielle. "This song is for someone important and special... You are the best. I love you." Danielle ze szczęścia się popłakała. Miała wspaniałego chłopaka, który ją kochał. Podczas zwrotki Harrego przypomniały mi nasze wspólne wieczory spędzone razem... momenty opowiadania o sobie, oglądanie wspólnie filmów, śmianie się lub po prostu milczenie i wpatrywanie się w siebie. Widziałam, że ciężko mu było śpiewać tą piosenkę, bo doskonale wiedział, że jest ona moją ulubioną. Zawsze gdy leciała śpiewaliśmy ją razem lub śpiewał ją specjalnie dla mnie, sam. Objęłyśmy się razem z Danielle i krzyczałyśmy. Nagle chłopcy zaczęli śpiewać "One Thing" - doskonale wiedziałam co to oznacza. Danielle poklepała mnie po ramieniu po czym pociągnęła w stronę wyjścia. Jeden z ochroniarzy chłopaków już na nas czekał. Gdy przybyłyśmy za back stage spotkałam Gemme i Anne. Obie ucieszyły się na mój widok. W szczególności Anne, która popłakała się widząc mnie. Koncert miał się kończyć za 15 minut...
-Spokojnie, oddychaj. Będzie dobrze. - mówiła do mnie Danielle.
Oddychała z wielką trudnością. Za kilka naście minut czekała mnie najtrudniejsza rozmowa z moim życiu.
-Chcesz wody? -spytała z troską Anne.
-Nie dziękuje. -powiedziałam krążąc w kółko.
-Zostawmy ją same. Chodźmy na drugą stronę kulis. -poradziła do Anne i Gemmy, Danielle.
-Chcesz zostać sama? -upewniła się Gemma.
-Tak. -poprosiłam.
Ręce zaczęły mi się pocić i zrobiło mi się duszno. Nikogo wokół nie było. Kilka metrów ode mnie Harry i niedługo miałam z nim stanąć twarz w twarz... Usiadłam na chwilę i oczyściłam myśli. Kompletnie nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Postanowiłam pójść na spontana. Gdy zaczęła bym układać przemowę wszystko by mi się pomieszało i nie umiałabym wydusić ani słowa. Chłopcy zaczęli śpiewać ostatnią piosenkę, a po niej Louis miał powiedzieć to co ustaliśmy. Wzięłam kilka głębokich oddechów... I stanęłam przygotowana na konwersację z Hazzą. Chłopcy przestali śpiewać... Fani krzyczeli... Najwyraźniej trwały ukłony. Nagle Niall zaczął mówić.
"Dziękujemy Polsko. Jesteście wspaniali! Zdecydowanie najlepsze fanki jakie widziałem... Oficjalnie zakończyliśmy trasę po Europie. Ciężko przez dwa lata pracowaliśmy, ale opłaciło się!"
Głos przejął Zayn :
"Za kilka miesięcy zaczynamy pracę nad nową płyta. Obiecujemy masę niespodzianek i nowe wspaniałe piosenki!"
Nagle rozpoznałam Louisa :
"Zgadzam się z Niall'em i Zayn'em... Jesteście wspaniali. Oficjalnie pokochałem Polskę i fanów..."
Nagle przemowę Louisa przerwały fanki rzucające spod sceny marchewki... Zaśmiałam się. Polska była wspaniała.
"No nie! Teraz to już tutaj zostaję na stałe- zaśmiał się Lou mówiąc przez mikrofon."
Fanki piszczały i krzyczały... Domagały się więcej...
"Ciii! Mam jeszcze jedno ważne ogłoszenie na koniec... Do naszej rodziny One Direction należy wyjątkowa osoba..."
Wiedziałam, że ten czas nastąpił...
"...jest wspaniała, kochana, opiekuńcza... -ciągnął Lou."
Delikatnie wychyliłam się zobaczyć co się dzieje. Reszta zespołu była zszokowana, nie wiedziała o czym ten Lou bredzi. Z drugiej strony sceny Anne, Gemma i Danielle ściskały kciuki i machały do mnie.
"... która ostatnio zawaliła po całości... ale chcę to naprawić i jest dzisiaj z nami... -zwrócił się do Harrego, Lou stojąc na scenie przed ogromna publicznością.
"...czeka za kulisami..." -zwrócił się do Harrego Louis.
Reszta zespołu domyśliła się o co chodzi. Uśmiechnęli się tylko i popchnęli Harrego w stronę kulis. Hazza bez zastanowienia oddał Liam'owi mikrofon po czym pobiegł w stronę kulis... Skręcił w stronę gdzie stała Danielle i reszta. Ta pokazała mu palcem na drugą stronę i się uśmiechnęła. Podczas, gdy reszta zespołu żegnała się z fanami i rzucała gadżety czekała. na Harrego... Za kilka sekund miałam go zobaczyć. Odwróciłam się tyłem. Nagle usłyszałam głośne dyszenie za sobą. Zamknęłam oczy i się odwróciłam...
Przed sobą ujrzałam Harrego, mojego Harrego... Bez słów podbiegliśmy do siebie i się objęliśmy.
-Emily... To naprawdę ty? -powiedział przez łzy Harry.
-Tak. -powiedziałam wycierając łzy z jego policzków...



****************
dzisiaj krócej, potrzymam was w niepewności co się wydarzy dalej, hahahaha :D
szybko mi się pisało, ostatnio mam dobrą wenę z czego się cieszę.
dziękuje za wspaniałe komentarze do poprzedniego 14 rozdziału z którego jestem straasznie dumna i jaram się nim ! :))
mam nadzieję, że ten będzie podobał wam się jak i poprzedni rozdział...
czekam na reakcje itp itp.
myślicie, że do 1 lutego dobijemy do 10 000 odwiedzin strony? :))
dzisiaj mija równe dwa tygodnie od pierwszego rozdziału !
dzisiaj baaardzo późnym wieczorem dodam może nowy rozdział jak mnie złapie wena jak w 14 rozdziale o 3 nocy.
JESTEŚCIE NAJLEPSI.
xoxo, one thing
***************


 ♥ 

ROZDZIAŁ 14

Z rana obudziłam się z wielkim kacem. Po obudzeniu jedyne o czym marzyłam to szklanka wody. Nagle usłyszałam, że ktoś paraduje w kuchni.
-Aspirynę, wodę? -zapytała wyłaniając się zza ściany Lauren.
-To i to. -oznajmiłam łapiąc się za głowę.
-Zaszalałyście wczoraj. -zaśmiała się.
-Troszeczkę.
-Wszystkie portale już mają twoje zdjęcia. W porannym programie plotkarskim nawet o was było... Że wasza dwójka imprezuje bez siebie. Wszyscy przypuszczają, że pocieszacie się po rozstaniu. -oznajmiła mi Lauren wręczając wodę i tabletkę.
-Nie wiedziałam, że aż taką sensacje z tego zrobią. -powiedziałam zszokowana.
-No to mówię Ci, że zrobiłaś ogromną. Wszyscy o tym mówią, piszą, plotkują. Z pracy wydzwaniali już do mnie z rana czy mają publikować na naszej stronie zdjęcia. Ja powiedziałam, że tak. Dobrze zrobiłam? -upewniła się Lauren.
-No tak... -rzekłam obojętnie.
Po wypiciu kilku szklanek wody poszłam zobaczyć czy dziewczyny jeszcze śpią. Spały jak kamień. Postanowiłam ich nie budzić. Wykąpałam się i przebrałam się w dres. Podczas gdy Lauren smażyła mi jajecznicę na kaca włączyłam telewizor i w programie porannym dla nastolatków było o One Direction... Oczywiście pokazali moje zdjęcia i Harrego.
-Mówiłam, że są wszędzie. -zaśmiała się Lauren podając mi lekarstwo na kaca w postaci jajecznicy.
-Jestem w szoku. W telewizji, w internecie, zaraz pewnie w gazetach będzie, na Twitterze jestem w trendach. Fani zasypują mnie pytaniami czy jesteśmy razem, czy zdradziłam Harrego w klubie... -opowiadałam.
-A zdradziłaś? -spytała niepewnie.
-Oczywiście, że nie! Nawet do głowy mi to nie przyszło. -oznajmiłam z oburzeniem.
Dochodziła 12. Dziewczyny jeszcze spały, a ja zastanawiałam się czy do Hazzy doszły zdjęcia i informacje o naszym wczorajszym wypadzie na miasto. Nie chciałam wiedzieć, ale ciekawiła mnie jego reakcja. Gdy wygodnie leżałam na kanapie oglądając jakiś serial dziewczyny zeszły po schodach skacowane.
-No wreszcie. Dłużej się nie dało? -zaśmiałam się do Rachel i Carol.
-Dawno wstałaś? -zapytała Rachel przecierając oczy.
-Z jakąś godzinę temu.
-Wody, wody, woooooody! -krzyczała Carol.
-Leży na blacie, a aspirynę macie przy zlewie. -pokazałam palcem.
-Boże, jak mnie głowa boli. -oznajmiła moja przyjaciółka.
-Było tyle nie pić. -poradziłam podchodząc do nich.
-Dużo wypiłyśmy? -zapytała niepewnie Carol.
-Wy we dwie sporo. Ja z umiarem. -zaśmiałam się.
-A właśnie... Jak tam z Harrym? -zapytała popijając wodę Rachel.
-Nie wiem. Nie odzywa się. Boję się, że trochę przesadziłyśmy... Te zdjęcia są wszędzie. Wielka sensacja jest z tego. Co nie otworzę jakąś stronę albo włączę telewizor są moje zdjęcia z wczoraj... -opowiadałam.
-Żartujesz? -spytała zszokowana Carol.
-Naprawdę...
Dzisiejszy dzień postanowiłyśmy odpocząć. Spędzić w piżamach przy wyciskaczach łez z popcornem i masą słodyczy. Nigdzie nie chciało nam się iść, więc zrobiłyśmy sobie maraton u mnie. Po zakończonym seansie dziewczyny zebrały się i pojechały do swoich domów. Zostałam sama w czterech ścianach. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Gdyby był Harry zadzwoniłabym po niego, a ten powiedziałbym, że już jest w drodze po mnie, ale nie... Harry prawdopodobnie był teraz we Francji i świetnie bawił się beze mnie... Z jakimiś obcymi dziewczynami, które przytulały się do niego i robiły wszystko by zwrócić na niego uwagę. Na tę myśl robiło mi się słabo... Mój Harry, mój ukochany chłopak, za którego oddałabym życie spędzał właśnie ten wieczór zapewne w klubie. Kusiło mnie, żeby zadzwonić i wypytać co u niego, ale nie mogłam. Musiałam być twarda... Nagle podbiegła do mnie Katie z rysunkiem.
-Zobacz, zobacz! -krzyczała radośnie wskakując na kanapę.
-Ojej, jaki śliczny. A kto to? -zapytałam przyglądając się arcydziełu mojej siostry.
-Ty i Harry. -oznajmiła wręczając mi do ręki.
-Harry jaki podobny... i te jego loki. -zaśmiałam się.
-Postarałam się... O! A tu za wami wasz dom i piesek. -opowiadała.
Oglądając obrazek łza zakręciła mi się w oku. Zdecydowanie mi go brakowało. Podziękowałam siostrzyczce za wspaniały rysunek. Po czym poszłam go powiesić na moją ścianę. Zmęczona po wczorajszym dniu poszłam spać. Drugi tydzień minął jeszcze szybciej niż pierwszy. W piątek byłam ostatni raz na rehabilitacji. Podziękowałam mojej rehabilitantce, wypisałam się i byłam wolna. Czekały mnie już tylko kontrolne wizyty raz na miesiąc. Normalnie już chodziłam, ale nie mogłam jej za bardzo nadwyrężać. Miałyśmy to uczcić z Carol i Rachel pójściem na imprezę. Przez ostatni tydzień coraz częściej gdzieś wychodziłyśmy. Jak nie klub, to bar lub pub ze znajomymi. Impreza pozwała mi się odciąć od tęsknoty do Harrego i chłopaków. Sprawiała, że mogłam na chwilę zapomnieć i się zabawić. Wpadłam w wir imprezy z którego nie mogłam się wydostać. Przez całe dwa tygodnie rozmawialiśmy ze sobą dwa razy. Najwyraźniej oni też się dobrze bawili, więc nie chciałam im przeszkadzać. Codziennie pojawiały się moje nowe zdjęcia z imprez. Byłam w szoku, że ludzie tak mnie śledzą. Codziennie dostawałam miliony pytań o mój związek z Harrym, ale wolałam na ten temat się nie wypowiadać. Tata i Lauren dziwili się mojej zmianie, że tak często wieczorami wychodziłam i wracałam wczesnym rankiem, lecz gdy wracałam myśli powracały, a wraz z nimi tęsknota... Dziwiłam się, że chłopaki się nie odzywają, pomijając już Harrego. Postanowiłam więc napisać do Niall'a.
"Wszystko u was okej? Nie odzywacie się ani nic... Martwię się o was."
Myślałam przynajmniej, że Niall odpiszę, ale się myliłam... Odpowiedzi nie dostałam nawet od niego. Leżąc w łóżku usłyszałam dzwonek do drzwi. Popatrzyłam na zegarek i była 1 w nocy... Dziwiłam się kto o tej porze dzwonić. Zbiegłam po schodach, otworzyłam zamki i ujrzałam Rachel całą zapłakaną z walizkami w rękach...
-Emiiiiiily! -rzuciła na ziemię torby po czym cała zapłakana wtuliła się w moje ramiona.
-Rachel, co się stało? -powiedziałam zszokowana.
-Mój tata znów za dużo wypił... Pobił mamę. Udało mi się uciec, ale mnie też chciał dopaść. Chciałam bronić mamy, ale sama bym dostała... Nie miałam gdzie się podziać. -mówiła przez łzy.
-Wchodź. Zostajesz u nas. -zamknęłam nie wypuszczając jej z ramion.
Zaprowadziłam Rachel do salonu. Podałam ciepłą herbatę i chusteczki. Nie wiedziałam co się stało, więc wypytałam moją przyjaciółkę o wszystko...
-Wróciłam do domu, byłam spotkaniu ze znajomymi, gdy wchodząc usłyszałam krzyki. Gdy weszłam do sypialni rodziców zauważyłam, że tata... bije mamę. Leżała na podłodze. Cała posiniaczona i zapłakana. Podeszłam do niej i pomogłam wstać. Zaczęłam się wydzierać na ojca co on sobie wyobraża. Powiedział, że jak skończy z matką do przyjdzie do mnie. Mama poradziła mi zabrać najpotrzebniejsze rzeczy i uciekać. Tak zrobiłam. Nie chciałam jej zostawiać. Powiedziała, że gdy tata zaśnie spakuję i pojedzie do dziadków... Emily, boje się. -rozpłakała się Rachel.
-Kochana, nie martw się. Zostaniesz na jakiś czas u nas. Gdy sprawa trochę się uspokoi pojedziemy do twojej mamy i podejmiemy jakąś decyzje. -pocieszałam moja przyjaciółkę przytulając.
-Ale... ale on nigdy taki nie był. -mówiła przez łzy.
-Może ma jakieś problemy? -zapytałam.
-Nie wiem. Już nic nie wiem... -oparła mi się na ramieniu Rachel.
-Chodź, zabierzmy twoje rzeczy i pójdziemy spać, okej? -wzięłam torby Rachel i zaprowadziłam ją do pokoju.
Na szczęście nikogo nie obudziłyśmy. Rachel bez słów przebrała się i wtuliła w poduszkę. Sama byłam zmęczona, więc zrobiłam to samo... Rano wstałam jak zwykle pierwsza od mojej przyjaciółki. Po wczorajszych emocjach nie postanowiłam jej budzić. Stwierdziłam, że niech odpocznie... Gdy zeszłam na dół tata zaczął mnie wypytywać co wczoraj w nocy się działo. Opowiedziałam mu o zaistniałej sytuacji. Przeraźił się. Doskonale znał rodziców Rachel i nigdy by nie spodziewał się po jej ojcu takiego zachowania. Bez zastanowienia pozwolił na to, by przez pewien czas Rachel z nami pomieszkała. Przejęłam się jej losem. Zawsze chciałam dla niej jak najlepiej... Nie mogłam znieść myśli, że moja przyjaciółka jest bita i to w dodatku przez swojego ojca... Na tę myśl ścisnęłam ręce i w pięści. Ostatnio wszystko układało się źle... Miałam ochotę zasnąć i obudzić się gdy wszystko już będzie lepiej. Około 13 Rachel wstała. Całe oczy miała opuchnięte. Nie mogłam patrzeć na moją przyjaciółkę w takim stanie. Przytuliłam ją jak najmocniej.
-Dziękuje za wszystko. -wyszeptała cicho moja przyjaciółka.
-Nie ma za co. W końcu jesteś dla mnie jak siostra. Powiedziałam tacie i możesz u nas zostać ile tylko chcesz. -oznajmiłam.
-Pojadę dzisiaj do dziadków i zobaczę co z mamą. -rzekł wycierając łzy z rękaw bluzy.
-Mam jechać z tobą? -zapytałam.
-Jeśli byś mogła... Fajnie by było.
-Oczywiście, że tak.
Zjadłyśmy szybko śniadanie po czym pobiegłyśmy do pokoju. Szybko się ubrałyśmy i wsiadłyśmy w samochód. Dziadkowie Rachel mieszkali godzinę jazdy ode mnie. Gdy zaparkowałyśmy przed małym domkiem Rachel zaczęła głośno oddychać.
-Mam iść z tobą czy poczekać w samochodzie? -zapytałam niepewnie.
-Jak chcesz... Boję się, że mamy tam nie ma. Że tata ją w domu cały czas trzyma i nie chce puścić... -przeraziła się Rachel.
-No to się przekonajmy. -wysiadłam z samochodu.
Zadzwoniłyśmy do drzwi. Drzwi otworzyła nam babcia Rachel. Moja przyjaciółka od razu rzuciła się staruszce na szyję pytając pierw o matkę. Ta wskazała na salon. Rachel bez zastanowienia pobiegł do pokoju, który znajdował się kilka metrów od wejścia. Odetchnęłam z ulga, gdy okazało się, że z mamą Rachel wszystko dobrze. Pomijając kilka siniaków na ramieniu i zadrapań. Na nasz widok kobieta bardzo się ucieszyła... w szczególności na widok córki. Wszyscy usiedliśmy w salonie. Rachel wypytała matkę jak udało się jej uciec i jak do tego doszło, że tata ją pobił. Mówiła, że upił się ze względów materialnych. W jego pracy zaczęto zwalniać pracowników. Szef poradził mu, żeby zaczął szukać innej pracy... Bo on też wkrótce zostanie zwolniony. Załamał się i sięgnął po najlepszy lek na smutek - alkohol. Mama Rachel była mi dozgonnie wdzięczna za to, że przyjęliśmy Rachel pod swój dach. Mówiła, że wstyd jej przede mną... Zbliżała się godzina 17. Pożegnałam się i zmierzyłam do samochodu. Zostawiłam moją przyjaciółkę z mamą... Sam na sam. Żeby sobie parę spraw wyjaśniły. Czekając w samochodzie puściłam radio. Myślałam nad słowami mamy Rachel - "Alkohol to nie rozwiązanie, jest jedynie chwilową ucieczką od codziennych problemów, a z problemami trzeba radzić sobie na trzeźwo, racjonalnie je przemyśleć i zaradzić." Coś w tym było. Sama tak robiłam, ale ciężko mi było się do tego przyznać. Zamiast porozmawiać z Harrym uciekałam od tego... Bojąc się prawdy. Na domiar w radiu puścili "More Than This"... Rozkleiłam się całkowicie. Nagle zauważyłam moją przyjaciółkę wychodzącą z domu... Ogarnęłam się i wyłączyłam radio.
-Płakałaś? -zapytała wchodząc do samochodu.
-Nie, nie. Coś do oka mi wpadło. -tłumaczyłam się.
-I jak? Coś postanowiłyście? -zapytałam z ciekawością.
-Mama powiedziała, żeby dać tacie kilka dni spokoju... Niech przemyśli, odpocznie. A potem z nim pogadamy... I zasugerujemy terapie jakąś. -uśmiechnęła się.
-Będzie dobrze, mówię ci. -przytuliłam moją przyjaciółkę.
-Mam nadzieję.
Podczas, gdy przejeżdżałyśmy przez Londyn Rachel zaproponowała wypad do baru na jednego drinka. Zgodziłam się... Niestety nie skończyło się na jednym drinku. Musiałyśmy zamówić taksówkę, bo same nie dałyśmy radę wrócić do domu. Jadąc w taksówce byłam na siebie zła. Znów to zrobiłam. Uciekłam od problemów sięgając po alkohol... Siedząc z Rachel przy barze, śmiejąc się i wspominając stare czasy byłam szczęśliwa, a wraz z końcem imprezy uciekło szczęście... Obiecałam sobie, że to był ostatni raz... I dotrzymałam obietnicy, do czasu... Całe dwa tygodnie spędzałyśmy z Carol i Rachel na świeżym powietrzu -opalając się u mnie w ogrodzie, jeżdżąc na rowerze, rolkach lub po prostu spacerując. Na tydzień przed końcem trasy chłopaków zostałyśmy zaproszone na imprezę do Carolinie. I wtedy złamał daną obietnicę. Pomyślałam, że miło z jej strony, że nas zaprosiła, więc dlaczego miałyśmy nie skorzystać? Dobrze się można bawić bez alkoholu przecież... Gdy dotarłyśmy na miejsce wystrojone w szałowe sukienki nie mogłyśmy uwierzyć własnym oczom jaki przepiękny dom ma ta kobieta. W środku było jeszcze lepiej... Impreza była naprawdę ekskluzywna. Masa gwiazd, fotografów i dziennikarzy. Od razu wiedziałam, że będzie trzeba się pilnować, bo na każdym kroku jest się obserwowanym. Zamówiłyśmy po jednym delikatnym drinku i usiadłyśmy gdy podbiegła do nas Carolinie.
-Emily! Jesteś! Myślałam, że nie przyjedziesz... O i przyprowadziłaś ze sobą koleżanki. -przywitała się radośnie Carolinie.
-Cześć. Masz przepiękny dom, a impreza jest naprawdę świetna. -powiedziałam do Flack.
-Dziękuje. Lece przywitać się z resztą gości. Bawcie się dobrze! Potem porozmawiamy dłużej... -krzyknęła.
Z godziny na godzinę było coraz więcej ludzi. W śród gości widziałam takie sławy jak Olly Murs, Kate Moss, Alexa Chung oraz Emma Watson. Co chwila widać było błyski aparatów... Nie obyło się bez pytań od dziennikarzy na temat moje związku. Robiono zdjęcia i pytano o Harrego... Miałam dość. Nawet podczas imprezy nie można zapomnieć. Podczas gdy Carol z Rachel tańczyły na parkiecie podeszłam do baru i zaczęłam pić. Po co? By zapomnieć... Proste. Gdy nagle podszedł do mnie jeden z prezenterów telewizyjnych i zaczął flirtować. Byłam pijana, więc odwzajemniałam miłe słówka. Gdy usiedliśmy na kanapie facet zaczął mnie dotykać i szeptać coś o mieszkaniu, że mnie zawiezie i położy spać, bo źle się czuję... Siedziałam z nim dobrą godzinę. Jego ręka lądowała na moich nogach i szyi. Gdy całą sytuacje zobaczyła Rachel jak najprędzej mnie od niego zabrała. Najgorsze było, że całkowicie tego nie pamiętałam. Rano obudziłam się w swoim łóżku. Nie wiedziałam jak tam się znalazłam. Ewidentnie przesadziłam z procentami poprzedniego wieczoru. Gdy obudziłam się Rachel weszła do mnie do pokoju ze śniadaniem. Opowiedziała co wyprawiałam z tamtym facetem wczorajszego wieczoru. Nie mogłam uwierzyć. Wiedziałam, że z tego nic dobrego nie będzie.
-Nie wierzę, nie wierzę... Napewno zrobiono nam zdjęcia. Rachel! Tam roiło się od fotografów i dziennikarzy. -krzyczałam zaniepokojona.
-Spokojnie. Coś zrobimy. Lauren przecież ma kontakty w tej branży. Może uda się jej coś działać? -uspokojała mnie Rachel...
-A co jak Harry to zobaczy? Co jak się o tym dowiem? Rachel... Ja...ja...go stra...stracę. -mówiłam przez łzy.
-Zacznijmy od tego czy w ogóle te zdjęcia są już w internecie. -powiedziała moja przyjaciółka sięgając po MacBook'a.
-Nie chcę na to patrzeć... Idę się wykąpać. -powiedziałam smutna.
Pod prysznicem rozmyślałam. Co mi strzeliło do głowy, żeby się upić? W tej chwili nie nawidziłam siebie za to co zrobiłam... Wyglądałam strasznie. Jakbym była po tygodniowej libacji. Nie wspominając o bólu głowy...
-Emily... -zaczęła Rachel.
-Mów. Już nic mnie nie dobiję bardziej. -powiedziałam wycierając włosy.
-One są wszędzie. -rzekła otwierając każdy portal plotkarski.
-O matko... Co ja zrobiłam... -powiedziałam siadając na łóżku.
-Wszędzie, dosłownie. -wytrzeszczyła oczy.
-A...a ja... ja coś z tym facetem... coś między nami było? -zapytałam przygnębiona.
-Nie. Dzięki bogu przybyłam w odpowiednim momencie. Ale natręt już proponował ci wspólną noc. Skończyło się tylko na szeptaniu i dotykaniu kolana. -opowiadała moja przyjaciółka.
-Jestem głupia... Beznadziejna. Co ja sobie wyobrażałam? -krążyłam po pokoju.
-Uspokój się! Siadaj! -krzyczała Rachel.
Położyłam się w łóżku. Rachel obok. Razem przeglądałyśmy wszystkie zdjęcia z wczorajszej imprezy... W których znalazło się moje zdjęcie z prezenterem telewizyjnym z którym urządziłam sobie miłą pogawędkę. Ewidentnie widać na nim, że flirtujemy... Schowałam głowę w poduszkę. Nie chciałam tego widzieć. Nie chciałam patrzeć na siebie... Z nerwów zasnęłam... Rachel cały czas przy mnie była. Obudziłam się o 18. Moja przyjaciółka siedziała cały czas w internecie... Czytając komentarze użytkowników. Każdy pisał, że zdradziłam Harrego. Nie mogłam uwierzyć, że ludzie pisali takie rzeczy skoro nie wiedzieli prawdy. Znów się rozpłakał... tym razem z bezsilności. Straciłam Harrego, to pewne. Nagle moją rozpacz przerwał telefon... Od Louisa. Zdziwiona odebrałam.
-Halo? Louis? To naprawdę ty? -powiedziałam przez płacz.
-Emily? Co się dzieję? Co za to zdjęcia w internecie, które obiegły cały świat? -zapytał niepewnie Lou.
-Lou, jak dobrze cię słyszeć... To nic nie znaczy, naprawdę! Musisz mi uwierzyć. Z tym facetem nic nie zaszło pomijając flirt. Byłam pijana, ze smutków... z tęsknoty do was! Chciałam zapomnieć! -krzyczałam do telefonu.
-Ja ci wierzę, naprawdę. Gorzej z Harrym... Przeżywa załamanie. Biedaczek nie jest sobą od tygodnia widząc twoje zdjęcia z facetami... z imprez. Dzisiaj to już w ogóle nie da się z nim porozmawiać. Płakał... Nigdy go w takim stanie nie wiedzieliśmy. -opowiadał zaniepokojony Louis.
Jeszcze bardziej siebie nienawidziłam... Przeze mnie płakała osoba, którą kochałam najbardziej na świecie, za którą skoczyłabym w ogień. Na myśl o płaczącym Harrym serce mnie zabolało... Nie mogłam tego znieść.
-Lou... Nie wiem. Wariuję bez niego. Nie jestem sobą... Ja...ja...ja nie chcę go stracić. -jąkałam się.
-Powtarza ciągle, że to koniec... Że bez ciebie na ma po co żyć. To już zaczyna robić się poważne. Nie chce widzieć mojego przyjaciela w takim stanie... Więc postanowiłem zadzwonić do ciebie i coś z tym zrobić. Siedzi całymi dniami  w pokoju i nic nie mówi, jest zamknięty w sobie...Za kilka dni dajemy koncert w Polsce, to nasz ostatni koncert... -mówił Louis.
-Przepraszam... Jestem idiotką. Nie wiem co mi odwaliło. Zaufaj mi. Wszystko będzie dobrze. Mam pewien pomysł. Zadzwonię jutro z rana, ok? I błagam... opiekuj się Harrym. -powiedziałam płacząc jak małe dziecko.
-Obiecuję. Jesteśmy w takim razie w kontakcie. -powiedział kończąc rozmowę Louis.
Nie wiedziałam co robię, ale jedno wiedziałam napewno - musiałam odzyskać Harrego. Nerwowo wyciągnęłam walizkę z szafy i zaczęłam schować najpotrzebniejsze rzeczy. Szybko ubrałam się w dżinsy, trampki, bluzę i zadzwoniłam na lotnisko. Zarezerwowałam bilet na pierwszy lot do Warszawy o 23.
-Co ty wyprawiasz? -powiedziała przyglądając mi się Rachel.
-Lecę naprawić to co zepsułam. -powiedziałam czesząc włosy.
-Lecisz do Polski?!
-Tak Rachel, lecę do Polski. Nienawidzę się tym kim się stałam. Bez Harrego wariuję. Teraz wiem, że jest tym jedynym i muszę go odzyskać. Wiesz co przeze mnie przeżywał? Nawet nie jestem tego stanie opisać... A wszystko przez moją głupotę i chęć odcięcia się od rzeczywistości. -mówiłam podenerwowana.
-Leć i przyleć z Harrym. -przytuliła mnie Rachel.
-Dziękuje. Jak nie wrócę z nim to zostanę może w Polsce? I zacznę życie jako kto zupełnie inny.. kto wie. -mówiłam.
-Nie gadaj głupot! Wrócisz napewno... On cię kocha, ty kochasz jego, więc wszystko będzie dobrze! - pocieszała mnie Rachel.
-Okej. Taksówka czeka.Bilet zarezerwowany, wszystko wzięte... Powiedź tacie o zaistniałej sytuacji i przeproś... Powiedź, że wrócę niedługo. -powiedziałam żegnając się z Rachel.
-Okej. Wszystko mu powiem. Leć już, bo się na samolot spóźnisz!
Jak najszybciej pobiegłam do taksówki... Na lotnisku byłam o 22... Podbiegłam do kasy, zapłaciłam za bilet i zmierzyłam w stronę terminalu... Wiedziałam, że to co robię jest szaleństwem, ale tylko w taki sposób mogłam odzyskać moją miłość. O 22.45 poproszono pasażerów o wejście do samolotu i zajęcie swoich miejsc. Równo o czasie samolot ruszył. Zamknęłam oczy i myślałam co powiedzieć Harremu... Do głowy nasuwało mi się milion słów, jednak nie umiałam wyraźić tego co czuję. Wiedziałam napewno, że muszę go odzyskać, inaczej... straciłabym najcenniejszy skarb jaki posiadam...



*************************************
najlepsza wena jest o 2:30 w nocy :) jaram się tym rozdziałem, aaaaa!
mam nadzieję, że podoba wam się tak jak mi!
już nie mogę doczekać się pisania jutrzejszego rozdziału.
wczoraj miałam 1300 odwiedzin przez jeden dzień, jej, dziękuje :*
zdecydowanie mam najlepszych czytelników, jesteście kochani!
czekam na wasze reakcje, komentarze i w ogóle wrażenia po rozdziale <3
http://www.youtube.com/watch?v=uSMYXHeFhN8 - ulubiona piosenka Harrego, która umilała mi dzisiejszy wieczór :)
xoxo, one thing <3
*************************************


U W I E L B I A M !


piątek, 27 stycznia 2012

ROZDZIAŁ 13

Chłopcy wyjechali wczoraj, a ja już z rana nie miałam co robić. Dobijała mnie nuda. Z rana jeździłam na rehabilitacje, a resztę dnia spędzałam nadrabiając zaległości w lekturach albo przed telewizorem oglądając jakieś durnowate programy. W środę udało się Rachel wyciągnąć mnie na spacer.
-Jak tam bez chłopaków? -zapytała uśmiechając się.
-Dziwnie... Naprawdę się do nich przywiązałam. -powiedziałam przygnębiona.
-Nie martw się. Masz mnie... Przynajmniej teraz trochę czasu spędzimy we dwie. Jak za dawnych czasów. -zaśmiała się moja przyjaciółka.
-Racja... -pocieszyłam się na duchu.
-A odzywali się coś? -zapytała z ciekawością.
-Nic. Ani jednego sms-a ani telefonu. -oznajmiłam spuszczając głowę w dół.
-Może są zajęci? -podniosła mnie na duchu Rachel.
-Nie wiem. Może. 
Nie mogłam znieść myśli, że nie dostałam ani jednej wiadomości od nich przez ten czas. Więc postanowiłam, że pierwsza to zrobię. 
"Miałeś się odezwać, a tego nie zrobiłeś. Wyślij przynajmniej sms-a, że wszystko ok, żebym się nie martwiła. Kocham cię i tęsknie."
Po spędzonym po południu z Rachel zaprosiłam na wieczór do siebie Carol. Rozmawiałyśmy i powspominałyśmy dawne czasy, z dzieciństwa. Gdy życie było łatwe i przyjemne. Sąsiadka wyznała mi również, że Lou jest wyjątkowy. Pomimo, że krótko się znają, zauważyła w nim coś wyjątkowego i zdążyła polubić.
-Dziwnie mi to mówić, ale rumienię się przy nim. -wyznała mi.
-Nie ma się czego wstydzić. Cała piątka jest wspaniała. -potwierdziłam.
-Zazdroszczę Ci. Nie jestem jakąś fanką 1D, nie znam ich za dobrze, ale każdy z nim wydaję się być kochany. Widać po nich, że jesteś dla nich ważna. 
-Uwierz mi, że też nie byłam... -zaśmiałam się.
-A właśnie. Jak się w ogóle poznaliście? -spytała zaciekawiona Carol. 
-W idiotyczny sposób. Moja przyjaciółka kupiła mi na moje 18 urodziny bilety na ich koncert. Nie słyszałam o nich wcześniej. Jakoś kilka tygodni przed koncertem posłuchałam ich piosenek i wydały się być nie najgorsze. Podczas koncertu chłopcy zawsze wyłaniają na scenę kilka fanek i śpiewają dla nich...
-Nie mów, że to ty byłaś tą szczęściarą? -przerwała mi Carol.
-Daj mi skończyć... -zaśmiałam się.
-No przepraszam. Mów, mów....
-Nie, nie byłam tą szczęściarą, ale za to Rachel została wylosowana przez mojego Harrego. Szczerze mówiąc byłam zazdrosna, ale nic na to nie mogłam poradzić. Po śpiewaniu fanki zostały zaproszone jeszcze na wspólne zdjęcia, autografy i krótką pogawędkę. Osoby towarzyszące miały się dołączyć... Więc weszłam i poczekałam na nią z boku, nie mieszając się w to całe zamieszanie. Gdy nagle ktoś dotknął mnie, po czym przestraszyłam się, uderzyłam głową o jakąś szafkę i wylądowałam na podłodze. -zaśmiałam się wspominając.
-Kto to był? -zapytała czekając na dalszą opowieść moja sąsiadka.
-Harry oczywiście. -przytaknęłam. 
-Jakie to słodkie. -wzdychnęła Carol.
-Porozmawialiśmy chwilę, wymieniliśmy się numerami i zaczęliśmy spotykać... No i jakoś tak wyszło, że jesteśmy razem. 
-Historia jak z filmu. -odpowiedziała.
-No w sumie. -zachichotałam.
-Naprawdę pasujecie do siebie. Nawzajem się uzupełniacie tworząc coś wyjątkowego. Takie uczucie zdarza się bardzo rzadko. -odrzekła Carol.
-To prawda... Harry jest wspaniały. -potwierdziłam.
Około 21 Carol zebrała się i podziękowała za wspaniale spędzony wieczór. Umówiłyśmy się, że jakoś się zdzwonimy i spędzimy ze sobą więcej czasu. Naprawdę miło było odnowić z nią kontakt. Zupełnie jak za dawnych czasów... Całkowicie zapomniałam o telefonie. Zaczęłam go nerwowo szukać. Gdy już go znalazłam miałam jedną wiadomość.
"Przepraszam, że się nie odzywałem, ale trwa promocja trasy. Wywiady, spotkania z fanami, dużo pracy. Wszystko okej. Jesteśmy w Hiszpanii. Za trzy dni dajemy koncert. Chłopaki pozdrawiają. Też tęsknie"
Odetchnęłam z ulgą po przeczytaniu. Ważne, że wszystko jest dobrze i nic się im nie stało. Resztę wieczoru spędziłam przed telewizorem z Lauren, tatą i Katie.
-Jak tam bez chłopaków? -zapytał tata.
-Ciężko i nudno. -zaśmiałam się.
-Szybko zleci. -pocieszył mnie tata.
-Każdy tak mi mówi... -uśmiechnęłam się.
-Bo tak będzie. Nie obejrzysz się, a będą z powrotem. -wtrąciła się Lauren.
-Mam nadzieję, że tak będzie. -potwierdziłam.
Podczas wspólnego oglądania telewizji przykuł moją uwagę jeden szczegół. Program, który oglądaliśmy prowadziła Carolinie Flack. Wszędzie skojarzyłam bym to imię. Od razu domyśliłam się, że to była Harrego.   Zaśmiałam się sama do siebie.
-Coś się stało, że się uśmiechasz? -spytał patrząc na mnie tata.
-Nie, po prostu lubię ten program. -skłamał.
-Też go lubię, a jeszcze bardziej prowadzącą... Carolinie to moja przyjaciółka. -rzekła dumnie Lauren.
Doznałam szoku. Lauren przyjaźniła się z Carolinie. Gorzej być chyba nie mogło...
-Ile ona ma lat właściwie? -zapytałam niepewnie.
-32. A po co ci ta informacja? -spytała zdziwiona Lauren.
-Myślałam, że jest starsza.. Jak ta telewizja postarza. No popatrzcie! -powiedziałam z uśmiechem.
-A co powiecie, żebym ją na obiad zaprosiła? Strasznie chciała cię poznać. -zwróciła się do taty Lauren.
-Z wielką chęcią. -odpowiedział tata.
-Suuuper! -powiedziałam udając zadowolenie.
-O, to napiszę jutro do niej. Napewno się będzie zadowolona -ucieszyła się Lauren.
-Ta, to ja idę spać. Dobranoc. -wstałam z kanapy po czym zmierzyłam w stronę schodów.
Nie mogłam uwierzyć. Jutrzejszy wieczór miałam spędzić wspólnie z byłą Harrego. Zapowiadało się miło. Zastanawiałam się czy mnie rozpozna, czy będzie wiedziała, że jestem dziewczyną Hazzy... Nie chciałam o tym myśleć, więc zamknęłam oczy i zasnęłam. Rano obudziły mnie hałasy z dołu. Założyłam szlafrok i zeszłam po schodach. Lauren sprzątała na przyjście przyjaciółki.
-O, obudziłam cię? -powiedziała sięgając po odkurzacza Lauren.
-Skądże. I tak miałam już wstawać. -powiedziałam uśmiechając się. 
Zjadłam śniadanie i czym prędzej ubrałam się. Na 13 miałam być na rehabilitacji. Wsiadłam, więc w samochód taty, bo moja ukochana fura znajdowała się na złomie i ruszyłam. Na miejscu byłam idealnie na czas. Zaczynałam już sama chodzić... Co było sukcesem. Wprawdzie o prędkości żółwia, ale dla mnie był to ogromny postęp. Dwie godziny minęły szybko. Okazało się, że czeka mnie jeszcze tylko 2 tygodnie rehabilitacji... Dzięki ciężkiej pracy nie będę musiała męczyć się męczyć miesiąc. Ucieszyłam się na tą wieść.  Wsiadłam z powrotem do samochodu i popędziłam do domu. Wchodząc do domu poczułam zapach przygotowanych potraw. Najwyraźniej szykowała się większa uczta. 
-O, już jesteś. Cześć. -przywitał się tata machając mi z kuchni.
-No hej. Mam dobre wieści! Rehabilitantka powiedziała, że wystarczy mi jedyne 2 tygodnie ćwiczeń. -powiedziałam radośnie.
-O, to świetnie. -ucieszył się tata.
-Gdzie Lauren? O której ma być ta Carolinie? -wypytywałam.
-Na górze, szykuję się. Bodajże o 17, czyli za godzinę. 
-No dobra, to ja też idę się ogarnąć. 
Tego wieczoru postanowiłam się wystroić, by zrobić wrażenie na Carolinie. Z opowieści Harrego wynikało, że nie jest za miłą osobą. Jednakże stwierdziłam iż nie będę wyrabiać o kimś zdania nie znając go. Wykąpałam się. Ułożyłam ładnie włosy, umalowałam się i założyłam ładną, ale zarazem skromną, czarną sukienkę przed kolana. O 17.20 poprawiając ostatnie niedociągnięcia usłyszałam, że ktoś dzwoni do drzwi. Spojrzałam się ostatni raz w lustro. Stwierdziłam, że wyglądam nie najgorzej. Poprawiłam włosy i zeszłam na dół. Na dole ujrzałam niską, grubszą blondynkę ubraną w czarne obcisłe rurki, luźną szarą bluzkę i ramoneskę. Na pierwszy rzut oka okazała się być ładna, ale po bliższym przyjrzeniu się można było ujrzeć pierwsze zmarszczki. Z gracją zeszłam na dół. Carolinie odwróciła się i wytrzeszczyła oczy na mój widok. Doskonale wiedziałam co to znaczy.
-Emily?! Dziewczyna Harrego? Czy mi się zdaję? -zapytała zszokowana.
-Zgadza się. Carolinie, tak? -przywitałam się podając rękę.
-No nie wierzę. Jaki ten świat mały. -zaśmiała się.
-Wy się znacie? -zapytał zdezorientowany tata.
-Osobiście nie. Carolinie to... była Harrego. -poinformowała tatę, Lauren.
-Była?! -zapytał wytrzeszczając oczy.
-Tak... Wiem, dla mnie też to był szok. 18-latek i 32-latka... ale co poradzić. -mówiła po cichu Lauren. 
-Miło cię poznać. -przytuliła mnie Carolinie.
-Mi... również... -odrzekłam niepewnie.
-Dobra, chodźcie siadamy do stołu, bo kolacja stygnie. -zaprosiła nas Lauren.
-Ja obok Emily! -krzyknęła Carolinie.
Przez całą kolację widziałam, że była mojego chłopaka spoglądała na mnie dyskretnie. 
-No to mów co u Harrego. -zwróciła się do mnie Flack.
-Aktualnie są w trasie koncertowej po Europie. -powiadomiłam.
-Ach, udało im się w końcu? Harry zawsze mi powtarzał, że to marzenie zespołu... trasa po Europie.-wspominała z uśmiechem.
-No tak. Udało im się. 
-Długo jesteście razem? -wypytywała mnie.
-Z jakieś 3-4 miesiące. 
-Króciutko. Mam nadzieję, że wytrwacie przynajmniej rok. Harry nie jest stały w uczuciach... W szczególności gdy są wszyscy razem na imprezach. 
-Możliwe, nie wiem. -wymusiłam uśmiech.
Miałam wrażenie, że ta kobieta próbuję mnie do Harrego zniechęcić. Postanowiłam nie brać jej uwag do siebie. Nie ufałam jej. W końcu będąc z Harrym chciała tylko sławy...
-A jak to było między wami? -zapytałam Carolinie.
-Och, stare czasy... Z Harrym byliśmy dość długo ze sobą. Każdy wieczór spędzaliśmy razem, ze względu, że on pracował i ja. Ale poznaliśmy się, gdy chłopcy byli jeszcze w X-Factorze. Na początku niewinnie, a potem zaczęły się czułe słówka, randki i tam oto mnie zauroczył... Potem tak nagle zaczął spotykać się z innymi dziewczynami mówiąc mi, że nie jestem tą jedyną i lepiej będzie gdy zakończymy. Nie załamał się ani nic z tego, ale Harry jest i będzie wyjątkowy. -opowiadała mi Flack.
-To prawda. -potwierdziłam.
-Ale życzę wam jak najlepiej. -uśmiechnęła się.
Włączyłyśmy się do rozmowy z tatą i Lauren. Carolinie opowiadała nam o swoich przygodach z Lauren. Musiały się długo znać skoro tyle razem przeżyły. Nagle przeprosiłam i odeszłam od stołu. W pokoju napisałam do Harrego. 
"Nie uwierzysz co się stało... Carolinie Flack jest u nas na kolacji. Okazało się, że to dobra przyjaciółka Lauren, więc ta zaprosiła ją do nas na dzisiejszy wieczór. Wypytywała mnie co u ciebie i w ogóle"
Wystarczało dosłownie kilka minut bym dostała sms-a zwrotnego.
"Nie wierzę... Naprawdę?! Mówiła coś, jak się zachowuje wobec ciebie?"
Bez namysłu odpowiedziałam od razu.
"Tak! Naprawdę! Sama byłam w szoku. Znają się w telewizji. Pracują razem i się przyjaźnią. Opowiedziała mi o waszym związku..."
Czekałam 10 minut na odpowiedź, ale jej nie dostałam, więc postanowiłam zejść na dół...
-Będę już się zbierała, bo jutro rano lecę do pracy. -powiedziała odsuwając krzesło Carolinie.
-Już? -posmutniała Lauren.
-Kochana, zmówimy się jeszcze jakoś w tygodniu na kawę. -pożegnała się Flack z Lauren.
-No Emily, miło było cię poznać. Mam nadzieję, że to nie nasze ostatnie spotkanie. Pozdrów Harrego ode mnie. -przytuliła się do mnie była Hazzy.
-Pozdrowię. Do widzenia. 
Lauren odprowadziła swoją przyjaciółkę do drzwi po czym zaczęła sprzątać po kolacji. Postanowiła jej pomóc.
-Wiedziałaś, że Carolinie to była Harrego? -spytałam Lauren.
-Wiedziałam... Przepraszam, ale ona nie jest taka zła jak się wydaję. 
-Nic się nie stało. Prędzej czy później pewnie byśmy się poznały. -pocieszyłam Lauren.
-Mam nadzieję, że nie zrobiła na ciebie złego wrażenia. -odrzekła.
-Nie, skądże. Pozwolisz, że pójdę do swojego pokoju. Jestem zmęczona. -powiedziałam odkładając talerze do zlewu.
-Jasne, idź. Poradzę sobie. Dobranoc. -uśmiechnęła się.
Będąc w pokoju spoglądałam co chwilę na komórkę. Czekając na jednego, głupiego sms-a. Nie doczekałam się, więc weszłam na Twittera zobaczyć czy chłopcy aktualizowali jakieś statusy. Byłam w szoku. Z dnia na dzień obserwowało mnie coraz więcej osób. Aktualnie miałam na liczniku 50 tyś. obserwowanych. Przeglądałam profile osób, gdy napotkałam się na pewną fankę, która wstawiła zdjęcie chłopaków wchodzących do klubu w Hiszpanii o godzinie 23. Nie wróżyło to nic dobrego. Przypomniały mi się od razu słowa Carolinie... Gdy ostrzegała mnie, że Harry na imprezach bywa szalony. Nie chciałam dopuścić tej myśli do siebie. Wmawiałam sobie, że to nic nie znaczy i Harry mnie nie zdradzi, on nie należy do takich. Nie chciałam na to dłużej patrzeć, więc odłożyłam zła laptopa i zasnęłam. Pierwszy tydzień bez chłopaków zleciał szybko. Spędzałam go z Rachel i Carol. Chodziłyśmy do miasta, spacerowałyśmy i miło spędzałyśmy czas. Pogoda była wyjątkowo ładna więc większość przebywałyśmy na świeżym powietrzu.
-Ostatnio w ogóle nie mówisz co u chłopaków...-stwierdziła zaniepokojona Carol.
-Bo się nie odzywają. -rzekłam spuszczając głowę w dół.
-Nawet Harry? -spytała zszokowana Rachel.
-Tak. To do niego niepodobne. Nie wiem dlaczego, ale przeczuwam, że wydarzy się coś złego. Opowiadałam wam o Carolinie. Na kolacji powiedziała mi, że Harry, gdy nikt go nie kontroluje potrafi zaszaleć. Mam obawy i nie wiem co z tym zrobić. Na Twitterze codziennie widzę zdjęcia z imprez..z back stage'ów z jakimiś dziewczynami... Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. -powiedziałam zapatrzona w ziemię.
-Zrób to samo co on robi. -zasugerowała Carol.
-Co masz na myśli? -spytałam spoglądając na nią.
-To, że zacznijmy chodzić do klubów... Zabawmy się trochę. Nie ma twojego faceta, ani naszych, więc trzeba skorzystać. A kto wie, może twoje zdjęcia wylądują na Twitterze? -zaśmiała się moja sąsiadka.
-Świetny pomysł! Ja piszę się na imprezę! -przybiła piątkę z Carol, Rachel.
-No nie wiem... -powiedziałam zmieszana.
-No co ci szkodzi?  -puściła do mnie oko Carol.
-Okej, zgadzam się. Co mi szkodzi? Skoro on się bawi to ja też mogę. -stwierdziłam radośnie.
-No i taką Emily lubię najbardziej. -przytuliła mnie Rachel.
-No dobra. To co powiecie na zakupy? -wzięła nas za ręce Carol.
-Z wielką chęcią. -krzyknęła Rachel.
Czym prędzej pobiegłyśmy do naszych ulubionych sklepów i zaczęłyśmy wybierać jakieś modne ciuchy. Do garderoby wzięłyśmy po dwadzieścia różnych strojów. Nie obyło się bez śmiechów i komentarzy na dane przebranie. Rachel zdecydowała się na czarną obcisłą spódnicę z wysokim stanem, do tego bluzkę w biało czarne-paski, zakolanówki i botki. Carol wybrała krótką, gładką czerwoną, obcisłą sukienkę, do tego czarną ramoneskę i czarne, na wysokiej podeszwie szpilki. Natomiast ja najlepiej wyglądałam w luźnej, białej koszuli w czarne groszki, którą wpuściłam w czarne, obcisłe rurki, a na to założyłam marynarkę "boyfriend" z podwiniętymi rękawami, z czarnymi z eleganckimi koturnami na obcasie, a całość dopełnił srebny, potężny naszyjnik. Po udanych zakupach dziewczyny stwierdziły, że skoro Harry ma być zazdrosny muszę przejść metamorfozę. Wysłały mnie do fryzjera, żeby zaproponował mi jakąś modną fryzurę. Rzadko obcinałam włosy, zazwyczaj moje wizyty u fryzjerów kończyły się podcięciem końcówek, ale tym razem zdecydowałam się na coś bardziej drastycznego... Moje włosy ścięto o 10 cm, końcówki delikatnie rozjaśniono i zrobiono przedziałek na środek. Po skończonej fryzurze byłam w szoku. Naprawdę wszystko super wyglądało! Szczęśliwe z dzisiejszego po południu wsiadłyśmy w samochód i pojechałyśmy szykować się do mnie... Podczas, gdy dziewczyny robiły sobie włosy weszłam w internet... Sprawdziłam plotki z życia gwiazd. Nagle latając po stornie zauważyłam "Harry z One Direction imprezuje bez swojej dziewczyny! Oficjalny koniec związku?!" Czym prędzej w to weszłam i wpatrywałam się w to kilka dobrych minut. Dziewczyny zobaczyły, że coś się stało.
-Emily, żyjesz? -spytała się mnie Rachel.
-Chodźcie coś zobaczyć. -powiedziałam odwracając laptopa.
-No nie... chłopak trochę przesadza. -powiedziała Carol oglądając zdjęcia chłopaków z imprezy z jakimś dziewczynami.
-Hm, mam pewien pomysł. -uśmiechnęłam się złowieszczo.
Zeszłam z łóżka i pobiegłam do kuchni. Lauren gotowała obiad.
-Hee...j. O boże, jak świetnie wyglądasz. -krzyknęła uśmiechnięta Lauren.
-Dzięki... Wybieramy się do klubu tego nowo otwartego w Londynie. -oznajmiłam.
-Emily... Mam pytanie.
-Słucham.
-Ostatnio widziałam w pracy zdjęcia Harrego bodajże z Hiszpanii. Wszystko między wami gra? -zapytała krojąc kurczaka Lauren.
-Właśnie mam do ciebie prośbę. Harry ostatnio coś świruję. Nie poznaję go. Nie odzywa się, nie piszę, nic. Z dziewczynami wpadłyśmy na pomysł, żeby zrobić mu na złość i zrobić to co on robi. Tylko... wiem, że ty wysyłasz papparazich w różne miejsca...
-No i...? -spytała uśmiechając się Lauren.
-No i chciałam cię prosić czy przez przypadek nie mogli by się dzisiaj znaleźć pod tym klubem gdzie będziemy. -powiedziałam składając ręce.
-Powiem ci nawet, że ostatnio w mojej pracy o was jest głośno... Ludzie piszą i domagają się o was jakiś informacji po tym gdy fanki dodały zdjęcia Harrego z imprez.. bez ciebie. Moi pracownicy napewno ucieszą się z tego powodu, więc da się zrobić. -puściła mi oko.
-Naprawdę? Dziękuje, dziękuje, dziękuje. -krzyknęłam przytulając ją.
-Nie ma za co. Tylko nie przesadź. -poradziła mi.
-Nie przesadzę. Jesteś kochana. -krzyknęłam radośnie.
Wchodząc do pokoju dziewczyny wypytywały się mnie dlaczego jestem taka szczęśliwa, ale nic im nie powiedziałam. Carol zrobiła nam wystrzałowe makijaże. Ubrałyśmy się i zrobiłyśmy ostatnie poprawki. Spoglądając w lustro nie mogłam siebie poznać. Wyglądałam zupełnie jak nie ja. Zeszłyśmy na dół i wezwałyśmy taksówkę.
-Wyglądacie... nieziemsko. -powiedział tata przyglądając się nam.
-To prawda. Każdy facet będzie wasz. -zaśmiała się Lauren.
-Dobra, lecimy, bo taksówka już czeka. -pożegnałam się dając Lauren do ręki dyskretnie nazwę klubu.
-Bawcie się dobrze! -krzyknął tata.
Pełne entuzjazmu wsiadłyśmy do samochodu i poprosiłyśmy o zawiezienie pod klub w Londynie. Zastanawiałam się czy Lauren wyślę swoich pracowników pod klub. Gdy dojeżdżałyśmy dostałam od niej sms-a.
"Wszystko załatwione. Już tam są. Baw się dobrze!"
Podjeżdżając pod klub widziałyśmy tylko ogromną kolejkę. Nagle gdy wysiadłyśmy podbiegli do nas sześciu fotografów robiąc zdjęcia i wypytując mnie o nasz związek. Bez słowa zmierzyłam w stronę bramki. Ochroniarz widząc, że jestem rozchwytywana przez papparazich wpuścił nas bez kolejki, uśmiechając się i życząc dobrej zabawy. W środku atmosfera była niesamowita. Zdziwiłam się sobie, że nigdy wcześniej nie chodziłam na imprezy. Na dobry początek zamówiłyśmy po drinku po czym zmierzyłyśmy na parkiet. Bawiłyśmy się w najlepsze. Zamawiając po drinkach dla naszej trójki zagadał do mnie chłopak. Wysoki, blondyn. Pogadaliśmy chwilę, nie obyło się bez flirtu. Gdy sprawy wymknęły się spod kontroli Rachel porwała mnie. Około 1 wyszłyśmy z klubu w imprezowych nastrojach. Trochę się upiłyśmy, nie powiem, że nie, ale do domu trafiłyśmy bez problemu. Po cichu otworzyłyśmy drzwi i popędziłyśmy do pokoju. Bez słowa przebrałyśmy się i zasnęłyśmy... Jako, że nie mogłam zasnąć w nocy zeszłam do salonu... Głowa mnie bolała, więc wzięłam proszek i zjadłam coś. Wzięłam laptopa i weszłam na Twittera. Moja misja się udała. Byłam w trendach. "EmilyPartyingWithoutHarry"... I masa moich zdjęć. Z klubu i przed klubem... Zadowolona zamknęłam laptopa i zasnęłam na kanapie w salonie czekając na jutrzejszy rozwój wydarzeń...







*****************
jak podoba wam się Emily w wydaniu imprezowym? :D
jako, że od poniedziałku będę dodawała rozdziały bardzo rzadko spróbuję napisać dzisiaj kolejny, ale nic nie obiecuję.
gdy będziecie dawać reakcje proszę o ich uzasadnienie.
mam 31 obserwatorów i 7000 wyświetleń strony!
dziękuje za wspaniałe komentarze, reakcje, w ogóle jesteście najlepszymi czytelnikami jakich można mieć!
rozdział mi się podoba, nie wiem jak wam :)
koniec ferii się zbliża :( ciężko mi będzie bez was...
http://www.youtube.com/watch?v=R7Gf2SOmz5Q 

*****************

jacy oni słodcy