sobota, 31 marca 2012

ROZDZIAŁ 47

           Gdy ujrzałem Emily, która mimowolnie, z wielkim trudem pobudzała się, nie mogłem
uwierzyć w szczęście, jakie mnie spotkało. Od razu wszyscy dookoła łóżka zebrali się, by bacznie obserwować pierwsze sekundy przebudzenia Em.
- To.. to by - ło cu.. downe. - wyszeptała.
- Słyszałaś to? - zapytałem niemalże przez płacz.
- O-o-wszem. - odrzekła łapiąc mnie za rękę.
- Nic nie mów. - położyłem jej palec na ustach, po czym delikatnie pocałowałem ją w czoło.
- Gdzie Marianne? - spytała nagle.
- Nasza córeczka żyje, wszystko z nią dobrze. - powiedziałem, głaszcząc ją po głowie.
      Liam wraz z Zaynem pobiegli po lekarza. Ten po kilku minutach zjawił się w pokoju, wraz z
moimi przyjaciółmi. Od razu podszedł do Em, by ją wybadać. Zaczął nas wypytywać, kiedy się wybudziła i jakie były pierwsze jej reakcje. Był w szoku, że pacjentka tak szybko wybudziła się z narkozy. Pocieszał nas, że to dobrze świadczy i powinniśmy się cieszyć. Wyglądała na przemęczoną oraz osłabianą, więc nie chcieliśmy jej za bardzo męczyć. Kilka minut z nami pogadaliśmy, po czym zasnęła. Radość jaka teraz mnie opętała była nie do opisania. Wiedziałem, że teraz musi być wszystko dobrze...
  Jak każdego po południu postanowiłem zajrzeć do Marianne. Z dnia na dzień wyglądała coraz
lepiej. Piękniała w oczach.. Dzisiaj, położona pozwoliła mi ją wziąć po raz pierwszy na ręce. Niepewnie wysunąłem ręce do przodu, by pielęgniarka mogła mi ją położyć. Dopiero teraz poczułem się jak prawdziwy ojciec, który trzyma swoją pociechę w objęciach. Żałowałem, że nie ma przy mnie Emily, która z pewnością chciałaby ujrzeć naszą Marianne. Niestety jej obecny stan na to nie pozwalał. Wyjąłem więc mojego Iphone'a z kieszeni, po czym zrobiłem jej zdjęcie. Kilka minut przeznaczyłem na zabawę z córką. Prawdopodobnie była to jedna z czynności, która dawała mi radość, pomijając oczywiście śpiewanie.
   Po powrocie z oddziału dla noworodków, wszedłem do pokoju w którym leżała Em. Moja ukochana,
po dwugodzinnej drzemce, wylegiwała się wygodnie na łóżku rozmawiając ze swoimi przyjaciółkami. Stanąłem w progu drzwi. Cieszył mnie widok żyjącej Emily. Podszedłem do niej, całując ją w usta na przywitanie. Od razu pokazałem zdjęcie naszej Marianne. Emily na widok swojej córki rozpłakała się. Chciałaby teraz trzymać ją w rękach. Jednak nasze dzieciątko potrzebowała jeszcze pomocy w postaci inkubatora.
- Jest piękna. - odrzekła wzruszona Em.
- Piękna jak mamusia. - uśmiechnąłem się do niej.
- Chyba jak tatuś. - zażartowała chichocząc.
         Widok uśmiechającej się Emily był z jednym z najlepszych widoków. Dawał mi radość..
Resztę dnia spędziliśmy na prawdę miło. Niall grał na gitarzę, a reszta śpiewała. W pokoju zebrało się z dwadzieścia osób, które podziwiały nasz 'mini koncert', wliczając w to lekarzy, pielęgniarki, a nawet pacjentów szpitala. Po każdym zakończonym utworze dostawaliśmy głośne brawa od każdego. Wygłupy i zabawa dobrze każdemu z nas zrobiły. Ostatnie dwa dni były na prawdę ciężkie. Po smutnym okresie przyszedł czas na poprawę...
- Co wy na to by urządzić imprezę na cześć Marianne gdy wrócimy do domu? - zaproponował podekscytowany wujek Lou.
- Jestem jak najbardziej za! - krzyknęła Rachel, a zaraz za nią Carol, która również była entuzjastycznie nastawiona do tego pomysły.
 Emily nie miała tu zdania. Wszyscy ją przegłosowali. Nie miała teraz ochoty na imprezy, ale jakoś musieliśmy uczcić narodziny naszego pierwszego dziecka. Wszyscy siedzieli do bardzo późnego wieczoru. Louisowi humor dopisywał przez cały dzień. Dzięki niemu każdy był w zabawowych humorach... Sypał żartami jak nigdy, a jego popisówki były komiczne. Nagle wszyscy stali z miejsc, zmierzając do wyjścia. Postanowiłem nie opuszczać Emily tego wieczoru. Chciałem spędzić z nią każdy, możliwy czas. Gdy odprowadziłem moją rodzinę oraz przyjaciół pod windę, podziękowałem wszystkim za mile spędzony czas. Podczas mojego powrotu zawitałem szybko na Twittera udostępniając zdjęcie Marianne, które podpisałem "Moja cudowna Marianne :) Jestem dumnym ojcem!". W ciągu kilku sekund zdążyło nazbierać się masa, pozytywnych komentarzy, które słały gratulacje dla matki jak i dla mnie.
   Po wejściu do pokoju już w wejściu zauważyłem uśmiechającą się do mnie Emily, która
leżała wygodnie na łóżku. Po tym jak podszedłem tuż obok łóżka, siadając na krześle, Em przesunęła się w prawą stronę, robiąc mi miejsce na łóżko. Skorzystałem z okazji i położyłem się obok niej, obejmując ją jednym ramieniem.
- Przepraszam, że przeze mnie musiałeś tyle przejść przez ostatnie dni. - odrzekła z wyrzutami sumienia.
- Nie przepraszaj. - popatrzyłem się na nią. - Owszem, byłem wrakiem człowieka przez te dni, co nie zmienia faktu, że teraz jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, który ma przy sobie dwie cudowne kobiety. - odrzekłem głaszcząc Em po głowie.
- Nawet gdybym odeszła z tego świata... - zaczęła mówić.
- Ale nie odeszłaś, więc nie ma o czym mówić. - przerwałem jej w połowie zdania.
- Ale gdyby... - zignorowała mnie. - I tak miałabym pewność, że dałbyś radę wychować Marianne samodzielnie. Jesteś wspaniałym mężczyzną, jak i ojcem. - dodała wtulając się w mój tors.
- Gdybyś... umarła. - powiedziałem z trudem to drugie zdanie. - Odeszła by mnie cząstka mnie. - odrzekłem. - Dużo dla mnie znaczysz, mam nadzieję, że o tym wiesz.. - odrzekłem cicho.
- Oczywiście. - pocałowała mnie w policzek. - Walczyłam do samego końca i udało mi się. - odrzekła dumnie. - Mam dla kogo żyć, dlatego Bóg dał mi drugą szansę. - powiedziała.
- Może masz jeszcze jakąś misję do spełnienia. - zachichotałem. - Poświęciłaś się dla Marianne, więc byłaś warta przeżycia. - dodałem przeczesując jej włosy.
- Harry, a co jakbym jednak zginęła? - spytała nagle spoglądając na mnie z wielką uwagą.
- Jak już mówiłem - odeszłaby cząstka mnie. - odrzekłem nagle poważnie. - Byłbym zupełnie innym człowiekiem. Jesteś jednocześnie moją dziewczyną, przyjaciółką... kimś wyjątkowym. Tracąc dziewczynę, straciłbym też najlepszą przyjaciółkę jaką mam. Tylko ty tak na prawdę mnie rozumiesz. Poznanie ciebie było najwyraźniej przeznaczeniem, przed którym nie mogłem się uchować. Pojawiłaś się w moim życiu tak nagle, a teraz nie wyobrażam sobie bez ciebie przyszłości... - oznajmiłem poważnie. - Ostatnio sporo myślałem i... Emily... - wziąłem głęboki wdech. - Jesteś całym moim życiem... Na prawdę - gdy widziałem jak akcja twojego serca się zatrzymała, myślałem, że moje życie się właśnie skończyło. Jesteś ucieleśnieniem moich wszelkich marzeń, a trzymanie cię w ramionach jest niczym spełnienie marzeń. Moja miłość do ciebie przekracza wszelkie granicę. Nie rozumiem tego jak los nie mógł nas wcześniej ze sobą poznać. Sam nie pojmuję, jakim cudem tyle czasu bez ciebie wytrzymałem. Zależy mi na twoim szczęściu, bardziej niż na własnym. Chciałbym, żeby Marianne miała prawdziwych rodziców, którzy każdego dnia witają się z rana, dając sobie całusa na dzień dobry, odwożą ją do szkoły, pomagają w problemach, czytają bajki na dobranoc i cały czas ją wspierają. Wydarzenia z ostatnich dni uświadomiły mi co jest na prawdę ważne. Pragnę dla ciebie i Marianne jak najlepiej, więc chcę abyś wiedziała, że masz we mnie wsparcie... - opuściłem nagle głowę w dól.
- Harry... - otarła łzy wzruszenia Emily.
- Czekaj, daj mi skończyć. - powiedziałem.
Jedyne co czułem to ściskający żołądek z nerwów.
- Wszystko dobrze? - popatrzyła na mnie Emily.
- Tak. - odpowiedziałem nerwowo.
- Hazza. - objęła moją twarz rękoma. - Proszę cię, nie wspominajmy już o tym i cieszmy się teraźniejszością. Jestem tutaj, żyję i chcę wiedział, że cię nie opuszczę. Przeżyłam dla ciebie i Marianne. - odpowiedziała ze łzami w oczach.
- Doskonale o tym wiem. - odrzekłem składając na jej ustach pocałunek. - Ale, chciałem się o coś ciebie zapytać. - oznajmiłem niepewnie.
- Tak? - spytała.
- Kiedy jest się zakochanym... osoba, którą obdarzasz miłością zmienia cię w innego człowieka, to uczucie nie znika, a moje tym bardziej do ciebie nigdy nie pryśnie, więc chciałem się ciebie spytać czy wyjdziesz za mnie? - odrzekłem spoglądając na jej oczy. - Przepraszam, ale nie mam pierścionka, trochę mi głupio... - odrzekłem zawstydzony. - Oczywiście, to nadrobię. - dodałem od razu.
- Jeszcze się pytasz? Doskonale przecież wiesz, że moja odpowiedź brzmi tak. - wtuliła się we mnie.
- Na prawdę przepraszam, że nie mam żadnego pierścionka. - powiedziałem obejmując jej twarz.
- Przestań, kocham cię. - odrzekła, po czym namiętnie mnie pocałowała.
   Czułem, że życie do mnie powróciło, a szczęście dominowało w każdym centymetrze mojego ciała.
Po dniu pełnym emocji i radości, wspólnie zasnęliśmy...


{ Emily }

           Wydarzenia z ostatniego dnia sprawiły, że z dnia na dzień czułam się już na tyle dobrze, by móc iść zobaczyć w końcu Marianne. Z pomocą Hazzy, pielęgniarki , mojego ojca i Lauren zjawiliśmy się na oddziale dla noworodków. Ręce mi się trzęsły, a serce waliło jak oszalałe. Długo czekałam na ten moment, aż w końcu się doczekałam. Gdy zjawiliśmy się na końcu korytarza, jedna położnych zaprowadziła mnie do mojej córki. Od razu na widok dziewczynki, w różowych śpioszkach i białej czapeczce łzy szczęścia zaczęły spływać mi po policzkach. Trzymając ją w rękach, czułam się spełniona. Była taka malutka, a zarazem przepiękna. Wyciągnęłam malutki paluszek w jej strony, który złapała swoją drobną rączką. Po kilkuminutowym trzymaniu Marianne w objęciach, musiałam ją niestety oddać. Niechętnie to zrobiłam, ale niestety nie miałam innego wyboru. 
   Wraz z Harrym zmierzyliśmy do lekarza na rozmowę w sprawie wypisania ze szpitala. Mężczyzna entuzjastycznie zareagował na moją prośbę. Stwierdził, że przez tydzień mój stan wyjątkowo się poprawił. Odrzekł, więc, że już za dwa dni wraz z Marianne zostaniemy wypuszczone z powrotem do domu. Na te słowa cholernie się ucieszyłam. Jutrzejszego dnia, obie miałyśmy przejść ostatnie badania, które pozwolą nam na powrót do domu.
  W moim pokoju nazbierało się masę kwiatów, prezentów, balonów oraz upominków od rodziny, jak i od fanów zespołu. To cudowne uczucie, gdy wiesz, że dookoła masz ludzi, którzy cię wspierają w trudnych momentach..
  Następnego dnia nie myślałam o niczym innym tylko o jutrzejszym wyjściu z tego przytłaczającego, smutnego miejsca. Podczas gdy lekarz po raz ostatni mnie badał nie mogłam na niczym się skupić. Zastanawiało mnie teraz jedynie, jak nasze życie zmieni się po opuszczeniu szpitala... Po kilu godzinach spędzonych w gabinecie lekarza, w końcu zostałam puszczona. Zmierzyłam do pokoju, w którym spędziłam ostatnie dni. Jak najszybciej chciałam się z niego wydostać... Z pomocą Carol zaczęłam pakować swoje rzeczy do torby. Trochę tego się nazbierało przez ostatnie dni... Niestety z powodu cesarskiego cięcia, miałam problemy z chodzeniem, więc dla ułatwienia sprawy wsiadłam na wózek. Zawieziono mnie na odział dla noworodków, by móc zabrać Marianne. Mała, była ubrana w śpioszki w motylki, różową czapeczkę, a w buzi miała smoczek. Wyglądała uroczo. Hazza wziął z samochodu, nowo zakupione nosidełko, po czym ostrożnie włożył w nie naszą córkę, która smacznie sobie drzemała. Z dnia na dzień przybierała na wadzę, przez twarz robiła się pulchniutka. Stawała się coraz bardziej urocza, co mnie cieszyło. W drodze, co chwila sprawdzałam czy wszystko z nią dobrze. Matczyna troska robiła pobudziła się we mnie... Na widok domu uśmiechnęłam się w duchu. Tęskniłam za nim. Wysiadłam z samochodu, podczas gdy Hazza wziął nosidełko i moją torbę. Po przekroczeniu progu domu doznałam szoku. Masa ludzi przywitała naszą trójkę. Wliczając w to moich dziadków, tatę z Lauren, przyjaciół, całe zespół, Ed'a Sheerana i resztę osób, które miałam okazje poznać przez swoje całe życie. Po przywitaniu się z obecnymi na przyjęciu osobami, każdy podszedł do nowo narodzonego dzieciątka, nie mogąc przestać się zachwycać. Mała świetnie znosiła ciągłe przenoszenie z rączki do rączki. Rozmowy, zabawa i świętowanie trwało w najlepsze. Lepiej być nie mogło.. Wszyscy entuzjastycznie zareagowali na to, że zaręczyłam się z Hazzą, wliczając w to nawet mojego tatę.
      Gdy Marianne zaczęła ziewać postanowiłam położyć ją spać. Wraz z Hazzą zostaliśmy poprowadzeni przez naszych przyjaciół do pokoju. Coś mi się nie podobało. Uśmiechy nie schodziły im z twarzy. I miałam rację! Po otworzeniu pokoju szczęka opadła mi do ziemi... W rogu pokoju stał biały kojec, z niebiesko - różową pościelą w misie, a nad łóżeczkiem znajdowała się karuzela, grająca kołysankę. Na widok tego rzuciłam się im w ramiona dziękując za tak wspaniałą niespodziankę. Nie mogłam dostać lepszego od nich prezentu. Po tym jak wraz z Harrym przewinęliśmy naszą Marianne oraz wsadziliśmy do łóżeczka, wspólnie obserwowaliśmy jak nasze dzieciątko mimowolnie zamyka oczka.
- Kocham cię, wiesz? - szepnął mi do ucha Hazza.
- Ja ciebie też. - odpowiedziałam z przekonaniem.
     Chciałabym zawsze nas takich zapamiętać - szczęśliwych i zakochanych. Nasza przyszłość
zapowiadała się idealnie. Mając u boku Harrego i Marianne miałam wszystko czego było mi potrzeba...


*************
miał być krótki, a wyszedł cholernie długi, ale i dobrze :D
CZEKAM NA KOMENTARZE OD WAS, MAM NADZIEJĘ, ŻE SPRAWICIE MI RADOŚĆ I NAPISZECIE COŚ OD SIEBIE <3
jest 3:30 w nocy, a ja oglądam Kids Choice Awards, dla kogo? oczywiście, że dla naszych chłopców, którzy wyglądają na gali idealnie *.* (zdjęcie na dole!) OCZYWIŚCIE TRZYMAMY KCIUKI ZA NICH + Roksana - uwielbiam się z tobą emocjonować całą galę i dziękuje za ten czas wspólnie spędzany <333
https://twitter.com/#!/oonething - twitter.
http://ask.fm/oonething - ask.fm, czekam na pytania <3
chce już te 100 000 wyświetleń, doczekać się nie mogę!
+ PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY, JEST 3:30, WIĘC MOGĄ WYSTĄPIĆ JAKIEŚ USTERKI, ZROZUMCIE MNIE :) PÓŹNA GODZINA = ZŁE FUNKCJONOWANIE.
jak zawsze dziękuje za wszystko.
kontakt - 40922688 ( gadu :))
dzisiaj nowy.
xoxo, one thing.
*************


one direction na gali kca <3

28 komentarzy:

  1. Awww Kochana! Świetny rozdział<3 Tobie też dziękuje za ten wspólnie spędzony czas i jak one direction zaśpiewali omg!<3 nadal się trzęse! TO BYŁO IDEALNE! A ROZDZIAŁ? Jeszcze lepszy:D Harry jest taki słodki, że aż za słodki:'p jestem z ciebie dumna! Czekam na kolejny rozdział<3<3<3 Życzę ci oczywiście weny aby go napisać!:D

    OdpowiedzUsuń
  2. oooo. ♥ umiliłaś mi oczekiwania na drugą część gali. xD ale rozdział jak zawsze genialny. ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale ryczę ze szczęścia, że Hazza oświadczył Emily <3 KOCHAM ten rozdział :D Też czekam dla tych Kochanych szaleńców i oglądam KCA :D
    @Lala9602

    OdpowiedzUsuń
  4. Awww jaki słodki! ;) Piękny, cudowny rozdział! :) Hazza tatusiem ;)) no, no! ;) czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No nareszcie się jej oświadczył,
    Nie mogłam się już doczekać tego momentu :)
    Rozdział świetny, czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny :) Mam nadzieję, że będzie jeszcze jakiś 5 rozdziałów do końca i MA SIĘ SĄCZYĆ HAPPY ENDEM!
    Zapraszam do siebie http://up-all-night-onedirection.blogspot.com/

    @Dariiaofficial

    OdpowiedzUsuń
  7. No w końcu, już myślałam że Hazza nigdy się jej nie oświadczy, a tu jednak. Co do rozdziału to jest super. (http://i-should-have-kissed-you-1d.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hazza jest tak cholernie romantyczny. <333 Emi w końcu w domu, naprawdę musiała się ucieszyć ;P i ta Marienne już sobie ją wyobrażam bejbee <3333

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne!!! Jeszcze oświatczyny, wreszcie;) chciałabym, aby twój blog trwał wiecznie. Jednak jak się skończy to go wydrukuje, bo ta historia przypomina mi najlepsze chwile w życiu (oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko).

    OdpowiedzUsuń
  10. Boooski!!! Człowiek się nie może oderwać. Ciągle sprawdzam czy czegoś nowego nie dodałaś... Oszalałam na punkcie twojego bloga!!! Ten rozdział był najlepszy!!! Taki romantyczny, Emilie się obudziła i zaręczyli się no i Marianne... KOCHAM CIĘ ZA TEN ROZDZIAŁ !!! Pod następnym dodaj koniecznie info co zdobyło One Direction na Kids Choice Awards !!! I trzymam kciuki za 100 000 wejść !!! Pomogę !
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  11. *.* świetny rozdział! <3. Ale nie ostatni, prawda? ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. kurdeee to jest takie cudowne ze az mam zły w oczach ze szczescia oczewscie ;*
    kocahm tego bloga ;*:*
    nareszcie sie oswiadczyl czekałam na ten moments
    swietnie piszesz i juz ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. tak siE przywiązałam do tego bloga, że aż strach pomyśleć, że za chwilę będzie koniec !! (no, ale cóż wszystko kiedyś się kończy ;)) cudownie piszesz !! i jestem za twitcam'em !! <3 ~ś

    OdpowiedzUsuń
  14. Oooooo, niezły wyszedł, jakie to słodkie <3
    kurcze, caly czas sie zastanawiam co bedzie w epilogu, jestem tego cholernie ciekawa <3
    racja, dobrze ze wyszedl długi, bardzo fajnie . ^_^
    czekam na następny . :)

    OdpowiedzUsuń
  15. to jest najlepszy rozdział.
    kocham jak piszesz,jeny<3!
    czekam na następny! <3

    OdpowiedzUsuń
  16. boże popłakałam się. słooodki rodział. ^^ ciesze się że jest wszystko dobrze. :) ;*

    @olaaaofficial

    OdpowiedzUsuń
  17. awwwww <3 poplakalam sie... taka jestem szczesliwa.Jak sobie wyobrazilam jak stoja przy lozeczku Marianne to az noo tak fajnie :3
    zapraszam do mnie 1d-gotta-be-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. coś wspaniałego <3
    popłakałam się przy tym rozdziale !
    czytam wiele opowiadań ,ale to jest najlepsze jakie kidy kolwiek czytałam ♥
    nie chce by się już kończytło ,ale skoro musi no to trudnoo ;(
    ale naprawde kocham to jak piszesz , jesteś wspaniała ;*
    - Carolaa ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. najcudowniejsze opowiadanie jakie czytałam <3 pozostało tylko dziękować. Masz niesamowity talent !

    OdpowiedzUsuń
  20. super rozdział ! wez jeszcze nie koncz bo jest tak boski ze chces sie go czytac i czytac pleas e!! :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Blog naprawdę super, nie chce marudzić itp. ale przydałby się jakiś dramacik w następnym następnym albo następnym następnym następnym rozdziale, ale decyzja należy do cb ;P Kocham kocham kocham kocham xxxx

    OdpowiedzUsuń
  22. Wzruszyłam się czytając ten rozdział. Genialnie oddałaś w nim wszystkie uczucia. Aż nie chce mi się wierzyć że już niedługo kończysz pisać to opowiadanie. Bardzo mi się podoba i się do niego przywiązałam emocjonalnie. Jest boskie. :*

    OdpowiedzUsuń
  23. Wzruszyłam się.
    Kocham Twoje opowiadanie, choć od niedawna czytam. :*

    OdpowiedzUsuń
  24. WIELKI, WIELKI SZACUN.
    Jak ja to mówie : "Szał jest, staniki latają"
    Może nie pisze tak świetnie jak ty, ale przyda mi się parę komentarzy i obserwatorów zapraszam wszystkich do mnie : http://i-am-good-at-ruining-my-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  25. świetny rozdział pisz dalej byleby szybko :D

    OdpowiedzUsuń
  26. Awwww . ^^ ale słodko ! Czekam na kolejne rozdziały ! Uwielbiam twojego bloga wiesz ? ; D

    http://onedream-oneband-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  27. Świetne.<33
    Wbijaj do mnie;http://darria-moments.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń