sobota, 31 marca 2012

ROZDZIAŁ 46

        Wychodząc na korytarz nie mogłem uwierzyć w to co widziałem i słyszałem. Nie docierało
to do mnie. Z jednej strony byłem szczęśliwy, gdy ujrzałem Marianne, ale z drugiej przybijał mnie fakt stanu Emily. Zakryłem twarz rękoma. Podszedłem do krzesła, które znajdowało się kilka metrów ode mnie. Kopnąłem je, wyładowując na nim swoją złość. Nic to niestety nie pomogło. Nadal moją głowę pętała myśl straty Em. Chciałem wbiec to tej sali i zobaczyć czy z nią wszystko dobrze. Niestety rozum mówił mi co innego. Lekarze, który byli z nią, znali się na rzeczy. Nikt aktualnie nie mógł dla niej lepiej, niż doświadczona załoga specjalistów. Z bezsilności oparłem się o ścianę, mimowolnie opadając w dół, aż wylądowałem na podłodze. Zacząłem płakać jak małe dziecko. Złapałem kolana, podciągając je pod brodę. W ten sposób schowałem swoje zapłakane oczy. Tuż nade mną stanęła jedna z pielęgniarek, która najwyraźniej dyżurowała na korytarzu. Starsza kobieta spytała się czy wszystko dobrze. Na dźwięk ciepłego, miłego głosu uniosłem głowę do góry. Kobieta widząc mnie w takim stanie aż wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia. Zignorowałem jednak jej pytanie i ponownie, bez jakiej kolwiek odpowiedzi opuściłem głowę w dół. Pielęgniarka widząc moją obojętność, odeszła. Żadna ludzka istota nie była w stanie do mnie przemówić. Nie byłem tym samym człowiekiem. Czułem jakby połowa mnie zniknęła, odeszła... Z drugiego końca pustego korytarza usłyszałem głos mojej matki, która coś krzyczała, lecz niestety nie byłem w stanie zrozumieć co. Gdy znalazła się tuż obok mnie, z pomocą Niall'a i Louisa podniosła mnie. Bez zastanowienia wtuliłem się w jej ramiona, zupełnie jak z czasów dzieciństwa, gdy spadłem z roweru, bądź przewróciłem się. Nic nie dawało lepszego ukojenia niż ramiona rodzicielki. Wszyscy stali jak osłupieni. Carol wraz z Rachel były całe zapłakane, co świadczyło o tym, że już dowiedziały się o przykrej informacji. Wtulały się w swoich chłopaków, chowając przy tym łzy rozpaczy.  Wyraz każdego był pełny obaw i strachu. Wszyscy na korytarzu rozpaczali, przewidując najgorsze...
- Synku, będzie dobrze. - głaskała mnie po głowie moja matka, próbując mnie jakoś uspokoić.
- Nic nie rozumiesz! - krzyknąłem nagle wyrywając się z jej ramion. - Ja tam byłem, i.. i... ii... wszystko widziałem. I Emily tam leżała, nieprzytomna, bez życia, serce jej nie biło! - mówiłem z wielkim trudem.
- Hazza, będzie dobrze. - podszedł tym razem do mnie Lou, by mnie wesprzeć. - Zobaczysz, jeszcze ujrzysz Emily - objął mnie.
- A co jak nie? - zasmuciłem się nagle jeszcze bardziej. - Co jak ona już nie wróci? - zapytałem przyjaciela.
- Nie mów tak! - odrzekł oburzony.
- Nie rozumiecie, że jej serce nie biło, gdy wyszedłem? Nie pojmujecie tego? - rozejrzałem się po smutnych twarzach moich bliskich.
- Nie, nie rozumiemy! - krzyknęła do niego Carol. - Człowieku, uspokój się!  - powiedziała cała rozmazana do mnie.
Ponownie zacząłem płakać. Tym razem wtuliłem się w swojego przyjaciela, który wspierał mnie pomimo wszystko. Mama wraz z Carol również uroniły łzy. Emily była dla nas wszystkich kimś cholernie ważnym i nie wyobrażaliśmy sobie życia bez niej... Ojciec Emily milczał, nie mógł uwierzyć w to co się dzieje. Lauren próbowała go pocieszać, ale nadaremnie...
             Przez cały czas czekaliśmy na jakiekolwiek wiadomości o Emily. Nikt nie był
w stanie niestety nic nam przekazać. Pozostało nam jedynie czekać w niepewności i strachu. Jak oszalały krążyłem po korytarzu zastanawiając co dzieje się za drzwiami sali operacyjnej. Nagle zza drzwi wybiegła pielęgniarka. Podbiegłem do niej wypytując co się dzieje. Ta jednak mnie zignorowała. Była zdenerwowana. Pobiegła w stronę windy. Nie udało mi się jej dogonić, ale martwił mnie jej strach w oczach. Chwilę później zjawiła się z dwoma mężczyznami, którzy przywieźli karetką krew. Widząc małe, które mieli ze sobą byłem zdezorientowany. Co to wszystko oznaczało? Dlaczego nikt nie mógł nam nic powiedzieć? Z bezradności ponownie wyżyłem się na ścianie, waląc w nią pięściami. Widząc mnie w takim stanie, Zayn podszedł do mnie by mnie uspokoić. Nic niestety nie łagodziło bólu jaki czułem od środka. Całe moje ciało buzowało jak szalone. Nigdy nie towarzyszyły mi takie emocje jak teraz... Co chwila w drzwiach wybiegli i wbiegali lekarze. Żadne z nich nie miało czasu nam wszystkiego wyjaśniać, ignorowali nas. Dobijało mnie to.
       Nagle po długim czasie, zza drzwi wyłoniła się miła pielęgniarka z którą rozmawiałem
podczas operacji. Wyglądała na przygnębioną, a jednocześnie wyczerpaną. Zdjęła maskę z ust, po czym podeszła do naszej zebranej grupki.
- Państwo są bliskimi, zgadza się? - upewniła się.
- Tak, tak. - odpowiedziała moja matka.
- Dziewczynka ma się świetnie. Po dokładnym przebadaniu jej nie stwierdziliśmy żadnych chorób. Jak to na wcześniaka przystało ma problemy z oddychaniem, ale spokojnie - to nic poważnego. Jej płuca po prostu nie są przystosowane do samodzielnego oddychania, natomiast... - i tu zrobiła pauzę, opuszczając głowę w dół.
- Coś się stało? - spytała przerażona Rachel, która cały czas była wtulona w Niall'a.
- Tuż po odjęciu pępowiny nastąpiły komplikacje... Pacjentka straciła bardzo dużo krwi. Cały czas jest w bardzo złym stanie. Pomimo tego, że przywieźliśmy jej krew, stan się nie polepsza... - oznajmiła.
- Ale żyje, prawda? - podszedłem do pielęgniarki.
- Owszem, żyję. - kiwnęła głową. - Niestety dwa razy akcja serca się zatrzymała, całe szczęście udało nam się przywrócić pacjentkę między żywych, ale w każdej chwili może nastąpić nawrót. Próbujemy cały czas temu zapobiec. - oznajmiła przemęczona kobieta.
- Żyje? - zapytałem zdziwiony. - O boże. - odetchnąłem z ulgą wtulając się w moją matkę.
- Możemy się z nią zobaczyć? - spytał się David.
- Przykro mi. Pacjentka jest cały czas w narkozie.- odrzekła z uśmiechem.
- Ale na pewno wszystko z nią dobrze? - upewniłem się kobiety.
- Proszę się nie martwić. - zwróciła się do mnie. - Jeśli państwo chcą mogę zaprowadzić państwa do Marianne. - odrzekła zapytaniem.
- Oo, tak, chcemy. - odpowiedziała z entuzjazmem Rachel.
    Kobieta wskazała na windę, po czym udaliśmy się na piętro gdzie znajdowały się same noworodki.
Za szybami, w rządkach leżały smacznie śpiące dzieci. Uroczy widok, muszę przyznać. Dookoła krążyli dumni ojcowie, przyglądający się swoim pociechom zza szyb. Tuż na końcu korytarza znajdował się oddział dla wcześniaków. Jako, że byłem ojcem miałem prawo do wejścia do środka. Przed zawitaniem do pokoju musiałem przyodziać specjalną maskę na buzię, by nie rozprowadzać zarazków oraz fartuch. Pielęgniarka wskazała mi ręką na drzwi. Po wejściu do środka zauważyłem małą istotkę leżącą w inkubatorze. Reszta przyglądała się wszystkiemu zza szyby, która dzieliła pokój, a korytarz. Podszedłem do urządzenia, po czym pochyliłem się nad Marianne.
- Może pan ją dotknąć. - odrzekła kobieta, wskazując na dziury, które były w inkubatorze.
Niepewnie wysunąłem rękę do przodu, wkładając ją do dziury. Jej rączki, których dotknąłem były takie malutkie. Jej twarzyczka wyglądała tak niewinne podczas snu. Spojrzałem na tłum, który spoglądał na mnie. Dumni dziadkowie uważnie przyglądali się każdemu mojemu ruchowi. Nie mogli napatrzeć się na przepiękną wnuczkę. Kochałem ją - to było pewne. Byłem owocem mojej miłości i Emily. Tworzyliśmy teraz rodzinę...
   Przez kilka minut obserwowałem moją córkę. Była idealna. Na jej główce znajdowały się króciutkie, brązowe włoski które idealnie komponowały z oliwkową buzią. Po raz ostatni pogłaskałem ją po malutkiej główce, po czym zmierzyłem do wyjścia. Od razu do ramion wpadła mi moja matka, która mówiła, że jest niezmiernie ze mnie dumna. Tuż za mamą, gratulacje usłyszałem od każdego z osobna. Nie mogli nacieszyć się tym, że z Marianne wszystko dobrze.
   Ponownie zmierzyliśmy na piętro, gdzie znajdowała się Emily. Koczowaliśmy na korytarzu                              przez resztę dnia. Co chwila biedny Niall jęczał z głodu. Gdy powiedziałem mu, że na trzecim piętrze znajduję się stołówka bez słowa poleciał w stronę windy - i tak ślad po nim zaginął na dobrą godzinę...
  Za oknami zrobiło się już ciemno, Carol z Louisem zebrali się już do domu, a wraz z nimi Zayn, Niall  i Rachel. Anne z Davidem i Lauren zostali jeszcze na parę godzin. Po 23 i oni zmierzyli w stronę wyjścia. Ja postanowiłem zostać na noc w szpitalu, na wszelki wypadek. Noc przebiegła spokojnie, pomimo, że kilka razy się budziłem. Spanie na krześle nie należy do najlepszego wariantu spędzenia nocy, lecz lepsze to, niż podłoga. Już o piątej rano nie mogłem spać, więc wyjąłem swój notesik, który zawsze miałem ze sobą i zacząłem kończyć dzieło, które zacząłem pisać na Bali. Dawno nic nie napisałem, lecz teraz moja głowa była pełna pomysłów. Moja głowa potrzebowała uwolnienia od wszystkich myśli, które krzątały się po mojej głowie. Kartka papieru i długopis były idealną kompozycją na wyżalenie się z moich uczuć. Nikt lepiej nie potrafił zrozumieć mojego bólu niż muzyka. Niemalże po godzinie, piosenka była w pełni gotowa...

"If i could save a time in a bottle
the first thing that i'd like to do
is to save every day till eternity passes away
just to spend them with you

If i could make days last forever
if words could make wishes come true
i'd save every day like a treasure and then
again i would spend them with you

If i had a box just for wishes 
and dreams that had never come true 
the box would be empty except for the
memories of how they were answered by you
But there never seems

to be enough time to do the
things you want once you find them
I looked around enough to know that
you're the one who i want go through the life"

        Po przeczytaniu kilka razy każdej zwrotki byłem dumny z mojego dzieła. Nigdy wcześniej,
nie napisałem piosenki prosto z serca. Tym razem było inaczej. Od razu napisałem sms-a do Niall'a, by wziął ze sobą gitarę, byśmy mogli skomponować muzykę do niej.
      Z samego rana przewieźli śpiącą Emily, do pokoju, w którym znajdowała się tuż przed
porodem. Jej twarz była smutna i bez wyrazu. Od razu podszedłem do niej i na przywitanie ucałowałem ją w czoło. Dziękowałem Bogu, za to, że dał jej drugą szansę życia. Postanowiłem nie pozwolić jej zmarnować. Po przebudzeniu rozpoczniemy nowe, jeszcze lepsze życie z Marianne... Podczas gdy siedziałem przy łóżku mojej ukochanej, wpatrując się w nią, do szpitala zawitali wszyscy wliczając w to Liam'a z Danielle. Po rozłożeniu się po pokoju, wszyscy podeszli do mnie, ściskając mnie i pocieszając. Ostatnie dni były na prawdę dla mnie ciężkie... Po rozmowie z przyjaciółmi, zauważyłem leżąca gitarę przy Niall'u. Na samą myśl przypomniałem sobie o piosence, którą skomponowałem z samego rana. Mój przyjaciel od razu wyjął sprzęt i zaczął czytać moje dzieło.
- Stary... - zaczął po przeczytaniu ostatnich słów. - To jest genialne, niesamowite... - zaczął wychwalać.
- Na prawdę? - spytałem z niedowierzaniem. - To tylko takie moje bazgroły, nic wielkiego. - parsknąłem.
- Już nie bądź taki skromny. - zaczął się śmiać. - Czuję, że mamy kolejny hit. - odrzekł.
 Podczas gdy Niall próbował skomponować jakąś powolną, romantyczną muzykę do piosenki, wraz z resztą postanowiliśmy zajrzeć do Marianne. Liam z Danielle po raz pierwszy ją widzieli. Nie mogli opanować zachwytu. Malutka nie spała, akurat była karmiona przez jedną z pielęgniarek. Przyglądając się wszystkiemu zza szyby , nikt nie mógł opanować zachwytu. Byłem cholernie dumnym ojcem. Marianne była najprawdopodobniej najśliczniejszym dzieckiem na świecie.
  Po godzinnym obserwowaniu mojej córki, powróciliśmy do pokoju, w którym znajdował
się skupiony Niall.
- Nie uwierzysz, już to mam. - odrzekł dumnie pokazując na kartkę z nutami.
- Żartujesz? Tak szybko? - zapytał z niedowierzaniem Lou.
Gdy przejrzałem wszystko dokładnie, postanowiliśmy na próbę wykonać nową piosenkę. Wszyscy dookoła skupili się na mnie, na grający Niall'u i reszcie, która robiła za chórki, wliczając w to Liama, Zayn oraz Louisa. Po zaśpiewaniu pierwszych linijek piosenki, złapałem Emily za rękę, ponieważ to jej dedykowałem ten utwór. Muszę przyznać, że Niall spisał się na medal. Melodyjna, spokojna, ale zarazem romantyczna piosenka, którą wspólnie nazwaliśmy "For E." ( For Emily ) brzmiała idealnie. Dziewczyny, które wsłuchały się w muzykę, rozpłynęły się. Każda z nich była skupiona na grającej gitarze i słowach wychodzących z moich ust. Pod koniec utworu, gdy zakończyłem piosenkę słowami "I love you" doznałem szoku. Moja ręką mimowolnie została ściskana przez Emily, która obudziła się z narkozy. Jej oczy były na pół otwarte, a na jej buzi pojawił się delikatny uśmiech.
- Harry... - wyszeptała z wielkim trudem, zwracając się do mnie...



**********
ojeejku, ten rozdział jest taki słodki i romantyczny. jestem z niego cholernie zadowolona. mam nadzieję, że wam również przypadł do gustu jak i mi :)
massive thank you za wszystkie komentarze i reakcje. już nie mogę się doczekać 100 000 wyświetleń! <3
http://ask.fm/oonething -> czekam na nowe pytania :))
https://twitter.com/#!/oonething -> na twitterze znajduje się przetłumaczona piosenka :D
następny rozdział będzie trochę krótszy, więc mam nadzieję, że nie będziecie narzekać ;)
jak mi się uda, dodam go dzisiaj w nocy.
http://youaremykryptonite1d.blogspot.com/  -nowy blog, na którym na dniach pojawi się prolog.
NO I JAK ZAWSZE ZACHĘCAM DO KOMENTOWANIA, WSZYSTKIE SŁOWA, KTÓRA MI TUTAJ PISZECIE CHOLERNIE DUŻO DLA MNIE ZNACZĄ, WIĘC JEŚLI ZOSTAWISZ TUTAJ PO SOBIE ŚLAD BĘDĘ SZCZĘŚLIWA :)
hm, zrobić któregoś dnia twitcam'a? :>
+ przepraszam za błędy, które tutaj będą.
kocham was moje directionerki.
xoxo, one thing.
**********


29 komentarzy:

  1. jest cudnowyy bozee obudziła sie i Niall z gitara i ta pisoenka Harrego bozee az sie łezka w oku kreci awww słodko ;*:*
    czekam na koljeny i oczewscie na prolog na nowym blogu <333

    OdpowiedzUsuń
  2. popłakałam się.! Dziękuję Tobie ,że tworzysz takie cuda. Bym chciała przeżyć taką historie.! Szkoda ,że nie wierzę w marzenia. Ale dziękuje Tobie ,bo zmieniasz mój pogląd na życia.! Dziękuje...♥

    OdpowiedzUsuń
  3. JAkie romantyczne!!
    Ale jednak mogła umrzeć.
    wtedy na pogrzebie Niall zagrał by melodie tej piosenkii było by przepięknie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten rozdział jest świetny... Taki wzruszający..:) O mój boże prawie się popłakałam <3<3 Kocham twoje blogi...:)so much

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja kocham twoje opowiadanie <3 Jest świetne ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak tak dalej będziesz pisac, odkupujesz mi tusz do rzęs ;D. Świetny rozdział <3. Jeden z moich ulubionych, chociaż jest smutny ;D. Czekam na kolejny i na prolog!

    OdpowiedzUsuń
  7. kocham to opowiadanie..jaka szkoda,że już w niedziele zakończenie :(
    liczę na to,że napiszesz dwa epilogi!<3
    czekam na kolejną notkę! xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Prawie się popłakałam, czytając ten rozdział. Czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże, Boże łezki mimowolnie mi pokapały, świetne, serio! Niestety bardzo mi przykro, że to już koniec, zżyłam się z tą stroną :( Ale jeszcze nie czas na pożegnania, masz talent! xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham Ciebie za te emocje <3 Nie mogę się doczekać następnego :D
    @Lala9602

    OdpowiedzUsuń
  11. jejkuuu <3 świetny ! świetny! świetnyyy! :D
    Cieszę się, że nie umarła ^__^ mam nadzieję, że napiszesz więcej świetnych rozdziałów ; )
    pozdrawiam : )

    harryloveex3

    OdpowiedzUsuń
  12. O Boooże jaki piękny! Cudowny, słodki, mimo wszystko romantyczny i wgl!!!! Hazza tatusiem! <33 A co do twitcam'a to: taaaak zrób!!! ;) czekam na nn! ;]

    OdpowiedzUsuń
  13. Ooooo, jest świetny <3
    super fajnie ze emily sie wybudziła ^_^
    kurczę, chcę już wiedzieć co będzie dalej i czy Em coś powie <3

    + co prawda myślałam że to będzie już koniec bloga, ale fajnie że będzie jeszcze ten jeden/kilka rozdziałów . ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Super. Ja to sie popłakałam normalnie.
    Mam nadzieje, że z Emily będzie wszystko dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozwinęłabym wątek Nialla, to dość ciekawa postać, nawet jeśli ciągle je :D Fajnie prowadzisz tego bloga, chce się czytać, chociaż zwykle szukam historii o Niallu (uwielbiam go, zauważyłaś?) Tak czy inaczej - gratuluję, podziwiam też, że tak szybko znajdujesz wenę, bo wczoraj nowego rozdziału jeszcze nie było! Haha, fajnie masz, tyle razy próbowałam coś skleić , ale na marne. Sama piszę książki ( teraz jedną) , podziwiam cię raz jeszcze za chęci i zdolności jakie wykazujesz. Oby tak dalej!

    P.s.: Nie kończ bloga, mało jest tak dobrych opowiadań!

    KK

    OdpowiedzUsuń
  16. słodkii rozdział podoba mi się <3

    OdpowiedzUsuń
  17. jest żyje!! nie wiesz jak się cieszę;) Miałam nadzieje, że Emily się obudzi i na końcu taka niespodzianka;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Swietne;D Ciesze sie ze Emily zyje<3

    OdpowiedzUsuń
  19. płaczę .
    twoje opowiadanie jest genialne . ; )
    codziennie wchodzę na tą stronę i patrzę, czy nie ma jakiegoś nowego rozdziału . ^^
    ten rozdział... uh!
    taki romantyczny . <3

    Wiktoria . ; D

    OdpowiedzUsuń
  20. Super :) Popłakałam się czytając to :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetny :] o kim będzie następne opowiadanie ?
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  22. cuuudo ! ;*
    nie umiem opisać moich emocji po przeczytaniu tego rozdziału, są oczywiście, jak najbardziej, pozytywne ;D
    oby tak dalej ;*
    czekam na nextaa ;p

    OdpowiedzUsuń
  23. Boski rozdział . Przeszłaś samą siebie !; *
    co za emocje. :D

    polecam : http://69-imagination.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  24. Łał serio podoba mi się :)
    zapraszam do mnie :)
    http://69-imagination.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  25. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  26. Wow prawie się popłakałam... to jest świetne, takie romantyczne. Masz talent :) Czekam na kolejny wspaniały rozdział. ^^

    OdpowiedzUsuń
  27. ten rozdział to cudo. <3

    OdpowiedzUsuń
  28. łoooo, ludzie siedze i rycze ; < . fajnie że się obudziła . ; ) chociaż tyle ; ) .

    http://onedream-oneband-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń