czwartek, 8 marca 2012

ROZDZIAŁ 35

Wbiegając do szpitala myślałam tylko o moim przyjacielu. Nerwowo podbiegłam Z moimi przyjaciółkami do recepcji, by dowiedzieć się w jakiej sali leży blondasek. Miła kobieta wskazała korytarz, którym musiałyśmy się kierować by dotrzeć we właściwie miejsce. Nerwowo zaglądałyśmy do każdej sali, gdy w końcu na końcu korytarza ujrzałam Harrego. Bez chwili zastanowienia podbiegłam do niego by go przytulić. Jak szalona rzuciłam mu się na ramiona wypytując o Niall'a.
- Co z nim? Jak się czuje? Żyje? - pytałam trzesąc się.
- Żyje, żyje. - westchnął. 
- Coś poważniejszego mu się stało? - pytałam nie wypuszczając go z ramion.
- Sama zobacz. - oznajmił biorąc mnie za rękę i kierując w stronę pokoju.
Blondasek spał jak niemowlę, otoczony przyjaciółmi w okół.  Całe szczęście nic poważnego, oprócz złamanej ręki się nie stało. Niestety musiał zostać w szpitalu do rana, na obserwacji. Lekarz nie chciał wypuścić Nialla do domu, pomimo wszelkich starań Liam'a i Zayn'a. Wraz z Carol i Danielle usiadłyśmy na łóżku, tuż obok naszego przyjaciela. Zaczęłyśmy wypytywać chłopaków o dokładne streszczenie wieczoru. Z opowieści Liam'a wynikało, że Niall wyszedł z klubu, ponieważ co chwila ktoś do niego wydzwaniał. Po godzinie, od wyjścia blondaska na dwór, wszyscy zaczęli go szukać po całej sali. Niestety poszukiwania utrudniało zamieszanie, jakie panował tego wieczoru w klubie. Całe szczęście Zayn zapamiętał jak Niall tego dnia się ubrał i odnaleźli go po czerwonym sweterku. Siedział samotnie przy barze, ze szklanką wishky w ręku. Gdy czarnowłosy próbował odciągnąć go od picia trunku, ten buntował się i wyrywał. Los chciał, że tuż obok siedział umięśniony, nieprzyjemny gość, który wyglądał jak typowy mafioza z filmu. Przez przypadek Niall go uderzył i tak rozpoczęła się bójka. Goryle faceta w garniturze od razu do niego się przyczepili. Blondasek na domiar złego był totalnie pijany. Szukając rozrywki uderzył jednego z nich, po czym tamci zaczęli mu oddawać.  Na szczęście w odpowiednim czasie podbiegł Harry z moim tatą i odciągnęli go od nieprzyjemnych gości. Od razu, bez zastanowienia zawieźli go do szpitala. Gdy okazało się, że jedynym urazem jest złamanie ręki wszyscy odetchnęli z ulgą. Pomijając niewielkie siniaki oraz zadrapania, wszystko było z nim dobrze. Po telefonie Harrego przewidywałam najgorsze. Jego głos był tego wieczoru był smutny i przerażony. Myślałam, że będzie gorzej. Do późnej nocy nie opuszczaliśmy naszego przyjaciela na krok. Mieliśmy nadzieję, że się obudzi i opowie nam dokładniej co się stało, że doprowadził się do takiego stanu. Niestety jego powieki nie drgnęły. Darowaliśmy więc sobie i zmęczeni wrażeniami z dzisiejszego wieczoru zmierzyliśmy do taksówek. Po przekroczeniu progu domu każdy udał się do siebie, życząc sobie dobrej nocy. Od rana czekała nas masa pracy. Poczynając od przygotowywań, kończąc na ślubie. Leżąc w łóżku resztkami sił nastawiłam budzik na dziewiątą rano, po czym leżąc, momentalnie zasnęłam. O poranku obudziły mnie promienie słońca, który przebijały się przez okno. Była 8.57. Sięgnęłam po telefon i wyłączyłam budzik. Wyglądając przez okno pogoda zapowiadała się na ten dzień idealna - zero chmur i słońce. Wraz z Carol i Danielle byłyśmy umówienie do fryzjera na trzynastą. Jeszcze przed tym musiałam jechać do kwiaciarni, bo bukiet dla panny młodej oraz po upominki dla gości. Wszystko zaczynało się o 17. Miałam sporo do zrobienia, a czas szybko leciał. Powtarzałam sobie w głowię tylko co mam załatwić. Pod prysznicem nie mogłam uwierzyć, że ten czas tak szybko minął. Mój tatuś już dzisiaj się żeni. Na prawdę cieszyłam się z jego szczęścia. Lepiej trafić nie mógł. Po wzięciu prysznica wysmarowałam się moim ulubionym kokosowym balsamem, po czym jak szalona zaczęłam zbierać swoje klamoty, ponieważ dochodziła 9.30, a o 10 miałam odebrać bukiet. Z mokrymi włosami oraz kanapką w ręku poleciałam do samochodu. Na miejscu byłam dokładnie o czasie. Podczas gdy miła kobieta poszła na zaplecze po zamówienie napawałam się cudownym zapachem jaki panował w kwiaciarni oglądając przy tym najróżniejsze kwiatki. Nagle sprzedawczyni pojawiła się z cudownym bukietem z białych różyczek. Po zapłaceniu położyłam go w bezpieczne miejsce i pojechałam po kolejny odbiór. Cały bagażnik oraz tylnie siedzenia były obładowane po brzegi małymi, złotymi torebeczkami, gdzie znajdowały się medalioniki dla gości w kształcie serca, na których były napisane podziękowania oraz dzisiejsza data. Po załatwieniu wszystkiego zmierzyłam w stronę mojego domu. Równo o jedenastej zajechałam na podjazd. Wchodząc do środka zauważyłam jedno wielkie zamieszanie - masa ludzi, stres i krzyki. Już w korytarzu podbiegli do mnie dziadkowie całując mnie i witając. Tuż za nimi przywitała się ze mną siostra taty z mężem. I tak w kółko. Jak nie jakieś ciotki, to wujkowie. Gdy udało wyrwać mi się ze szponów jednej z ciotek, poleciałam prosto do pokoju Lauren. Przyszła panna młoda siedziała nad toaletką rozczesując włosy.
- Jak tam samopoczucie? - podeszłam do mojej przyszłej macochy przytulając ją na przywitanie.
- Szczerze? Jeden wielki STRES. - uśmiechnęła się do mnie.
- Będzie dobrze. - poklepałam ją po ramieniu. - A więc... - usiadłam na łóżku. - Wszystko załatwione : bukiet i upominki odebrane. - zaczęłam wyliczać na palcach.
- Bukiet?! - odwróciła się do mnie. - Jak wyszedł? Ładny? - zaczęła wypytywać.
- Cudownie. Jest idealny. - uspokoiłam ją.
- Uff, to dobrze. - odetchnęła z ulgą. - Która godzina? - spytała się mnie szukając zegarka.
- Hm. - odsłoniłam rękaw sweterka. - Dokładnie 11.30. - powiedziałam jej.
- No dobra. - wstała z siedzenia przy toaletce. - O 12 przyjeżdża mój tata, by zabrać mnie i wszystkie te pierdoły na miejsce. Twój tata wraz z dróżbami i rodziną zostają tutaj, a o 17 wszystko się zacznie. - mówiła do siebie Lauren.
- Dobrze się czujesz? - zaśmiałam się do niej.
- Nie. - powiedziała nerwowo. - Mam wrażenie, że coś pójdzie nie tak. - zaczęła zastanawiać się.
- Wszystko będzie dobrze. - podeszłam do Lauren przytulając ją. - No dobra. To ja będę się zbierać, wszystko położyłam w kuchni, a bukiet wstawiłam w wazon. Widzimy się o 16. - przytuliłam ponownie ją.
- Tak, tak o 16. Musisz pomóc mi w ostatnich przygotowaniach. - przypomniała mi grożąc palcem.
- Na pewno będę. - uśmiechnęłam do niej biorąc torbę na ramię.
- To do zobaczenia! - pomachała mi.
Zbiegając po schodach, minęłam po drodze tatę. Chwilę pogadałam z nim, pożyczyłam szczęścia po czym zmierzyłam ponownie do samochodu. Jechałam ja szalona do posiadłości chłopaków. Czym prędzej chciałam być pewna, że Niall już jest w domu, zdrowy i szczęśliwy. Przekraczając drzwi wejściowe od razu zmierzyłam do salonu. Widząc blondaska siedzącego przed telewizorem podbiegłam do niego rzucając mu się od tyłu na szyję.
- Au, au, au! - krzyczał uśmiechając się. - Uważaj. Tutaj mam siniaka. - wyszczerzył się.
- Trudno. - parsknęłam. - Moja miłość jest ważniejsza niż jakiś siniak. - wystawiłam język do przyjaciela.
- Ależ oczywiście. - przytulił mnie tym razem z przodu.
- Jak się czujesz? - usiadłam obok niego.
- Całkiem, całkiem. - spojrzał na prawą rękę w gipsie. - Bywało lepiej, ale nie narzekam. - popatrzył na mnie swoimi oczami.
- Coś ci odwaliło w tym klubie? - spytałam robiąc poważną minę.
- No ten... - spuścił machinalnie głowę gdy zaczęłam ten temat. - Nie wiem. - zaczął się jąkać.
- Niall... - powiedziałam groźnie. - Mnie nie oszukasz. - rzekłam.
- Rachel do mnie zadzwoniła. - podrapał się po głowie.
- Rachel?! - wyszczerzyłam oczy na to imię.
- Tak. - powiedział blondasek unikając mojego wzroku.
- Co ci powiedziała? - zapytałam.
- Że mnie dalej kocha, ale nie może pogodzić się z myślą jak mnie potraktowała. - zaczął nerwowo drgać nogą. - Powiedziała, że przyjedzie na ślub z jakimś chłopakiem. Prosiła mnie abym przez to awantur nie robił. - zakrył twarz w rękach.
- Nie wierzę w to. - pokręciłam głową. - Powiedziała z jakim chłopakiem? - spytałam Nialla.
- Z jakimś, którego tam poznała. Frank? - zamyślił się.
- Frank? - zapytałam. - Nic o nim nie słyszałam. - zaczęłam zastanawiać się.
- Nie wiem, bez różnicy. - przeczesał swoje włosy ręką. - Wybacz, pójdę zdrzemnąć się z godzinkę. Te szpitalne łóżka są cholernie twarde. - zaczął śmiać się.
- Jasne. Nie ma problemu. - uśmiechnęłam się do niego.
Podczas gdy Niall wchodził po schodach sięgnęłam po telefon. Miałam ochotę zadzwonić do mojej przyjaciółki i nawrzeszczeć na nią za ten telefon do blondaska. Nie powinna tego robić. Po co mu do wiadomości, że przybędzie na ślub z jakimś pierwszym lepszym poznanym kolegą? Zaczęłam zastanawiać się, że może chciała wywołać zazdrość u Nialla, ale to nie w stylu Rachel. Powstrzymałam się od wydzwaniania do mojej przyjaciółki. Tą sprawę postanowiłam wyjaśnić sobie z nią w cztery oczy. Nie wiem co ona sobie wyobrażała. Nie wolno bawić się tak uczuciami innych ludzi. Robiła źle. Siedząc i popijając kawę zbiegł po schodach Harry, z którym widziałam się dzisiejszego dnia po raz pierwszy. Podbiegł do mnie i zaczął łaskotać.
- O której wstałeś? - przytuliłam się do niego.
- Jakieś dwadzieścia minut temu. - powiedział patrząc na zegarek.
- Ty sobie śpisz do dwunastej, a ja już od dziewiątej jestem na nogach. To nie sprawiedliwe! - rzekłam z grymasem na buzi.
- Bardzo sprawiedliwie. - wyszczerzył się do mnie dumnie przytulając mnie.
- Spadaj. - powiedziałam odpychając go.
- Jesteś nie miła. - wystawił do mnie język i udał obrażonego.
Nagle, w salonie pojawił się Lou z Carol. Usiedli obok nasz i dołączyli się do konwersacji.
- A co to się dzieje? Moje gołąbeczki się pokłóciły? - popatrzył na naszą dwójkę.
- Co tam u Kevina? - zaśmiałam się na samo słowo 'gołąbeczki'.
- Ma się wręcz wspaniale, ale droga Emily Croft, nie zmieniaj że tematu. - pogroził mi palcem. Harry Edwardzie Styles'ie. - zwrócił się do swojego przyjaciela Louis. - Cóż ty zrobił tej biednej niewiaście? - popatrzył z zamyśloną miną na Harrego.
- Właśnie sam nie wiem. - podrapał się po głowię Harry. - Wiesz... te humorki kobiet w ciąży. - puścił oko do Louiego.
- Humorki, taaak? - popatrzyłam na niego spode łba. - Uważaj, bo sobie nagrabisz. - zrobiłam obrażoną minę.
- No dobrze, przepraszam. - uśmiechnął się do mnie swoim najsłodszym uśmiechem.
- Ja to jednak umiem godzić ludzi. - powiedział dumnie Lou.
- Normalnie zawodowiec z ciebie. - odrzekła Carol.
- To był sarkazm? - popatrzył na swoją dziewczynę.
- Skądże. - zaśmiała się do mnie.
Czas leciał, a ślub się zbliżał. Pogoniłyśmy chłopaków do przygotowywań, po czym zawołałyśmy Danielle, która o dziwo zaspała. Była 12.30. Miałyśmy pół godziny na dotarcie do fryzjera. Szczęście dzisiaj mi dopisywało. Byłyśmy idealnie na czas. Każda wraz ze swoim osobistym stylistą fryzur dyskutowała na temat dzisiejszego uczesania. Danielle zdecydowała się na wysokiego koka na czubku głowy z wychodzącymi u boku pasmami. Carol postawiła na trend tego lata. Fryzjer zaproponował jej koka z przeplatanymi warkoczami u boków. Natomiast ja zażyczyłam sobie bujne loki. Podczas gdy każdej z nas robiono fryzury manikiurzystki zajęły się manicurem oraz pedicurem. Po skończonych stylizacji włosów makijażystki zajęły się naszymi twarzami. Każda z nas zażyczyła sobie makijaż pasujący do dzisiejszej kreacji. Gdy byłyśmy już pełni gotowe zebrałyśmy nasze rzeczy i czym prędzej popędziłyśmy do samochodu. Musiałyśmy jeszcze zajechać do domu chłopaków po kreacje. W domu panowała cisza, nikogo nie było. Anne wraz z chłopcami pojechała do fryzjera. Wszyscy mieliśmy spotkać się o 17 w posiadłości rodziców Lauren, gdzie miała odbyć się uroczystość. Po zapakowaniu sukienek do bagażnika ruszyłyśmy w stronę domu mojej przyszłej macochy. Reakcja moich przyjaciółek na dzielnicę, w której mieszkała moja przyszła macocha była taka sama jak moja. Nie mogły przestawać zadziwiać się bogatymi willami. Podjeżdżając pod dom Lauren zauważyłyśmy pięknie przybrane wejście białymi różami dookoła. Na wejściu przywitała nas miła gosposia, która rozpoznała mnie po ostatnim razie. Ubrana była w niebieska, elegancką sukienkę, a na głowie miała kapelusz. W domu panowało jedno wielkie zamieszanie. Przez każde pomieszanie można było zauważyć przemieszczających się kelnerów oraz kelnerki, które dzisiejszego po południa miały nas obsługiwać. Gosposia zaprowadziła nas do pokoju gdzie panna młoda się szykowała. Po przekroczeniu progu na środku pokoju zauważyłyśmy Lauren w szlafroku. Na nasz widok podbiegła do nas i przytuliła mocno. Po wyściskaniu nas, wspólnie postanowiłyśmy zmierzyć się z założeniem sukni. Oprócz mnie, Danielle i Carol w pokoju były dwie najlepsze przyjaciółki panny młodej, które również były druhnami. Po pięciominutowym szarpaniu się z suknią udało nam się dopiąć swego. Całość dopełnił welon oraz delikatny diadem. Panna młoda stanęła przed lustrem. Łzy poleciały jej po policzkach. Nie mogła uwierzyć, że to dzisiaj jest najważniejszy dzień w jej życiu. Przyszedł czas na mnie. Wzięłam swoją suknię i założyłam ją. Byłam szczęśliwa, że się dopięłam. Miałam wątpliwości, że przez ciąże i mój rosnący brzuch nie uda wskoczyć mi się w kreacje. Kilka minut przed siedemnastą wyjrzałam przez okno, które prowadziło na bramę. Co chwila można było zauważyć zjeżdżających się ludzi. Jedna z organizatorek przybyła do nas by powiadomić nas, że ceremonia zaślubin zaczyna się za pół godziny. Lauren na tą wieść zaczęła krążyć nerwowo po pokoju. Nagle w drzwiach stanęli rodzice panny młodej. Ubrani w markowe oraz eleganckie ciuchy podeszli do córki by dokładniej się jej przyjrzeć i uściskać. Byli dumni ze swojej pociechy. Poprawiłam delikatnie welon Lauren po czym odrzekłam, że czas już się zbierać. Ojciec panny młodej wziął ją pod rękę pomagając jej w drodzę na ołtarz. Zabrałam ze sobą swój bukiet, jak i Lauren, po czym zmierzyłam za ich dwójką. Zaraz za mną jej przyjaciółki oraz Danielle z Carol. Wybiła 17.30. Słońce przygrzewało, a wiat delikatnie wiał. Podczas gdy Lauren nerwowo stała, postanowiłam delikatnie wyjrzeć na ołtarz, który znajdował się za ścianą. Wszystko wyglądało idealnie. Orkiestra grała na żywo, a wokół panował niesamowity nastrój. Zgromadzeni goście już siedzieli w pięknie przyozdobionym ogrodzie czekając na pannę młodą. W oddali zauważyłam mojego tatę stojącego przy księdzu, który miał udzielić im ślubu. Nagle jedna z organizatorek podeszła do nas, by oznajmić nam, że wszystko jest gotowe i możemy zaczynać. Szybko podbiegłam do Lauren by prowadzić ostatnie poprawki w jej wyglądzie. Podałam jej bukiet, po czym jej ojciec nałożył welon na jej twarz, Zaczęło się. Orkiestra, w której skład wchodziły skrzypce, wiolonczela, harfa oraz flet zaczęły grać psalm na wejście panny młodej. Na ten dźwięk wszyscy goście wstali odwracając głowę. Ojciec Lauren wziął córkę za ramię po czym zaczął prowadzić do ołtarza. Poprawiłam sukienkę i tuż za panną młodą poszłam ja. Oczy wszystkich zwróciły się ku nam. Na początku zauważyłam Anne z Harrym, oraz Carol z Louisem. Po dojściu do pana młodego ojciec zdjął Lauren welon z twarzy po czym przekazał swoją pociechę mojemu ojcu. Na widok Lauren tacie uśmiech nie schodził z twarzy. Kochał ją, było to widać. Cieszył mnie fakt, że po mamie tata pokochał jeszcze kogoś równie ta wspaniałego jak moja rodzicielka. Przynajmniej miałam pewność, że reszty życia nie spędzi sam. Stanęłam po prawej stronie ołtarza, tuż obok Lauren. Ceremonia przebiegła bez żadnych komplikacji, wręcz idealnie. Każde z ich dwójki postanowiła samemu napisać przysięgi małżeńskie. Zdziwiło mnie to. Mój tata nigdy nie należał do twórczych osób, lecz tym razem się popisał. W żadnej z nich nie zabrakło czułości, miłości oraz oddania. Wpłynęły prosto z serca. Były oryginalne, ale zarazem poruszające. Po zakończonej mowie państwa w młodych słychać było w zgromadzonym tłumie szlochających ludzi. Nie należałam do osób, które płaczą na ślubach. Na widok Louisa wyciągającego z garnituru chusteczki zachichotałam cicho. Biedaczek się wzruszył. Carol z Hazzą pocieszali go przytulając i pocieszając. Po wypowiedzeniu słów "Ogłaszam was mężem i żoną" przez księdza Lauren z moim tatą czule pocałowali się w usta, podczas gdy cały tłum wstał i zaczął głośno klaskać.  Po finałowym pocałunku Lauren z tatą obrócili się i zostali ogłoszeni przez duchownego "Państwem Croft". Radosnym krokiem, za rękę zmierzyli w stronę ołtarza. Nie zważając na moje obowiązki pierwszej druhny podbiegłam do Harrego by go przytulić.
- Wyglądasz cudownie. - przytulił mnie podczas gdy wszyscy zebrani poszli z gratulacjami do pary młodej.
- Ty też. - pocałowałam go delikatnie.
Po krótkim pocałunku wspólnie za rękę poszliśmy do Lauren i mojego taty z gratulacjami. Wszyscy zebrani przez ten czas zdążyli złożyć im życzenia. Zostaliśmy na końcu. Po długim wypowiedzeniu monologu do ich dwójki moja macocha wraz z ojcem przytulili mnie z całej siły dziękując za wspaniałe przemówienie. Wszyscy goście zmierzyli do namiotu, gdzie miała trwać impreza do białego rana. Gdy każdy zajął swoje miejsce świeżo poślubiona para weszła do pomieszczania. Namiot w środku wyglądał jeszcze lepiej niż na zewnątrz. Każdy stolik przystrojony był z dokładną precyzją. Nastrój w środku panował jak z bajki. Para, po wejściu została przywitana głośnymi oklaskami i krzykami. Nagle w tłumie zobaczyłam Rachel. Ubraną w skromną beżową sukienkę z kokardką na boku oraz prostymi jak druty włosami. Stała z wysokim, brunetem ubranym w brązowy garnitur. Podbiegłam czym prędzej do mojej przyjaciółki. Bez zastanowienia uściskałam ją. Pomimo tego co zrobiła nie umiałam się na nią gniewać. Nadal była ważną osobą w moim życiu. Podczas gdy goście zajadali się ciepłym posiłkiem wzięłam ją za rękę i wyprowadziłam na zewnątrz, by móc spokojnie pogadać. Rozmowa nie zajęła nam długo. Dowiedziałam się tylko, że nie czuję się szczęśliwa w Irlandii, ale udaję dla matki, która znalazła tam wymarzoną pracę i mieszkanie. Tęskniła za naszą paczką. Chcę wrócić, ale boi się reakcji matki oraz Niall'a. Zaoferowałam swoją pomoc, lecz tego wieczoru, na jeden dzień postanowiłyśmy się zabawić. Wytłumaczyła się, że chłopak z którym przybyła jest jedynie jej dobrym kolegą ze szkoły z którym znalazła wspólny język. Wybaczyłyśmy swoje błędy oraz kłótnie, po czym wróciłyśmy do gości. Wchodząc do środka natknęłyśmy się na Niall'a, który na widok Rachel nie mógł wydusić słowa. Bez zastanowienia odwrócił się i odszedł od nas. Zraniło to moją przyjaciółkę, lecz doskonale wiedziała, że sama na to zapracowała...


********
pierwsza relacja ze ślubu Lauren oraz Davida - ojca Em, jutro kolejna! mało się działo, ale obiecuję, że w najbliższym rozdziale czeka was dużo, dużo, dużo więcej niespodzianek <3
przepraszam, że nic nie napisałam przez ten tydzień, ale miałam masę nauki, a poza tym brak weny, za to postarałam się napisać dłuższy, może nie jest idealny, ale mi się podoba.
postarajcie się i napiszcie dłuższe komentarze niż "świetny" "super, czekam na następny", każda wypowiedź jest dla mnie ważna, a czytając takie komentarze mam wrażenie, że wam się nie podoba.
zaznaczając reakcje proszę o uzasadnienie waszego wyboru :)
dziękuje za wszystkie reakcje, komentarze <3
+ WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO ŻYCZĘ Z OKAZJI DNIA KOBIET ŻYCZĘ MOIM NAJLEPSZYM POD SŁOŃCEM CZYTELNICZKOM! aby każdy dzień sprawiał, że się uśmiechacie i cieszycie, by każda z was znalazła drugą połowę siebie, dzięki której będzie chciało wam się żyć, zdrowia, szczęścia oraz najważniejszej rzeczy - spotkania, poznania oraz zobaczenia koncertu ONE DIRECTION! kocham was!
no i zapraszam na http://carolstorywith1d.blogspot.com/ !
xoxo, one thing.
********






TAK, TAK, TAK <3

18 komentarzy:

  1. Ładny rozdział, czekam na następny. Zapraszam: http://i-should-have-kissed-you-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. znakomity rozdział.! Chciała bym mieć taki ślub.! Napisałaś,że mamy dłuższe komy pisać więc napiszę.;) To tak nie mogę się do czekać kiedy zaczniesz pisać o tym ,ze jej brzuch rośnie. I jak to zrobisz ,że fani się dowiedzą. I wgl opowiadanie jak się czuje co robią i chcę więcej miłości z Harrym.!<33 a co do ślubu to idealnie to opisałaś.;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ajajajajaajaaaaaj! świetnie napisana relacja! bosko! bosko! bosko! ale to już zwykle : )
    Niall -.- biedaku Ty mój : ( jak można krzywdzić tego blondaska ?! Głupia Rachel! (przepraszam, ale musiałam xD). Szczerze, mam nadzieję, że nie wróci. Niall o niej zapomni i zakocha się w jakiejś innej ^^ i będą żyli długo i szczęśliwie BEZ Rachel ; ) wiem, jestem okrutna, ale sama sobie zaszkodziła.
    Troszkę mało Harrego w dzisiejszym rozdziale : ( ale mam nadzieję, że niedługo coś razem z Em wykombinują ;>

    WENY! WENY! WENY! bo to Ci jest potrzebne : ) no i czas : )

    harryloveex3 <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Racja, troszkę mało akcji, ale i tak fajny . Jestem baaardzo ciekawa co będzie w następnym < na szczęście to już jutro >, i zgaduję że będzie jakiś dramacik . :D
    ja rózniez nie moge się doczekac aż zacznie jej rosnąć brzuch i aż będzie kopać ta mała istotka itd . ^.^ ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. aww<3 wzruszylam sie tym slubem pieknie to opisalas! masz talent dziewczyno nie zmarnuj go!! czekam na nastepny xxx

    OdpowiedzUsuń
  6. aww... <3 Wzruszyłam się. Masz talent kobieto. Czekam na nastepny. ;*
    http://save-you-tonight-honey.blogspot.com/2012/03/rozdzia-2.html

    OdpowiedzUsuń
  7. oooo słodko < 3333 teraz to czekam, tylko na te niespodzianki w następnym rozdziale ;))

    OdpowiedzUsuń
  8. Prosisz o rozpisanie się . Więc tak . Czytając twoje opowiadanie , zapominam o świecie . Dosłownie . Jeszcze w dodatku jak włączę sobie piosenki naszych chłopców to już w ogóle . Naprawdę masz talent , i nigdy , nigdy nie przestawaj pisać ! Strasznie mi się podoba to opowiadanie i mam nadzieję że jak skończysz to opowiadanie , to następne będzie tak samo wzruszające . ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. hhaahhaha i teraz to ci już nikt nie będzie tego komentował zastanów się co ty chcesz dziewczyno komentujemy źle bo tobie się nie podoba że piszemy świetnie ;/
    w huj ludzi czyta ten blog ale nie wszystkim się chce to komentować ;/
    ja uwielbiam twój blog i jest naprawdę zajebiście napisany ale ja np nie umiem rozwinąć myśli co mi się podoba w tym rozdziale i w wielu innych
    powinaś się cieszyć ze ci komentują

    OdpowiedzUsuń
  10. hahah sweitny rozdział szczegolnie z KEVINEM!!!
    Rachel wrociała nie dziwei sie takie rekacji nialleraa
    czekam na koljeny rozdział
    i nie gadaj ze brak weny bo rozdziały sa superr ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. SZOKK!
    Czekam na rozdział z kontynuacją wesela.
    Zaskocz naas <3

    Zapraszam - http://foreverandeverfriendship.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. O której nowy?
    My nie lubimy za dużo myśleć i się rozpisywać. Tzn. ja.. więc nie oczekuj tego, że będę ci pisać moje zdanie w formie referatu. Jak ktoś komentuje i nie wyraża się źle to chyba mu się podoba nie?

    OdpowiedzUsuń
  13. Naprawdę świetny rozdział. Jejku jak ja bym chciała mieć taki ślub : ) ale z drugiej strony jestem ciekawa czy Rachel porozmawia z Niallem. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ; )

    OdpowiedzUsuń
  14. Kocham twojego bloga! normalnie piszczę z radości kiedy zobaczę,że dodałaś nowy rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. I co z nowym? Miał być dzisiaj, a nie ma ;(

    OdpowiedzUsuń
  16. W życiu nie czytałam lepszej relacji ze ślubu. *.*
    Twój blog wymiata. :)
    A zwłaszcza, że piszesz takie długie i fantastyczne rozdziały. xD
    Czekam na nowy <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Haha. Genialne. Fajnie że piszesz długie rozdziały, ale wiesz przydałó by się trochę dramatu. Może jakieś zagrożenie ciazy ? http://itsgottabeyou.blog.onet.pl/ wpadaj do mnie od jutra zaczynam dodawać rozdziały

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://dont-lose-hope.blog.onet.pl/ sorry to jest mój nowy blog. Zły link podałam

      Usuń